Debata nad budżetem zdominowała ostatnie posiedzenie Sejmu.
Nic dziwnego, od kształtu bowiem budżetu zależą nie tylko finanse
państwa w przyszłym roku, ale i los tej kadencji parlamentu. Co ciekawe,
ta ostatnia sprawa przewijała się bardzo często w wystąpieniach nie
tyle posłów prawicy, zagrożonych ewentualną utratą władzy, ale w
buńczucznych wypowiedziach posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej,
którzy starali się przekonać wszystkich, że w Polsce nastąpiła pod
rządami AWS-u zapaść gospodarcza i cywilizacyjna i że tylko oni mają
lekarstwo na wszystkie polskie bolączki. Należy żałować, że to lekarstwo
skupia się na jednym: oddajcie nam rządy, a my was urządzimy. Przeżyliśmy
już to w poprzedniej kadencji parlamentu. Wszystkie obietnice poprawy
losu Polaków skończyły się tylko na słowach. Bo słowa w każdych ustach,
nawet największych kłamców, brzmią podobnie. A kto potrafi piękniej
mówić, ten dzisiaj zyskuje większe poparcie i aplauz. A na marginesie
można dodać, że jeśli wybory parlamentarne wygra SLD, to już niemal
całe państwo zostanie zawłaszczone przez tę formację, bo obecnie
mimo że rządzi AWS, pośród członków ciał kierowniczych, rad nadzorczych
i zarządów wszystkich niemal wielkich zakładów i spółek skarbu państwa
zasiada "bezpartyjny" korpus urzędniczy związany z dawnym PZPR-em,
czyli obecnym SLD.
Obecnie wielu polityków prawicy łapie się za głowę i
pyta, dlaczego Akcja Wyborcza Solidarność porwała się na tyle reform.
To był z całą pewnością polityczny błąd. Można też żałować, że przez
ostatnie trzy lata, będąc w koalicji z Unią Wolności, dopuszczono
do głosu liberalnych ekonomistów, co doprowadziło do wzrostu bezrobocia
z powodu wyprzedaży polskich zakładów. Na usprawiedliwienie można
dodać: czy nie byłoby błędem zaniechanie reform, bezradne obserwowanie,
jak Polska pogrąża się w długach i chaosie administracyjnym, brnie
w niewiadomą przyszłość?
Skoro więc reformy zostały wprowadzone, trzeba je poprawiać,
usuwać błędy. Trzeba też - myślę tu o budżecie na 2001 r. - poprawić
w komisjach sejmowych jego niedociągnięcia czy niejasności, pamiętając
jednak, że jest on na miarę możliwości, a nie na miarę potrzeb. Dlatego
lękam się trochę, że nie wszyscy posłowie podejdą odpowiedzialnie
do tych poprawek, że zamiast poprawiania budżetu według możliwości,
będą go poprawiać właśnie
według potrzeb. A to byłaby klęska. Przestrzegałbym więc,
aby zarówno partie i ugrupowania, jak i poszczególni posłowie nie
zabiegali tylko o to, aby coś wygrać dla jakiegoś regionu, zakładu
czy instytucji, ale aby racjonalnie ocenili nasze możliwości, aby
nie doszło do utraty kontroli nad wydatkami publicznymi.
Widać z tego, że uchwalenie tego budżetu będzie hamletowym "
być albo nie być" nie tylko dla AWS-u, ale i dla Polski. Odpowiedzialność
bowiem nakazuje, aby nie kierować się żadnymi skrajnościami: ani
zasadą, że skoro jest to nasz ostatni budżet, to możemy poszaleć,
bo kłopoty spadną na SLD, ani też drugą skrajnością - zaciśnijmy
ludziom pasa, bo niezadowolenie spadnie na tych, którzy przejmą po
wyborach władzę. Ten budżet pokazuje, że nie można zwiększać dochodów
na papierze. Można dzielić tylko to, co da się wypracować. Skoro
nie ma więc pieniędzy na wszystko, trzeba mądrze je wydać na to,
co najpotrzebniejsze.
Nie dziwię się więc strajkującym pielęgniarkom, bo jest
to już chyba ostatni zawód, w którym nie dokonano ustawowych regulacji,
spychając wszystko do formuły, że placówki zdrowia są samodzielnymi
jednostkami budżetowymi i muszą sobie same z problemem poradzić.
Nie poradzą sobie, bo nie można słabego pływaka nagle wystawić do
zawodów pływackich. Dobrze więc się stało, że Sejm uczynił już pierwszy
gest w kierunku pielęgniarek, czyli dokonał podwyższenia składki
na ubezpieczenie zdrowotne o 0,25% czyli do wysokości 7,75%. Oznacza
to, że kasy chorych będą miały 800 mln zł więcej, co pozwoli z całą
pewnością na zmiany także w polityce płacowej. Choć więc ostateczna
decyzja o podwyżkach pensji w służbie zdrowia zależy zawsze od dyrektora
ośrodka zdrowia, jednak dodatkowe pieniądze pozwolą kasom chorych
na zawieranie wyższych kontraktów.
Dodać trzeba, że podwyższenie składki nie uszczupli naszych
dochodów - po prostu inaczej będą dzielone pieniądze, które idą na
podatek od dochodów. Straci więc na tej operacji budżet państwa,
bo więcej pieniędzy z podatków pójdzie do kas chorych. Ogółem kasy
chorych otrzymają w 2001 r. 24 mld zł (o 1 mld zł więcej niż w roku
bieżącym). Wzrosną również kwoty na programy polityki zdrowotnej
czy leczenie finansowane bezpośrednio z budżetu państwa.
Może więc uda się ugasić strajk pielęgniarek, czy jednak
po nowelizacji Karty Nauczyciela nie zaprotestują nauczyciele? Warto
może w kilku zdaniach napisać, o co chodzi, na czym polegał błąd
Ministerstwa Edukacji, który obecnie Sejm chciałby naprawić. Otóż
znowelizowana w 1999 r. Karta Nauczyciela daje gwarancję godziwego
wynagradzania pracowników oświaty. Jednak błąd w ustawie spowodował
ogromne kłopoty finansowe dla samorządów terytorialnych i budżetu
państwa. Polegał on na tym, że znalazł się w art. 30 ust. 5 zapis,
iż płaca zasadnicza nauczyciela, określana rozporządzeniem Ministra
Edukacji Narodowej, nie może być niższa niż 75% średniego wynagrodzenia.
Zapomniano jednak o tym, że płaca zasadnicza nauczyciela nie jest
czymś stałym, ale wchodzi do niej mnóstwo dodatków (za wysługę lat
w wysokości średnio ok. 16% wynagrodzenia zasadniczego; "trzynastka"
stanowiąca 8,5%; fundusz nagród - 1%; dodatki funkcyjne i motywacyjne,
które średnio stanowią 4%; wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe
- ponad 11%). W ten sposób rejestr dodatków, które muszą być nauczycielom
wypłacane, spowodował wzrost płacy zasadniczej do ok. 115% średniego
wynagrodzenia w gospodarce. Jest to oczywisty błąd logiczny, który
musi zostać usunięty, aby przywrócić spójność sejmowej ustawy oraz
nie narazić budżetu na poniesienie kosztów błędu w wysokości 1,8
mld zł.
Nie chodzi więc o to, aby nauczycielom obciąć podwyżki,
ale o to, aby były zgodne z Kartą Nauczyciela. Krótko pisząc, według
Karty nauczyciel mianowany w 2001 r. będzie zarabiać średnio 2117
zł, a w roku 2002 - ok. 2400 zł. Ponadto w wyniku tej poprawki w
przyszłym roku w większym stopniu zostaną dofinansowani nauczyciele
z dłuższym stażem pedagogicznym (w tym roku struktura płac sprzyjała
nauczycielom ze stażem od 5 do 10 lat). Jednym słowem, ta nowelizacja
nie burzy systemu awansu zawodowego nauczycieli, ponieważ pozostaje
zapis z Karty Nauczyciela o wynagrodzeniach, to znaczy nauczyciel
stażysta będzie zarabiał na starcie 82% średniego wynagrodzenia,
nauczyciel mianowany - 175% w porównaniu ze stażystą, a nauczyciel
dyplomowany - 225%.
Tak krawiec kraje, jak materiału staje - chciałoby się
zamknąć te refleksje. Ktokolwiek będzie rządził, stanie przed tymi
samymi problemami do rozwiązania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu