Polska stanowi małą część ziemskiego globu, jednakże z nim
ściśle złączoną i dzielącą jego problemy. Jest ich, oczywiście, wiele.
Hen, poza nimi, w głębokim tle, przebija się przez bieżące wydarzenia
odwieczna walka szatana z Bogiem o nieśmiertelne dusze ludzkie. Przybiera
ona różne postacie i nigdy nie ustaje.
Wiek XX przeżywał ją w trojakim wcieleniu. Najpierw w
latach 1917-89 postać apokaliptycznej bestii miał komunizm. Między
rokiem 1933 a 1945 usiłowała wejść w tę rolę Rzesza Niemiecka Adolfa
Hitlera. Obie padły, lecz nie bezpotomnie.
W drugiej połowie XX wieku pojawiła się trzecia bestia.
Narodziła się bez rozgłosu, z głową przykrytą czapką niewidką. Nie
wiemy nawet, czy ukształtowała się w niej jedna tylko centrala kierownicza,
czy wiele mniejszych głów. Znamy natomiast ich działania i szkody,
jakie z nich wynikają. Trzeba powiedzieć, że są one olbrzymie i dokonywane
z niebywałym mistrzostwem. Swą skutecznością budzą przerażenie i
nasuwają skojarzenia, że oto już nadchodzą czasy ostateczne.
Dał temu wyraz, jeszcze w 1976 r., ówczesny polski kardynał
Karol Wojtyła, mówiąc, że "stoimy obecnie w obliczu największej historycznej
konfrontacji, przez jaką ludzkość kiedykolwiek przechodziła". Dalsze
24 lata potwierdziły tę wypowiedź. Oto świat coraz więcej odwracał
się od Boga i stworzył sobie ateistyczną cywilizację, nazwaną przez
Ojca Świętego Jana Pawła II cywilizacją śmierci, w przeciwieństwie
do chrześcijańskiej cywilizacji miłości.
Cywilizacja śmierci wzięła swą nazwę z przyzwalania na
aborcję w najszerszych rozmiarach. Zginęły w ten sposób i nadal giną
miliony dzieci nienarodzonych. Godzi się też ona na eutanazję i popiera
wynaturzenia seksualne. Przyjęły ją przede wszystkim ruchy lewicowe,
popularnie nazywane lewicą laicką. Niestety, duża część rządów i
partii politycznych w świecie zalicza się do nich. Dysponują one
wielką potęgą materialną i mają ogromne wpływy na losy państw i narodów.
Chodzą wieści, że planują utworzenie globalnego państwa świata, w
którym niepodzielnie panować będzie owa bezbożna cywilizacja.
Znamienne oznaki jej działalności dały znać o sobie w
końcu lat pięćdziesiątych naszego wieku. Bestia ta rzuciła się najpierw
na przejaw kultury, który przez wieki napełniał ludzi szlachetnymi
uczuciami i łączył ich ze sobą. Oto świat usłyszał nowy rodzaj muzyki.
Wywoływał on, zwłaszcza wśród młodzieży, nieopanowany szał i podniecenie
seksualne, którym towarzyszyło bezmyślne niszczenie. W piekielnym
rytmie bębnów i elektrycznych gitar budziły się najniższe instynkty.
Środki masowego przekazu rozpowszechniały po całej kuli ziemskiej
tę muzyczną zarazę.
W 10 lat później rozpoczęły się zaburzenia wśród młodego
pokolenia, które dały początek tzw. rewolucji seksualnej. Kościół
katolicki narażony został na silne ataki, by zmienił lub przynajmniej
złagodził Dekalog. Szerzyły się coraz powszechniej zwyrodnienie seksualne
i swoboda obyczajowa. Kształtował się odmienny typ człowieka, który
uznał, że w miejsce nieistniejącego Boga on stał się istotą najdoskonalszą.
Nie rozróżniał już zła od dobra, a swe przyjemności wynosił do roli
prawa najwyższego. W ślady te poszły reformy w pedagogice, które
w krótkim czasie zdemoralizowały młodzież i znacznie obniżyły poziom
nauki w szkołach. Modne stały się "szkoły bez stresów", gdzie upadł
autorytet nauczycieli, a uczniom wszystko było wolno.
Zadziwiający był brak przeciwdziałania na te jawne przecież
niedorzeczności w zdrowszej i rozsądniejszej części społeczeństw
zachodnich, a także u władz państwowych. Niemożliwe, by one nie zdawały
sobie sprawy z rozkładowego oddziaływania na naród i państwo.
Ojciec Święty Jan Paweł II ostrzegał świat przed następstwami
porzucania Przykazań Bożych. Podkreślał mocno, że wszelkie działania,
które je naruszają, muszą zakończyć się niepowodzeniem, nie harmonizują
bowiem z porządkiem stworzonego przez Boga naszego świata. Po pewnym,
dłuższym czy krótszym, czasie każda idea czy twór bezbożny rozpadnie
się. Pomyślne zjednoczenie ludzkości możliwe jest tylko na gruncie
wiary chrześcijańskiej. Narody, które odwracają się od Boga, czeka
w przyszłości jedynie katastrofa.
Tymczasem współczesne próby jednoczenia kuli ziemskiej
ograniczają się do spraw politycznych i ekonomicznych, sprawy ducha
zostawiając wpływom cywilizacji śmierci. Widoczne to jest na terenie
Unii Europejskiej, która odżegnuje się w swym zarządzaniu i ustawodawstwie
od Praw Bożych. Nie zraża to Ojca Świętego, który lewicową laickość
Unii traktuje jako zjawisko przejściowe. Do nas, Polaków, woła: "...nie lękajcie się...!". Równocześnie powołuje nas do walki z bezbożnymi
prądami ducha, które jak groźna epidemia ogarniają ludzkość.
Polska doświadczała przez kilkadziesiąt lat (1945-89)
oddziaływania komunizmu niszczącego chrześcijaństwo. Nie uległa mu,
ale jej siły wewnętrzne niewątpliwie osłabły. Po roku 1989 dosięgnęła
nas potężna fala zachodniej cywilizacji. Niestety, była to cywilizacja
śmierci. Równocześnie wielkie mocarstwa Zachodu ruszyły do politycznego
i gospodarczego zdominowania byłych krajów demokracji ludowej.
Tak więc zostaliśmy bardzo szybko opanowani i podporządkowani
ośrodkom światowych potęg w Brukseli i w Waszyngtonie. Nikt nas nie
pytał, czy chcemy wejść do nowego systemu gospodarczego i politycznego.
Gospodarka rynkowa i ustrój demokratyczny wkraczały nad Wisłę jak
do kraju zdobytego, nie troszcząc się o jego dobro. Za nimi rozlewała
się szeroko cywilizacja śmierci. Walka z nią zaczęła się już przed
dziesięciu laty. Ponieśliśmy w niej ciężkie straty, lecz zaprzestać
jej nie możemy.
Nasuwa się w tej sytuacji pytanie, jak to dalej czynić?
Wiemy, że chodzi o nawracanie świata, o miliardy ludzi
rozsianych po olbrzymich przestrzeniach kuli ziemskiej. Niech to
nas nie przeraża. Przed dwoma tysiącami lat garstka Apostołów ruszyła
z Palestyny, by głosić naukę Chrystusa po całym ogromnym imperium
rzymskim i daleko poza jego granicami. Duch Święty ich prowadził
i wspierał.
Dzisiaj także będzie nam pomagał. Nawracanie świata zaczynajmy
od własnego serca. Najpierw w nim musi zapanować Chrystus. Trzeba
mu ofiarować swoją wolę i chęci kochania Go ponad wszystko. To nie
jest łatwe. O naszej miłości świadczyć będzie wyrzekanie się własnego
egoizmu i czyny potwierdzające, że nie żyjemy dla siebie, lecz dla
pełnienia woli Stwórcy, że odważamy się trudzić i cierpieć dla Niego.
Cywilizacja śmierci chce nas oddalić od Boga. Nie pozwólmy
na to. Nie dajmy się od Niego odsunąć. Szukajmy swego Stwórcy wszędzie
tam, gdzie przebywamy. Nie zrażajmy się tym, że z wielu dziedzin
życia bezbożne prądy starają się Go rugować. Swoją postawą świadczmy,
że Bóg istnieje. Nośmy przy sobie Jego znaki: różaniec, szkaplerz,
medalik. W domu niech krucyfiks i wizerunki święte przypominają o
Jego obecności i skłaniają do częstych modlitw. Wszyscy, z którymi
się stykamy, powinni odczuwać, że jesteśmy ludźmi wierzącymi i wykonującymi
Przykazania Boże, a co więcej, że gotowi jesteśmy znosić dla Boga
cierpienia. Przez taką postawę i dobre uczynki wpływamy na bliźnich,
pomagając im zbliżyć się do Boga.
Być może wokół nas pocznie się tworzyć mały obszar Królestwa
Chrystusa. Być może nasze postępowanie nie da żadnych widocznych
wyników. Zewnętrzny sukces nie jest tu istotny. Niepowodzenie nie
ma większego znaczenia. Liczy się nasza dobra wola i poniesione trudy
dla Boga. Cierpienia mają wagę ogromną. Ofiarowane w dobrej intencji,
wyjednują Miłosierdzie Boże. Miliony nieszczęśliwych, chorych, niedołężnych
stać się może obrońcami Ojczyzny lub współuczestnikami nawracania
świata.
Spójrzmy na świętych Pańskich! Potrafili oni dla sprawy
Bożej znosić największe cierpienia, nie wahając się nawet oddać życia.
Bóg udzielał im łask ogromnych. Dokonywali wtedy dzieł nadludzkich.
Bez pomocy z nieba nie byłoby to możliwe. Wszechmoc Boża jest jednak
nieograniczona, a hojność Jego nie zna miary dla tych, którzy Go
kochają.
Nadszedł czas, w którym nie da się już uniknąć decyzji.
Albo stoczymy się na manowce szatańskiej cywilizacji śmierci, wybierając
życie wygodne, wielbiące pieniądz i własny egoizm, albo podejmiemy
trud nawracania świata przez wykonywanie woli Stwórcy, działając
na rzecz bliźnich i cywilizacji miłości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu