Wybór L. Balcerowicza na szefa Narodowego Banku Polskiego wzbudził
ogromne emocje nie tylko w Sejmie, ale w całym kraju. Wieloletni
minister finansów utożsamiany przez środowiska prawicy ze zniszczeniem
narodowego kapitału miałby teraz doprowadzić do upadku Bank Centralny
- takie obawy zaprzątnęły umysły wielu Polaków. Nie bez powodów sądzono,
że cała energia L. Balcerowicza na nowym stanowisku może skupić się
wyłącznie na problemach monetarnych albo że ulegnie on naciskom zagranicznych
ośrodków opiniotwórczych, zabójczych dla polskich przedsiębiorców.
Obawiano się tego, bo faktycznie trudno byłoby wskazać, który sektor
gospodarki w latach rządów L. Balcerowicza był przez niego wspierany.
Przeciwnie, jego skrajnie liberalne poglądy ekonomiczne paraliżowały
działania każdego rządu, w którym pracował, hamowały czy - jak się
fachowo to określa - schładzały narodową gospodarkę, ponieważ liczył
się dla niego tylko spadek inflacji. Niska, jednocyfrowa obecnie
inflacja jest z całą pewnością zasługą prof. L. Balcerowicza, jaką
jednak cenę zapłaciły za to polskie przedsiębiorstwa, jak ogromnie
wzrosło bezrobocie! Czy więc takiego menadżera potrzebował Narodowy
Bank Polski?
Pisząc o emocjach w samej Akcji Wyborczej Solidarność,
trzeba wspomnieć, że posłom dwukrotnie przypominano na piśmie, iż
obowiązuje ich absolutna dyscyplina w głosowaniu za Balcerowiczem,
a jej naruszenie spowoduje wykluczenie z klubu. Jak wiadomo, dyscyplinę
naruszyło kilkunastu posłów "Akcji", w tym trzech zagłosowało przeciwko
temu wyborowi. W sumie więc L. Balcerowicz przeszedł zaledwie pięcioma
głosami. Za jego powołaniem głosowało 226 posłów AWS i UW, przeciw
było 214 posłów SLD i PSL oraz kół prawicowych. Wymagana bezwzględna
większość przy 440 obecnych wynosiła 221 głosów. Można jeszcze dodać,
że samo głosowanie było przesuwane, trwała bowiem procedura sprawdzająca,
czy rezygnacja Hanny Gronkiewicz-Waltz nie ma wady prawnej, została
bowiem złożona na ręce Prezydenta, tymczasem organem powołującym
Prezesa NBP jest Sejm RP. Ponadto w ostatniej chwili pojawił się
również problem certyfikatu kandydata, czyli sprawdzenia przez UOP,
czy może on zostać dopuszczony do tajnych informacji. Jednak i tę
sprawę rozwiązano, uznając, że należy tego dokonać przed złożeniem
przysięgi.
Analizując sytuację, do jakiej doszło, trzeba podkreślić,
że historia nie ma litości. To Prezydent w tym przypadku rozdawał
karty. Prezesa Narodowego Banku Polskiego powołuje Sejm na wniosek
Prezydenta. Tak mówi ustawa. Jak wiadomo, prezydent Kwaśniewski przedstawił
najpierw opinii publicznej pięciu kandydatów, a przed podjęciem
ostatecznej decyzji spotkał się z przedstawicielami klubów parlamentarnych
i dopiero potem wysunął na to stanowisko L. Bacerowicza. Czy można
było negocjować dalej, albo inaczej, czy ktoś mógłby się spodziewać,
że Prezydent zaproponuje na to stanowisko kogoś z prawicy? Nie łudźmy
się, każdy kolejny kandydat byłby gorszy od pierwszego, a ciągnący
się spór o to stanowisko wpłynąłby bardzo niekorzystnie na wizerunek
Polski na Zachodzie.
Oczywiście, już i tak źle się stało, że dotychczasowa
Prezes zrezygnowała z kierowania Narodowym Bankiem Polskim na rzecz
objęcia stanowiska wiceprezesa w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju
w Londynie. Ktoś nazwie to wyróżnieniem, dla mnie jest to ze strony
H. Gronkiewicz-Waltz absolutnie nieodpowiedzialna decyzja. To godne
napiętnowania postępowanie, kiedy ktoś tak doskonale znający polski
rynek finansowy, osoba wybrana przez Sejm na to zaszczytne stanowisko,
przerywa kadencję, by przejść do pracy w obcym, zachodnim banku.
Żadne stanowisko zagraniczne nie może być dostatecznie atrakcyjne,
aby zrzec się polskiego urzędu w trakcie kadencji.
Skoro tak się stało, rozważmy dalej, dlaczego posłowie
AWS-u, wielu z zaciśniętymi zębami, zagłosowało za L. Balcerowiczem.
Czy ten wybór ma jakieś pozytywy? Oczywiście, może mieć. L. Balcerowicz
zna się lepiej na finansach niż na ekonomii, dlatego można się spodziewać,
że jego dotychczasowa polityka, jaką była walka z inflacją, zdominuje
jego działanie. Można sądzić, że bez takiego szkodzenia gospodarce
jak dotychczas, polityka NBP w odniesieniu do stóp procentowych,
kursu walutowego czy rezerw obowiązkowych tworzonych przez banki
komercyjne znajdzie w nim odpowiedniego człowieka. AO propos inflacji,
to należy oddać sprawiedliwość L. Balcerowiczowi. Jest jego zasługą
obecna silna złotówka, ale czy nie stało się to za cenę osłabienia
tempa wzrostu gospodarki? Ceną silnej polskiej waluty jest m.in.
katastrofalny deficyt płatniczy w bilansie handlowym. Np. od wielu
lat marka niemiecka nie przekracza dwóch zł, tymczasem inflacja w
tych latach wyniosła ponad 30%. Płacą za to polscy przedsiębiorcy,
wszyscy, którzy biorą wysoki kredyt, a muszą sprzedawać w Niemczech
od lat po tych samych cenach.
Nasuwa się też pytanie, czy ten czołowy polityk Unii
Wolności przemieni się obecnie w apolitycznego fachowca. Śmiem sądzić,
że niełatwo przyjdzie mu zrzucić z siebie zbroję orędownika jedynie
mądrej partii służącej dobrze Polsce. Nie opuści go też cała plejada
młodych, pełnych nonszalancji i zadufanych w sobie ludzi, którzy
z Ministerstwa Finansów przeniosą się teraz do siedziby NBP. Czy
z ich pomocą zostanie zagwarantowana niezależność banku centralnego
od bieżących nacisków i opcji politycznych?
AWS zagłosował za L. Balcerowiczem, widząc pełną mobilizację
na lewicy, aby utrącić kandydata Prezydenta na prezesa NBP. Trudno
do końca zrozumieć, dlaczego L. Miller nie pozwolił posłom SLD przypodobać
się ani prezydentowi Kwaśniewskiemu, ani Unii Wolności. Czyżby już
rozpoczęła się próba sił pomiędzy "prozachodnim" Prezydentem a "prowschodnim"
Przewodniczącym SLD? Nie ulega bowiem wątpliwości, że wysunięcie
przez Prezydenta kandydatury L. Balcerowicza na prezesa NBP to chęć
przypodobania się międzynarodowej finansjerze, a także tworzenie
sobie własnego zaplecza w sytuacji, gdyby doszło do iskrzenia z "
kanclerzem" - jak za kulisami określa się L. Millera. Na pewno Polska
na tych postkomunistycznych zagrywkach nic nie zyska.
W obliczu tych oraz innych politycznych problemów, jakie
nas czekają, nie ukrywam, że wagą poparcia L. Balcerowicza było dotrwanie
do końca obecnej kadencji parlamentu. I nie ma znaczenia, czy w tej
sprawie zawarto jakiś kontrakt. Nie chodzi mi też o to, aby tłumaczyć
to poparcie jakimiś wydumanymi szlachetnymi intencjami. To był polityczny
wybór z kilku powodów: 1) aby nie narazić Polski na poważny kryzys
polityczny; 2) aby nie dopuścić lewicy do władzy na wiosnę; 3) aby
pozwolić jeszcze zaowocować reformom; 4) aby doprowadzić wiele bardzo
ważnych spraw do finału. Nie o wszystkim można pisać wprost. Mam
jednak nadzieję, że mądremu dość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu