Wśród baśni średniowiecznych jest także opowiadanie o królu,
który w swoim pałacu zebrał gromadkę małych dzieci - niemowląt. Kazał
im dawać wszystko, co konieczne do życia, zwłaszcza pod dostatkiem
jedzenia, ale nikomu nie wolno było do nich mówić ani jednego słowa.
Ów władca sądził naiwnie, że w ten sposób dowie się, jaka była mowa
pierwotnych ludzi, których nikt nie uczył mówić. Efektem tego okrutnego
eksperymentu była śmierć tych wszystkich dzieci, którym niczego nie
brakowało oprócz ludzkiego słowa... To tylko legenda. Ale podobnie
jest nie tylko z naszym, zwyczajnym ludzkim życiem, ale jeszcze bardziej
z wiarą w Boga. Jest konieczne Boże słowo. Zdolność jego usłyszenia
otrzymujemy na chrzcie św. Bóg wezwał nas po imieniu i uzdolnił nasze
wewnętrzne zmysły, byśmy Go mogli usłyszeć. Prorok Izajasz mówi dziś
do nas: "On sam przychodzi, by was zbawić". To Jego przyjście niesie
zbawienie przede wszystkim najbiedniejszym: niewidomym, głuchym,
niemym, kalekom. Dlatego nasza modlitwa: "Przyjdź królestwo Twoje",
to nie tylko westchnienie serca, ale także jego otwarcie się na to
Boże przyjście. Pan Jezus uzdrawia głuchoniemego. Jak mówi św. Marek,
otwiera jego uszy, które jakby były zamknięte, i rozwiązuje jego
język, jak gdyby zaplątany w węzeł. Odtąd może on prawidłowo mówić.
Znaki - gesty, których Jezus używa przy uzdrowieniu, budzą jego wiarę,
a kiedy widzi oczy Jezusa wzniesione do nieba, pojmuje, że jego uzdrowienie
to łaska Boża, a nie tylko nadzwyczajne odzyskanie daru mowy i słuchu.
Z doświadczenia wiemy, jak trudno jest nam, ludziom, słuchać innych,
chcieć ich dosłyszeć, zrozumieć, czego od nas oczekują. A przecież
mamy dwoje uszu, a tylko jeden język, aby dwukrotnie więcej słuchać
niż mówić... Podobnie jest z naszą modlitwą. Wydaje się nam, że trzeba
tylko mówić, dużo mówić do Boga. Dla życia z wiary ważniejsze jest
zamilknąć i słuchać, trwać w obecności Bożej i być gotowym przyjąć
Jego słowo.
Dlatego w liturgii Mszy św. są przewidziane chwile ciszy:
podczas aktu pokutnego, po wezwaniu: "Módlmy się", przy wspomnieniu
żywych i zmarłych w Modlitwie Eucharystycznej, po Komunii św. jako
tzw. święte milczenie. Te chwile ciszy, refleksji są potrzebne, by
nie było tak, jak w owym zgromadzeniu chrześcijańskim, o którym mówi
dziś do nas św. Jakub, gdzie zapomniano o tym, że u Boga "nie ma
względu na osoby". Słowo Boże, łaska Boża są dla wszystkich. Nie
może być, że są ci "lepsi, przystrojeni w złote pierścienie i bogatą
szatę", i ci ubodzy - "gorsi, w zabrudzonej szacie". Wtedy nasza
religijność staje się pozorna, buduje się mur - nie do przekroczenia
dla biedaków. Jednych spotyka pochlebstwo, drugich - lekceważenie
i ów "podnóżek u stóp foteli bogatych". I tak ubodzy stają się jeszcze
ubożsi, a "wzgląd na osoby" jest jeszcze bardziej ukierunkowany na
bogatych. Naszym rachunkiem sumienia jest to pytanie Apostoła: "Czy
Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców
królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują?" Na takie słowa i
na Jezusowe osiem błogosławieństw trzeba mieć otwarte uszy serca,
aby dosłyszeć prawdę Jezusowej Ewangelii miłości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu