Gdy 22 września obejrzeliśmy w Sejmie film, w którym prezydent
Aleksander Kwaśniewski ze swoim ministrem Markiem Siwcem przedrzeźniają
na lotnisku w Kaliszu Jana Pawła II, byliśmy zszokowani. Ale jeszcze
wówczas nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, że ta nieprzyzwoita
błazenada podpitych facetów działa się w pobliżu miejsca, gdzie 3
miesiące wcześniej wylądował Ojciec Święty. Nie jest również bez
znaczenia data tej błazenady - 17 września 1997 r., rocznica najazdu
Armii Czerwonej na Polskę w 1939 r. Tak więc tuż po pięknej i wzruszającej
pielgrzymce Ojca Świętego do Kalisza z całą świadomością dokonano
profanacji gestu całowania polskiej ziemi, co dla Papieża-Polaka
jest równoznaczne z całowaniem rąk matki. Ponadto Marek Siwiec wykonał
również gest błogosławienia znakiem krzyża zebranych, co dodaje temu
wygłupowi wymiar niemal świętokradztwa. I jeszcze należy dodać, że
nie było to jakieś prywatne spotkanie, ale odbywało się ono w trakcie
kampanii wyborczej do parlamentu, a w powitaniu A. Kwaśniewskiego
uczestniczyły m.in. władze wojewódzkie Kalisza, reprezentujące SLD.
Niezależnie więc od tego, jak skomentowały to wydarzenie
media, każdy mógł nie po raz pierwszy przekonać się, że urzędujący
Prezydent nie jest żadnym mężem stanu, a co najwyżej mężem Jolanty,
lubiącym dość często zaglądać do kieliszka, że nie szanuje polskich
świętości narodowych, a taką jest cmentarz wojenny w Charkowie, oraz
że jest zwyczajnym kłamcą, nie przeprosił wszak nikogo za to, iż
nas oszukał 5 lat temu, podając wiadomość o swoim wyższym wykształceniu (a co sądzić o jego żonie, która przed 5 laty powiedziała, że miała
w ręku dyplom męża?).
Kaseta z Kalisza wywołała ogromną burzę. Myślący Polacy,
wypowiadając się na jej temat, podkreślali, że nie jest ważne, kto
pokazał, ale co pokazał. W opinii znanych biskupów, m.in. abp. J.
Życińskiego i bp. J. Chrapka, Prezydent powinien podać się do dymisji,
bo ośmieszony został największy z Polaków wszechczasów, najwyższy
autorytet moralny świata, Jan Paweł II. W licznych uchwałach rad
miejskich, stowarzyszeń oraz grup społecznych "wyczyn" Prezydenta
uznany został za szkodzący wizerunkowi Polski w świecie, za obraźliwy
wobec osoby Papieża i kochających go Polaków.
Jak w tej sytuacji zachowałby się przyzwoity człowiek?
Myślę, że natychmiast odwołałby M. Siwca i przeprosił za zachowanie
swoje i swego ministra. Tymczasem A. Kwaśniewski nie dość, że długo
z tym zwlekał, to jeszcze próbował wszystko odwrócić, atakując sztab
wyborczy M. Krzaklewskiego za brudne chwyty w kampanii wyborczej.
Jeśli ktoś jest utytłany w brudzie, to chyba tylko urzędujący Prezydent.
W jakiej Polsce my dzisiaj żyjemy? - to pytanie samo
ciśnie się na usta. W sytuacji, gdy na najwyższym urzędzie w państwie
w wyniku wolnych wyborów zasiada taki człowiek, czy to nie mówi czegoś
o nas samych, czy nie odpowiada zasadzie: każdy ma to, na co zasługuje?
Bo niby kogo innego mogłoby wybrać kilka milionów czytelników tygodnika
NIE, brukowca pełnego świństw i oszczerstw! Kogo innego mogliby wybrać
ludzie, którzy są zwolennikami zabijania dzieci nie narodzonych,
pornografii czy lekkich narkotyków?
Nie mam zamiaru obrażać prawych i uczciwych Polaków,
ale spróbujmy zadać sobie pytanie, jak to jest możliwe, że tylu ludzi
głosuje dzisiaj na postkomunistów? Przecież nie może to być tylko
reakcja na trudne życie, na biedę i ubóstwo! Nie, bo wśród wyborców
SLD są nie tylko biedni mieszkańcy na terenach byłych PGR-ów, ale
jest wielu biznesmenów, ludzi kultury, wielu, którym znakomicie się
powodzi. Przecież oni dobrze wiedzą, jak było za komuny, doskonale
orientują się, co reprezentują sobą ludzie pokroju A. Kwaśniewskiego.
Faktycznie, w latach PRL-u było bezpiecznie. Ale za jaką cenę był
ten spokój? Milicja trzymała wszystkich za mordę (przepraszam za
słowo), a względny dobrobyt kosztuje nas dzisiaj spłatę ogromnych
pożyczek z okresu Gierka (spłacamy codziennie 11 milionów dolarów).
O co więc chodzi? Nie zamykając oczu na wiele niesprawiedliwości,
jakie dotknęły liczne rodziny, zapominamy, że kraj wychodzi z lat
PRL-u jak z wojny. Za absurdy gospodarcze minionego okresu przyjdzie
jeszcze długo płacić. A skoro nie możemy płacić węglem, stalą czy
szynką, a musimy za dolary kupować ogromne ilości ropy czy gazu,
trwa wyprzedaż majątku narodowego. Obyśmy tylko mieli mądrych polityków
i urzędników, którzy decydując się na różne tego typu operacje, czynią
to z myślą o naszej przyszłości.
Polacy bardzo często kierują się jakimś porywem chwili.
Np. dość często spotykam się z zarzutem, że gdyby nie podziały na
prawicy, to nigdy lewica nie doszłaby do władzy. Mówią tak, zdawałoby
się, myślący ludzie. Popatrzcie - mówią do nas - jaki zwarty blok
tworzy lewica, oni się nie kłócą, nie rozbijają, przeciwnie, jednoczą.
To prawda, nic bardziej nie jednoczy, jak wspólny interes. A jest
to ogromny interes, jest to zawłaszczony olbrzymi majątek narodowy.
Mało kto wie, że prezydent Kwaśniewski zawetował ustawę uwłaszczeniową,
na mocy której najpierw dokonano by rejestru korzyści, czyli wyszłoby
na jaw, kto i ile już w Polsce darmo otrzymał. Dowiedzielibyśmy się
m.in., kto za grosze kupił mieszkanie, nabył udziały i akcje w bankach
i przedsiębiorstwach, kto kupił za bezcen ziemię czy inną nieruchomość,
czyli kto już może kilkakrotnie wziął udział w uwłaszczeniu, a kto
został całkowicie pominięty. Gdyby jeszcze inaczej spojrzeć na tę
zawetowaną ustawę, to trzeba napisać, że prezydent Kwaśniewski odebrał
społeczeństwu 6 milionów mieszkań, 3,6 milionów hektarów ziemi, a
także majątek przedsiębiorstw wart 20 miliardów zł. Dlaczego to zrobił?
Prawdopodobnie po to, aby tym majątkiem nadal uwłaszczała się tylko
wąska grupa tych, którzy już przejęli miliardy.
I jeszcze kamyczek do własnego ogródka. AWS, choć pełna
pasji i dobrych chęci, jest faktycznie podzielona. Po części taka
jest polska przywara, wyrażająca się w przesadnym indywidualizmie,
po części podzielili nas ludzie specjalnie do takiej roboty skierowani.
Nic więc dziwnego, że wielu zawiedzionych pyta dzisiaj, czy warto
było obalić komunizm, żeby niejako na talerzu oddać władzę komunistom.
Myślę, że nie wolno tak mówić. Tamten system był niesprawiedliwy,
mordował ludzi, rozbijał rodziny, walczył z Kościołem. A ponadto
zniszczył własność prywatną, wprowadził w narodzie bierność i apatię.
Tamten system skończył się tragicznym niepowodzeniem. Tamci ludzie
naprawdę nie mają nic do zaoferowania dzisiaj. Co więcej, kiedy puszczają
im nerwy, albo gdy czują się już pewni swego, mówią to, co w nich
siedzi. Oto L. Miller już zapowiada zmianę ustawy o zabijaniu dzieci
nie narodzonych. Obecna, jak mówi, jest zbyt restrykcyjna i Polska
odstaje od innych krajów. Wyśmiewa przy okazji rodziny wielodzietne.
Prezydent natomiast wypowiada się pozytywnie o homoseksualistach
i możliwości adopcji dzieci przez nich. Ci ludzie się nie zmienili,
ponieważ ich świat nie ma fundamentów moralnych, bo kieruje nim wyłącznie
nabyty w minionych latach pęd do władzy.
Dlatego na lotnisku w Kaliszu nie miała miejsca tylko
jakaś błazenada z Papieża, ale mimochodem wyszła na jaw prawda o
wewnętrznej pustce tych ludzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu