Od kilku tygodni w czwartki o godz. 16.00 w programie 1 TVP
emitujemy w cyklu "Credo 2000" miniserial Śladami św. Pawła. Razem
z autorem cyklu - red. Witoldem Kołodziejskim postanowiliśmy przybliżyć
widzom (i sobie) nie tylko postać Apostoła Narodów, ale i fenomen
rozwoju Kościoła w I wieku po narodzeniu Chrystusa. Zazwyczaj bowiem
mówiąc o początkach Kościoła, myślimy o pierwszych 3-4 wiekach -
edykt mediolański w 313 r. jest tu datą kluczową. Tymczasem okres
działalności św. Pawła przypada na czas niezwykle fascynujący. Jak
twierdzą bibliści, Listy św. Pawła są najwcześniejszymi księgami
Nowego Testamentu, a cała jego ziemska działalność kończy się przed
zburzeniem Świątyni Jerozolimskiej (70 r.), przed wygnaniem z Jerozolimy
Żydów, a także przed pierwszymi masowymi prześladowaniami chrześcijan (64 r.). To ostatnie wydarzenie (prześladowanie po pożarze Rzymu)
być może miało miejsce jeszcze za jego życia, a być może nawet właśnie
w czasie tych prześladowań zginął, ale jedno jest pewne - jego Listy,
a także dzieło św. Łukasza opisujące m.in. działalność św. Pawła
- Dzieje Apostolskie jeszcze tego wydarzenia nie znają.
Czas, w jakim żył św. Paweł, był też czasem sprzed rozejścia
się Synagogi i Kościoła (rozejścia kategorycznego, przynajmniej ze
strony żydowskiej). Tymczasem, każdą swoją "akcję ewangelizacyjną"
rozpoczynał od środowiska żydowskiego. Chrześcijanie nie tylko dla
Żydów, ale i dla Rzymian byli po prostu rodzajem sekty żydowskiej.
Zresztą dla Pawła Dobra Nowina także nie była wyrwana z kontekstu,
w jakim wychowywał się i wzrastał, wręcz przeciwnie, była przecież
właśnie spełnieniem oczekiwań Narodu Wybranego co do przyjścia Mesjasza.
O tym właśnie przekonywał swoich rodaków w każdym mieście, do którego
zawitał. Nowością (z punktu widzenia żydowskiego) było tylko to,
że ta wielka radosna wieść o przyjściu Chrystusa (tak po grecku przetłumaczono
słowo "Mesjasz") była skierowana nie tylko do zamkniętego kręgu wybranych,
ale do całego świata. I właśnie ten "cały świat" stał się dla Pawła
terenem działania - a w jego czasach było to po prostu rzymskie imperium.
Jeżeli przyjrzeć się mapie ilustrującej rozwój wspólnot
chrześcijańskich w I wieku, to widać wyraźnie, że powstają one wokół
Morza Śródziemnego, i choć Paweł założył wiele z nich, to przecież
nie wszystkie. Koronnym przykładem jest, oczywiście, wspólnota w
Rzymie, której - jak wynika ze słów samego św. Pawła - nie zakładał,
a którą odwiedził w 61 r.
Zadziwiające są żywotność i siła tych pierwszych Kościołów.
Jak bardzo by się chciało dziś wśród naszych współwyznawców widzieć
taką świeżość i taki żar wiary! Trochę także w poszukiwaniu tego
żaru zaplanowaliśmy nasz cykl Śladami św. Pawła i dlatego podróż
rozpoczęliśmy od Tarsu, gdzie Paweł się urodził.
W Dziejach czytamy, że Paweł nie tylko nie wstydził się
swojego pochodzenia, ale wręcz chlubił się nim: Żyd z Tarsu, z pokolenia
Beniamina, gorliwy faryzeusz dwojga imion - Saul, Paulus. Wielu badaczy
twierdzi, że Żydzi w diasporze byli często bardziej religijni od
żydowskich mieszkańców Palestyny. Jak każde uogólnienie, i to pewnie
w 100% nie jest prawdziwe, ale dla nas ważne było, że właśnie w Tarsie
mógł zdobyć nie tylko doświadczenie w praktykowaniu wiary, ale -
dzięki specyfice miasta - także otwartość na świat kultury greckiej.
Jako ortodoksyjny Żyd, pewnie nie akceptował całej kultury greckiej,
ale przez codzienny z nią kontakt mógł się z nią bardziej oswoić.
Musiał być nieprzeciętnie uzdolniony, skoro wysłano go do Jerozolimy
do "stóp Gamaliela", aby nauczył się jeszcze lepiej służyć Bogu Jedynemu.
Odsyłając Czytelników do mapy, zwracam uwagę na odległości
w tym kraju. Wylądowaliśmy przecież po ok. 2 godzinach lotu w Istambule
i do Tarsu było dość sporo kilometrów. Po drodze przejeżdżaliśmy
przez Kapadocję. Red. Kołodziejski, jak zwykle, nie mógł się oprzeć
chęci utrwalenia tych miejsc. Myślę, że każdy, kto Kapadocję widział,
zrozumie go dobrze. Ponieważ nasz cykl realizujemy w stałym składzie
- operator Jarosław Mytych, kierownik produkcji Waldemar Flis i my,
prowadzący - jesteśmy dość dobrze "zahartowani" i rozumiemy autora,
który, narzucając "mordercze" tempo, chce po prostu Państwu jak najwięcej
pokazać w naszym programie. Ponad 4 tys. km i kilkanaście godzin
taśmy to w niespełna 2 tygodnie wynik całkiem przyzwoity.
Większość naszego czasu w Tarsie poświęcaliśmy (jak i
w prawie wszystkich pozostałych miejscach) na "ogrywanie" tych miejsc,
które mogły pamiętać Pawła. Przeważnie jednak są one poza terenem
zajmowanym przez miasto obecnie i dlatego większość dnia spędzaliśmy
na odludziu. Oczywiście, utrzymujemy wypracowaną przez lata konwencję
i w naszym cyklu widać także i dzisiejsze oblicze miejscowości. Dzisiejszy
Tars jest takim sobie, przeciętnym miastem i pewnie gdyby nie Paweł,
nikt by na nie nie zwracał uwagi.
Z Tarsu pojechaliśmy do Antiochii, czyli jeszcze bardziej
na wschód. Z tego niezwykłego miasta (tu przecież po raz pierwszy
nazwano nas chrześcijanami) planowaliśmy wracać do Istambułu wzdłuż
wybrzeża, gdzie znajdowało się najwięcej miejsc związanych z Pawłem.
Z Antiochią wiąże się śmieszna historia z żółwiem, który występuje
z nami w jednej z wersji. Pojechaliśmy na górę, z której pięknie
widać miasto, i na tym bezludziu spotkaliśmy wygrzewającego się w
słońcu żółwia. Oczywiście, musieliśmy wykorzystać tego typu atrakcję
i ten biedny żółw musiał trochę "pograć" przed kamerą.
Jednym z miast, które szczególnie utkwiło mi w pamięci,
była Myrna - miasto związane ze św. Mikołajem - z tym prawdziwym
św. Mikołajem Biskupem, a nie z namiastką lansowaną przez konsumpcyjną
cywilizację w postaci Dieda Moroza.
Z tym miastem łączy się także jedna z refleksji. Otóż
przez całą podróż nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że władzom tureckim
niespecjalnie zależy na popularyzowaniu śladów chrześcijańskiej przeszłości,
obecnych na ich ziemi. Pozwolenie na budowę nawet najmniejszej kaplicy
chrześcijańskiej uzyskać jest bardzo trudno. Za to każdy bez żadnych
przeszkód może wybudować meczet. Oczywiście, nie badaliśmy tych spraw,
ale muszę przyznać, że trudno było, jadąc przez kraj, nie mieć w
zasięgu wzroku chociaż najmniejszego meczetu, zaś ze znalezieniem
choćby śladu krzyża był już kłopot wielki. Okazało się też, że na
uczestnictwo we Mszy św. nie mieliśmy żadnych szans.
Jednym z ważniejszych problemów przy nagrywaniu naszych
programów Śladami św. Pawła jest zupełnie inna rzeczywistość "w kwestii
transportowej". Z całą pewnością Paweł nie miał takich jak my problemów
granicznych. Być może ciekawostką dla Czytelników będzie informacja,
że np. Damaszek (dziś w Syrii) może obejrzeć tylko ktoś, kto nie
ma w paszporcie żadnych wpisów z granicy izraelskiej. Także podążanie
śladami Pawłowymi z Troady (w obecnej Turcji) do Filippi (w obecnej
Grecji) nie jest tak proste, jak za czasów Pawła, który po prostu
wsiadł na jeden z licznych okrętów i po 2 dniach był na miejscu.
Dla nas moment przekraczania granicy Azji i Europy był niezwykły.
Zresztą most nad Bosforem i widok Istambułu, jaki się z niego roztacza,
sprzyja właśnie takiemu przeżyciu, a przecież Paweł po prostu przybył
z jednego miasta do drugiego w jednym zwartym organizmie, jakim było
rzymskie imperium.
Konieczność nagrywania poszczególnych sekwencji naszej
miniserii bez ścisłego zachowania kolejności opowiadanych wydarzeń
nie ułatwiała nam zadania. Do tego dochodziły przecież elementy nie
związane ze św. Pawłem, których pominąć nie mogliśmy w żaden sposób.
Byliśmy też w Efezie (ściślej pod dzisiejszym Efezem) i poza materiałami
związanymi ze św. Pawłem nakręciliśmy także odcinek związany z Wniebowzięciem
Maryi w Meryem Ana Evi. Oczywiście, nie przesądzaliśmy dawnego "sporu"
- czy Maryja wzięta została do Nieba stąd, czy - jak chce inna tradycja
- z Jerozolimy, gdzie pomiędzy murami starego miasta a Górą Oliwną
znajduje się kościół Zaśnięcia Matki Bożej.
Tak czy inaczej, nasz turecki etap rozpoczynaliśmy i
kończyliśmy w Istambule (odcinek poświęcony największej w swych czasach
budowli chrześcijańskiej - Hagia Sophia nadawaliśmy w czasie wakacji).
Zapraszam do oglądania naszych programów, a wkrótce wspomnienia
o kolejnym etapie naszych wędrówek. Najpierw Grecja, a za jakiś czas (jak Bóg pozwoli) jeszcze Rzym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



