Wystąpienie światowej sławy filozofa Leszka Kołakowskiego podczas
Kongresu Kultury Chrześcijańskiej na KUL-u wywołało wiele komentarzy,
a sam odczyt spotkał się z przynajmniej dwuznacznym odbiorem licznie
zgromadzonego audytorium. Nie chcę tu nawiązywać do wspomnianych
komentarzy, ale pragnę wyjaśnić sobie, i być może innym, ową dwuznaczność
odbioru odczytu. Pomaga mi w tym lektura odczytu wydrukowanego. Może
z wielką szkodą dla wystąpienia niezwykłej rangi myśliciela, jakim
jest Leszek Kołakowski, było jego odejście w wersji mówionej od tekstu
wydrukowanego. Wydaje się bowiem, że ostrość pewnych sformułowań
odczytu mówionego, poddających krytyce negatywne przejawy życia w
Kościele, a także fakt beatyfikacji Piusa IX i kanonizacji Piusa
X - to wszystko przesłoniło istotę tego wystąpienia, która jest zupełnie
jasna w odczycie wydrukowanym, a więc autoryzowanym.
Przesłanie wystąpienia nie tylko godne jest wielkiego
filozofa Leszka Kołakowskiego, ale zasługuje na uwagę ludzi wszystkich
przekonań, poszukujących nadziei dla ludzkości w beznadziejności
cywilizacyjnego zagubienia.
Jako przesłankę dla swego rozumowania na temat chrześcijaństwa
Leszek Kołakowski wziął myśl Mikołaja z Kuzy i Pseudo-Dionizego -
Areopagity o możliwości naszego poznania Boga, Boga, który nawet
poznawany nie przestaje być Tajemnicą. Na tej kanwie, biorąc pod
uwagę fakt chrztu, doktrynę kościelną, zasady moralne, rytuał liturgiczny
- Autor odczytu próbuje dać odpowiedź na temat liczby prawdziwych
chrześcijan. Właśnie w tym miejscu jawią się fakty wypaczeń prawdziwego
chrześcijaństwa przez chrześcijan.
Etapem następnym jest kreślenie obrazu zanegowania chrześcijaństwa
z jego wiarą przez racjonalizm oświecenia: "Oświecenie to tyle, co
zaufanie do Rozumu niezawisłego od jakiejkolwiek mitologii religijnej". Oświecenie uznało, że wiara ze swej istoty musi być wrogiem rozumu.
W konsekwencji rozwoju postaw oświeceniowych dopracowano się zakwestionowania
pojęcia prawdy i dobra moralnego, i jakiegokolwiek ładu, który nie
byłby tworem arbitralności woli człowieka. I właśnie w tym miejscu
odczytujemy tekst, który jest częścią przesłania tego odczytu: "Tak
to Oświecenie zwróciło się samobójczo przeciw sobie: zaczynając od
pochwały rozumu i nauki, od walki o prawdę przeciw religijnym zabobonom,
doszło do wniosku, że nie ma czegoś takiego, jak rozum w dawnym znaczeniu,
nie ma prawdy ani zła i dobra. Historycznie rzecz rozważając, Oświecenie
- wcale niekoniecznie w intencjach jego wielkich inspiratorów - otwarło
nam drzwi do niepojętego chaosu i rozpowszechnione dziś myślenie
pragmatyczne jest konsekwencją tej przemiany. Jest to przemiana niebezpieczna,
bo odmienia samą ideę człowieczeństwa; wolno nam uznać, że jednostki
ludzkie są zredukowane do swojej funkcji, a więc wymienialne".
Po tym stwierdzeniu Leszek Kołakowski, nie uznając owej
oświeceniowej sprzeczności między rozumem i wiarą, podejmuje znów
problem religii i jej obecności w życiu człowieka, i to nie w sensie
jakiegoś zlepku synkretycznego, i wyraża przeświadczenie, że religia
nie ulegnie przedawnieniu: "że religia jest inwariantem kulturowym". Podstawą tego przeświadczenia są trzy intuicje: "że cały nasz empirycznie
dostępny kosmos jest przejawieniem innej rzeczywistości, empirycznie
wprost niedostępnej, (...), że rzeczywistość empiryczna jest pod
nadzorem celowo działającej energii, która zmierza ku dobru, (...),
że ´nie mamy tu miejsca trwałego´ (por. Hbr 13, 14)". Intuicje te
przekraczają zakres wiary chrześcijańskiej. Wiara chrześcijańska
w swej tożsamości wiąże się bowiem "z Osobą Jezusa Chrystusa, Jego
życiem i nauką", a szczególnie z tajemnicą Krzyża.
Po dojściu do tego momentu stawia Autor odczytu jeszcze
raz pytanie: "ilu jest chrześcijan na świecie"?. Wyrażając wątpliwość
do określonej odpowiedzi, powie: "Wolno nam jednak twierdzić, że
chrześcijaństwo istnieje nadal, mimo wszystkich poniesionych strat.
Istnieje, bo istnieją ponad wątpliwość chrześcijanie tego samego
ducha, co dawni męczennicy. Dopóki trwają w naszej kulturze, dopóki
obecność ich może zawstydzać innych (nie zaś: dopóki pysznią się
swoją wyższością, by innych zawstydzać, bo wtedy wiarę swoją wystawiają
na wzgardę), dopóki gotowi są dawać świadectwo swojej wierze, chrześcijaństwo
istnieje i nie jest prawdą, że żyjemy w cywilizacji pochrześcijańskiej.
Dalsze jego losy zależą od okoliczności, których przewidzieć nie
potrafimy, a które zależą nade wszystko od wiary kapłanów i ich umiejętności
przekazywania tej wiary". Ważka jest też myśl, że wiara nie zwycięża
żadną inną siłą, jak siłą samej wiary. Taka jest znów ta część przesłania
odczytu Leszka Kołakowskiego.
Dlaczego zdecydowałem się napisać ten artykuł? Przyznam,
że i dla mnie wygłoszony odczyt zabrzmiał dwuznacznie. Lektura tekstu
autoryzowanego przekonała mnie, że od odczytu: Jezus Chrystus, Prorok
i Reformator, opublikowanego na łamach Argumentów w 1965 r., aż do
tego odczytu Jezus Chrystus nie przestał fascynować tego niezwykłego
Filozofa. Może szkoda, że zwyczajem dawnych papieży Leszek Kołakowski
nie czytał swego wystąpienia. Byłby wtedy jednoznacznie czytelny
w tym rysie osobowości, o którym mówił mi kiedyś Adam Stanowski: "
Wymiar religijny przynależy do samej istoty jego człowieczeństwa".
Podejmując pytanie postawione w tytule, odpowiadam z
radością i wdzięcznością: Obecność i odczyt Leszka Kołakowskiego
należy uznać za chlubę Kongresu Kultury Chrześcijańskiej na KUL-u.
W dniach 15-17 września br. w Lublinie odbył się Kongres Kultury Chrześcijańskiej Sacrum i kultura: chrześcijańskie korzenie przyszłości. Gospodarz spotkania - abp. Józef Życiński wyraził nadzieję, że "wymiana myśli podczas tych dni będzie inspirująca do poszukiwania chrześcijańskich odpowiedzi na wyzwania, które stawia przed nami życie w globalnym świecie". Jan Paweł II w specjalnym liście wystosowanym do uczestników Kongresu napisał m.in.: "W świecie współczesnym, podlegającym procesowi globalizacji, istnieje szczególna potrzeba budowania kultury solidarności, opartej na szacunku dla osoby ludzkiej i dla wartości ludzkiego życia. Winniśmy zdawać sobie tu jasno sprawę z zagrożenia, jakie dla naszej epoki stanowi jednowymiarowa wizja kultury. Kultura bowiem winna urzeczywistniać całego człowieka w jego transcendencji nad rzeczami, nie pozwolić mu się rozpłynąć w materializmie czy konsumizmie lub ulec negatywnym niejednokrotnie wpływom wiedzy i technologii. Nie wolno nam nigdy zapomnieć, że jeżeli mówimy i myślimy o kulturze, to przede wszystkim o jej związku z człowiekiem. Jakże ważna staje się w tym kontekście potrzeba sięgania do chrześcijańskiego dziedzictwa, z którego bogactwa czerpały całe pokolenia żyjące przed nami". Te słowa winny się stać rodzajem myśli przewodniej całego spotkania. Kongresowe dni wypełniały wykłady, panele, briefingi dla dziennikarzy, kuluarowe dyskusje, a wieczorami - tzw. imprezy towarzyszące, jak np. "dyskusja dwóch ambon" w kościele Dominikanów, gdzie pojedynek na słowa toczyli reprezentanci tzw. Kościoła tradycji i Kościoła otwartego. Na Wrota - premierowy spektakl Sceny Plastycznej KUL Leszka Mądzika zabrakło biletów, a słuchacze koncertów muzyki religijnej szczelnie wypełniali świątynie. Najbardziej widowiskowy był happening teatralny Jedna ziemia - dwie świątynie, który miał symbolicznie pojednać społeczność katolików ze społecznością żydowską miasta. Na Kongresie pokazano także ostatni film Krzysztofa Zanussiego Życie, jako śmiertelna choroba przekazywana drogą płciową. Miały także miejsce aktorskie recytacje tekstów biblijnych oraz liczne wystawy plastyczne. Na Kongres przybyli z wykładami: kard. Paul Poupard, Andrzej Wajda, Leszek Kołakowski, kard. Miloslav Vlk, Andrzej Zoll, abp Tadeusz Kondrusiewicz, Ryszard Kapuściński, Stanisław Rodziński, Krzysztof Zanussi, Anna Świderkówna, Jerzy Kłoczowski. Wśród uczestników spotkań panelowych znaleźli się m.in: bp Stanisław Wielgus, o. Maciej Zięba OP, Cezary Michalski, ks. Tadeusz Styczeń SDS, Krzysztof Piesiewicz, Maciej Iłowiecki, Jarosław Gowin, Alain Besancon, Andrzej Osęka, Siergiej Awierincew i inni. Kongres spotkał się z wielkim zainteresowaniem mediów i mieszanymi uczuciami uczestników. Jak podała Katolicka Agencja Informacyjna, część profesorów KUL-owskich uznała zaproszenie niektórych wykładowców jako złamanie chrześcijańskiej identyfikacji spotkania.
Woy
Pomóż w rozwoju naszego portalu