Jeszcze nigdy i nigdzie Europa nie widziała takiego zgromadzenia. Grubo ponad dwa miliony ludzi wypełniły 350-hektarowy teren na Tor Vergata pod Rzymem. W sobotę i niedzielę 19 i 20 sierpnia zakończyła się tam potężna manifestacja ducha młodych katolików. " Jeśli będziecie tym, czym chcecie być, zapalicie cały świat!" - powiedział do nich na zakończenie homilii Jan Paweł II.
Rzeka miłości
Kulminacyjnym punktem obchodów XV Światowych Dni Młodzieży było zgromadzenie uczestników, połączone z dwukrotnym spotkaniem z Ojcem Świętym na Tor Vergata. W sobotę 19 sierpnia rano na Tor Vergata było już pół miliona młodzieży. Przez cały dzień wszystkimi możliwymi drogami nadciągały kolumny młodych, które burmistrz Rzymu - Francesco Rutelli nazwał "rzeką miłości". Niektórzy, żeby dotrzeć na miejsce celebry, musieli pokonać po kilkanaście, a nawet więcej kilometrów. Przyspieszone bicie serca wzbudzała jedynie pogoda, to znaczy straszliwe upały. Ten weekend, jak zapowiadały prognozy, miał być w Wiecznym Mieście najcieplejszy w tym roku. Służby medyczne z niepokojem patrzyły na termometry, które wskazywały ponad 40oC - w cieniu, oczywiście. Upał iście afrykański. Szansą na ochłodę były "bicze wodne", którymi traktowano głowy. Jak obliczyli Włosi, polewaczki wylały 24 miliony litrów wody. "Są młodzi i wytrzymają" - pocieszali się organizatorzy. W pierwszym dniu zgromadzenia pomocy medycznej wymagało jedynie 800 uczestników. W sumie pomocy udzielono 2000 pielgrzymów, a 70 młodych zostało hospitalizowanych. To niewiele, jak na tak liczne zgromadzenie. Gdy mówiono o liczbie uczestników, padały liczby 2, 2,5 miliona. Na konferencji prasowej po jubileuszu podano oficjalną liczbę - 2 mln 100 tys.
Zwierzenia młodych
Reklama
Oczekiwanie na wieczorne spotkanie z Janem Pawłem II wypełniły
właściwe młodym środki wyrazu: śpiew, taniec i świadectwo. Późnym
popołudniem uczestnicy, którzy przebywali na placu od kilku godzin,
zdawali się już być zmęczeni. Nie reagowali mocno i entuzjastycznie
na to, co się działo na scenie. Upał zrobił swoje. Okazało się, że
tylko zbierali siły, aby ze zdwojoną energią wybuchnąć na powitanie
Papieża. Jan Paweł II przybył o godz. 19.30. Wsiadł do papamobilu
i na własne życzenie przez blisko trzy kwadranse objeżdżał sektory
placu. Objazd przerwano tylko na moment, by Jan Paweł II w towarzystwie
reprezentantów wszystkich kontynentów mógł symbolicznie przejść przez
Bramę Jubileuszową.
Wkrótce potem rozpoczęła się Wigilia. Na początku wspomniano
apostołów i męczenników, wśród nich św. Maksymiliana Marię Kolbego
i św. Edytę Stein. Wkrótce potem czwórka młodych podzieliła się z
Papieżem różnymi problemami. Pierwszy - młody Angolczyk, Domingos
das Neves, mówił o cierpieniach swojej rodziny wywołanych wojną,
o zabójstwie swojego brata i o przebaczeniu oprawcom. Po nim o prześladowaniu
Kościoła greckokatolickiego w Rumunii, o trudnościach związanych
z podziemnymi spotkaniami modlitewnymi, ze zdobywaniem wykształcenia
uniwersyteckiego mówiła młoda Rumunka - Aurora. Jej włoska koleżanka
- Stefania buntowała się przeciw karze śmierci. Jej rodak - Massimiliano
dawał z kolei świadectwo swojej drogi do świętości, która wiedzie
przez służbę ubogim. Jan Paweł II wsłuchiwał się uważnie w słowa
młodych. Gdy mówili o cierpieniu, zdawał się cierpieć razem z nimi.
Gdy chwalili się sukcesami w walce ze złem, było to także jego zwycięstwo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ludzie Papieża
Reklama
Jan Paweł II odpowiedział manifestacją wielkiego zaufania,
wiary i olbrzymiej nadziei, jaką pokłada w młodych on, świadek cierpień
schodzącego wieku: "Drodzy Przyjaciele! Widzę w Was ´stróżów poranka´ (por. Iz 21, 11-12) o świcie tego Trzeciego Tysiąclecia". Wcześniej
Jan Paweł II, w kontekście dopiero co usłyszanych świadectw, potwierdził,
że życie wiarą jest trudem. "Droga młodzieży! Czy trudno jest wierzyć
w takim świecie? - pytał Papież. - Czy trudno jest wierzyć w roku
2000? Tak! Jest trudno. Nie należy tego ukrywać. Jest to trudne,
ale z pomocą łaski jest to możliwe, tak jak Jezus wyjaśnił Piotrowi:
´Ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w
niebie´". Mówił też o tym, że wiara wymaga zaparcia się siebie, jednoznaczności
i nieraz nowego męczeństwa. "Może od Was nie będzie się wymagać przelania
krwi - tłumaczył Ojciec Święty - ale wierności Chrystusowi z pewnością
tak! Wierności, której trzeba dochować każdego dnia". Papież wyliczył
następnie sytuacje próby dla tej wierności. "Mam na myśli narzeczonych
i trudności, jakie sprawia w dzisiejszym świecie życie w czystości
w oczekiwaniu na małżeństwo. Mam na myśli młodych małżonków i próby,
na jakie jest narażone ich przyrzeczenie wzajemnej wierności. Mam
na myśli relacje między przyjaciółmi i pokusę nielojalności, jaka
wkraść się może między nich. Mam także na myśli tych, którzy podjęli
drogę szczególnej konsekracji i wysiłek, jakiego nieraz wymaga wytrwałość
w oddaniu się Bogu i braciom. Myślę też o tych, którzy chcą przeżywać
relacje solidarności i miłości w świecie, w którym - jak się wydaje
- ma wartość jedynie logika korzyści i interesu osobistego czy grupowego.
Mam również na myśli tych, którzy działają na rzecz pokoju, a widzą,
jak w różnych częściach świata rodzą się i rozwijają nowe ogniska
wojny; myślę o tych, którzy działają na rzecz wolności człowieka,
a widzą, że jest on jeszcze niewolnikiem siebie samego i innych;
mam na myśli tych, którzy walczą, aby kochano i szanowano ludzkie
życie, a muszą być świadkami częstych zamachów na nie i na należny
mu respekt".
Jan Paweł II powołał się następnie na idealizm młodzieży,
który tak naprawdę jest poszukiwaniem Chrystusa. "Rzeczywiście, szukacie
właśnie Jezusa, kiedy marzycie o szczęściu" - mówił. Wspomniał także
czasy, w których chrześcijańską nadzieję zamieniano na świeckie mesjanizmy,
w których zbrodnicze ideologie zamiast kochać, uczyły młodych nienawidzić. "
Droga młodzieży rozpoczynającego się stulecia! - gorąco apelował
na koniec Jan Paweł II. - Mówiąc ´tak´ Chrystusowi, mówicie ´tak´
wszystkim swoim najszlachetniejszym ideałom. Modlę się, aby On królował
w Waszych sercach oraz w ludzkości nowego wieku i tysiąclecia. Nie
lękajcie się Jemu zawierzyć. On Was poprowadzi, da Wam siłę, byście
szli za Nim każdego dnia i w każdej sytuacji."
Darem Jana Pawła II dla młodych tego wieczoru była Ewangelia,
którą "armia Papieża" ma zanieść na wszystkie kontynenty. "Tego wieczoru
- zapowiadał Ojciec Święty - przekażę Wam Ewangelię. Jest to dar,
który Papież zostawia Wam tej niezapomnianej nocy. Słowo zawarte
w Ewangelii jest słowem Jezusa. Jeśli będziecie słuchać go w milczeniu,
w modlitwie, korzystając z mądrej rady Waszych księży i wychowawców,
pomocnej w zrozumieniu i zastosowaniu tego słowa do Waszego życia
- wtedy spotkacie się z Chrystusem i pójdziecie za Nim, angażując
dzień po dniu swoje życie dla Niego!". W "laboratorium wiary" - jak
nazwał Ojciec Święty swoje spotkanie z młodymi - było także miejsce
na uroczyste odnowienie przyrzeczeń chrztu św. i wspólną modlitwę,
której nauczył nas Jezus - Ojcze nasz.
Odmłodzony Papież
Całe spotkanie wypełnił radosny dialog Papieża z młodymi. Ojciec
Święty rozmawiał ze swoją młodzieżą słowami, gestami, dostrzegalnym
na twarzy wzruszeniem i radością. Wielkie telebimy przybliżyły także
papieskie łzy. Spotkanie się przedłużało. Co niektórzy niecierpliwie
spoglądali na zegarki, a niepomni na późną porę młodzi nie chcieli
wypuścić Ojca Świętego. Jan Paweł II kilka razy wstawał, lecz potem
znowu siadał na tronie. "Jest takie polskie przysłowie - mówił już
prawie na koniec po polsku - ´Z jakim przestajesz, takim się stajesz!
´". I za chwilę dodał: "Polacy Wam to przetłumaczą".
Tego wieczoru Papież odmłodził się. Już na sam koniec
niezapomnianego spotkania obejrzał spokojnie imponujący pokaz sztucznych
ogni. Po jego odjeździe - jak zauważył jeden z polskich dzienników
- Tor Vergata zamieniło się w największą tej nocy sypialnię na świecie.
Zmęczony, ale szczęśliwy
Msza św. kończąca XV Światowy Dzień Młodzieży rozpoczęła się o godz. 8.30. W nocy i rankiem przybyło na nią kolejne 100 tys. pielgrzymów. I znowu niespodzianka. Ponieważ tym razem nie było już czasu, aby przejechać papamobilem dokładnie między wszystkimi sektorami, Ojciec Święty poprosił pilota helikoptera, aby obniżywszy wysokość, zrobił dwa kółka nad tłumem, w geście powitania swoich młodych przyjaciół. Wkrótce rozpoczęła się Msza św. Widać było, że sobotnie spotkanie trochę nadwątliło siły Papieża. Zmęczenie nie zdołało jednak przykryć szczęścia i radości, jakie biły z twarzy Ojca Świętego. Więcej, z każdą chwilą zmęczenie zdawało się odchodzić. Eucharystię celebrowało 600 kardynałów i biskupów oraz 6 tys. kapłanów. Msza św. miała wyraźnie radosny charakter dziękczynienia, którego nie był w stanie przytłumić lejący się z nieba żar. Liturgia zawierała wiele niespotykanych zwykle podczas niej elementów. W trakcie śpiewania psalmu responsoryjnego grupa dziewcząt zaprezentowała wspaniały układ choreograficzny. Dary ołtarza wnosili młodzi w rytm afrykańskiej muzyki, kołysząc się w tanecznym rytmie. Homilię poświęcił Ojciec Święty Eucharystii (pełny tekst publikujemy na stronie 4). Zwieńczeniem przemówienia Papieża były słowa ze starożytnej modlitwy chrześcijańskiej Didache: Dziękujemy Ci, Ojcze nasz. Odkładając na bok wcześniej przygotowany włoski tekst, Papież przywołał polską wersję pieśni, zaś kilka początkowych wersów zaśpiewał, wzbudzając aplauz zgromadzonych, zwłaszcza Polaków.
Po Rzymie - Toronto
Spotkanie zakończono modlitwą Anioł Pański. Podczas przemówienia
poprzedzającego modlitwę Ojciec Święty zaprosił wszystkich młodych
na kolejne spotkanie. Tym razem, w 2002 r., młodzież zdobędzie kanadyjskie
Toronto. Zapowiedź Papieża wywołała kolejną falę niewyobrażalnego
entuzjazmu młodych. "Dziękuję Ci, młodzieży, moja radości i chwało"
- odpowiedział im Jan Paweł II. Na zakończenie pozdrowił młodych
w kilku językach. Do Polaków powiedział: "Pozdrawiam młodych pielgrzymów
z Polski i z innych krajów świata. Proszę Boga, aby to jubileuszowe
spotkanie owocowało w Waszym codziennym życiu. Trwajcie w jedności
z Chrystusem i z braćmi. Zanieście Waszym rówieśnikom pokój i radość
tych dni".
I to był koniec oficjalnych spotkań. Umęczonym młodym
pielgrzymom pozostało jeszcze wrócić do miejsc zakwaterowania, co
przy takiej ogromnej rzeszy nie było wcale łatwe.
Później powrót do domu, a dalej? Teraz jasne jest, że młodzi
chętnie świętują. Ale co zostanie na później?
Na takie pytanie dziennikarza Corriere della Sera abp
Crescenzio Sepe odpowiedział: "Tak, to było święto, ale święto wiary.
Obok zabawy i wycieczki są refleksja i modlitwa. Widocznym i potwierdzonym
owocem spotkania była wola, jaką wyraziło tuż po jego zakończeniu
5 tys. młodych uczestników dni, zaangażowanych w ruch neokatechumenalny.
3 tys. chłopców potwierdziło wolę poświęcenia się Bogu w kapłaństwie,
a 2 tys. dziewcząt - w życiu zakonnym. Wszyscy mają nadzieję, że
to pokolenie odnowi świat".
A sami młodzi? Jedna z dziewcząt goszczących u Jana Pawła
II w Castel Gandolfo opowiadała dziennikarzowi: "Wrócimy do swoich
krajów i będziemy opowiadać, że nikt nie jest opuszczony, bo w Rzymie
jest stary człowiek, który zajmuje się tymi, którzy są w potrzebie,
który modli się za wszystkich".