W każdym dniu naszego życia jakoś wyrażamy zaufanie wobec innych
ludzi. Mówimy do drugiego człowieka: Wierzę, że jest prawdą to, co
mówisz, że nie zapomnisz o tym, co obiecałeś... Tak i dziś słyszymy,
że Piotr zaufał swojemu Mistrzowi, kiedy powiedział: "...na Twoje
słowo zarzucę sieci". Nie dziwimy się, że tłum cisnął się do Pana
Jezusa, żeby Go słuchać, ale kiedy ci rybacy, którzy trudzili się
całą noc i nic nie ułowili, jednak posłuchali Pana Jezusa, to był
znak, jak wielkim darzyli Go zaufaniem. Bo Jezus zna możliwości,
o których my nie mamy pojęcia. Piotr, świadom swojej niegodności,
słabości, powiedział: "Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek
grzeszny". Ale po tym niezwykłym połowie ryb zrozumiał tę prawdę,
którą trochę później tak wyraził Paweł Apostoł: "Wszystko mogę w
Tym, który mnie umacnia" (Flp 4, 13). To nie tylko Apostołowie, nie
tylko biskupi i kapłani... Wszyscy jesteśmy powołani, aby być "rybakami
ludzi". Ten sam Duch Boży umacnia i nas, aby w stosownej chwili być
gotowym i zdolnym złowić w tę Bożą sieć człowieka - nie dla siebie,
lecz dla Bożej sprawy. Uczniów Pana, którzy łowili całą noc bezskutecznie,
ogarniało nie tylko znużenie, ale i zwątpienie. A jednak zaufali,
uwierzyli Jego słowu. Tak i my dziś słyszymy często o "nowej ewangelizacji". Myślimy wtedy najpierw o nadzwyczajnych, nowoczesnych metodach.
A tymczasem jest to przede wszystkim świadectwo życia z wiary, takie
codzienne, zwyczajne, często trudne, jak ten całonocny połów ryb.
Ludzie - po ludzku mówiąc - tacy bez społecznego znaczenia, bez urzędowych
pełnomocnictw, kiedy pokornie myślą i mówią: "Na Twoje słowo", stają
się apostołami Bożej sprawy. Z ich życia, z tych małych pozornie
walk, zwycięstw i cierpień tworzy się sieć, która łowi dla nieba.
Ta sieć umacnia się, im bardziej ci ubodzy duchem, słabi, często
chorzy, są ze sobą złączeni słowem Ewangelii. Oni nie stosują siły
ani przemocy, oni tylko łakną i pragną sprawiedliwości, oni za tę
Jezusową sprawiedliwość są często prześladowani.
Taką wiarę nosił w swoim sercu Paweł Apostoł, kiedy pisał,
jak to dziś czytaliśmy: "Chrystus, który umarł i zmartwychwstał,
który ukazał się Kefasowi (Piotrowi), a potem Dwunastu i więcej niż
pięciuset braciom równocześnie, ukazał się także i mnie jako poronionemu
płodowi. Lecz za łaską Bożą jestem tym, czym jestem". Podobne wewnętrzne
doświadczenie przeżył prorok Izajasz, który najpierw widzi Pana na
wysokim tronie i serafinów wołających tak potężnie: "Święty, Święty,
Święty" aż "zadrgały futryny drzwi", a prorok przerażony woła: "Biada
mi! Jestem zgubiony!" Potem otrzymuje to szczególne oczyszczenie
kawałkiem rozżarzonego węgla i kiedy słyszy Boże pytanie: "Kogo mam
posłać?" - odpowiada bez lęku: "Oto ja, poślij mnie!" Do tej sceny
nawiązywała przedsoborowa liturgia, kiedy kapłan przed Ewangelią
modlił się: "Oczyść serce moje i wargi moje, wszechmogący Boże, któryś
wargi Izajasza proroka, rozżarzonym węglem oczyścił". Każdy z nas,
najzwyklejszych ludzi, ma prawo tak myśleć i tak modlić się, kiedy
uświadamia sobie, że i on jest posłany, aby głosić Ewangelię i "łowić
ludzi dla królestwa Bożego".
Pomóż w rozwoju naszego portalu