- Zdawało mi się, że w naszym małżeństwie wszystko układało
się jak najlepiej. Byłem z tego dumny. Gdy przed trzema laty ktoś
zaproponował nam wyjazd na "Spotkania Małżeńskie", powiedziałem,
że nam to jest niepotrzebne, bo między nami nie ma żadnych konfliktów...
Ale zauważyłem, że od roku kontakty z żoną zaczęły stawać się coraz
bardziej rutynowe, był w nich jakiś chłód, obojętność, chociaż nie
było otwartych konfliktów. Żona chodziła zaniedbana, przestała się
uśmiechać, nie miała ochoty na rozmowę. Czasem chciałem jej coś opowiedzieć,
podzielić się z nią problemami z pracy, ale ona wzruszała ramionami,
odzywała się półsłówkami i odchodziła do dzieci. A ja tęskniłem za
tą moją wybraną, ładnie ubraną i wesołą dziewczyną, z którą ożeniłem
się osiem lat temu...
Żona już wcześniej chciała pojechać na te rekolekcje,
w końcu i ja się zdecydowałem. Teraz wiem, że ja za mało interesowałem
się żoną. Myślałem bardziej o sobie i swoich sprawach niż o niej
- powiedział ktoś po rekolekcyjnych "Spotkaniach Małżeńskich". A
jego żona dodała:
- Tak, wszystko było u nas dobrze od strony zewnętrznej,
ale ja po prostu nie czułam się kochana. Dla męża była tylko praca
i praca. Ale teraz wiem, że gdybym ja bardziej była "dla niego",
a nie tylko "dla siebie", to tej pracy może byłoby mniej. Zajęta
sobą, nie wysłuchiwałam męża, nie rozumiałam go. Nie chciałam rozumieć,
bo uważałam, że sama wiem lepiej, jak ma wyglądać nasze życie. Na
tych rekolekcjach przypomnieliśmy sobie to, co nas najbardziej łączyło
dawniej, to, co się nam zgubiło, zwłaszcza w ciągu ostatnich trzech
lat, i na tym będziemy teraz budować na nowo. Wiemy już, że nie warto
zaniedbywać siebie. Te rekolekcje były zaskakującym odświeżeniem
naszego małżeństwa. Udało się zrzucić ciężar rutyny i obojętności,
który nam tak bardzo przeszkadzał we wzajemnych kontaktach. Musimy
tylko pilnować, by nie narósł na nowo. Chyba udało nam się spotkać,
bo ostatnio to się raczej rozmijaliśmy...
To małżeństwo pojechało na "Spotkania Małżeńskie", jak się
wydaje, w ostatniej chwili przed poważnym kryzysem, który im zagrażał.
Kryzys wzajemnej więzi jest naturalną konsekwencją codziennego zabiegania,
troski o pieniądze, o obiad, o dzieci i braku troski o siebie nawzajem;
braku zwyczajnej życzliwości, uśmiechu, przytulenia nie tylko dzieci,
ale siebie nawzajem. Jest zwyczajnym skutkiem opadnięcia gorących
uczuć, które nie pielęgnowane, po prostu wygasają. Dlatego od samego
początku małżeństwa warto troszczyć się o to, by wzajemne uczucia
dojrzewały, nie tracąc na pięknie, żywości i sile. Nie mogą jednak
pozostać takie same, jak w narzeczeństwie.
Nie wolno czekać na kryzys i dopiero wtedy szukać pomocy,
ale właśnie wtedy, gdy czujemy, że jest nam dobrze razem, że nie
ma poważnych konfliktów, warto pojechać na "Spotkania Małżeńskie",
by odkryć nowe sposoby wyrażania miłości, nowe drogi prowadzące do
coraz pełniejszego SPOTKANIA ze sobą nawzajem i z Bogiem. Doświadczenie
pokazało, że odkrycia dokonane właśnie na tych rekolekcjach rozwijają
nie tylko wzajemne kontakty męża i żony, ale mają wpływ także na
ich relacje z dziećmi, dalszymi członkami rodziny, współpracownikami,
innymi ludźmi. Pomagają odkryć, w jaki sposób w codziennym życiu
realizować wezwanie Jezusa, by kochać się nawzajem tak jak On nas
umiłował (por. J 13, 34 ). Niezależnie od tego, czy jesteśmy w pierwszym
roku małżeństwa, czy też mamy już za sobą kilkanaście lub kilkadziesiąt
lat wspólnego życia.
Organizujemy te spotkania od przeszło dwudziestu lat.
Uczestniczyło w nich już ok. 11 tys. małżeństw. To świadectwa uczestników
zachęcają nas do rozwijania tych rekolekcji. Dlatego ponownie na
nie zapraszamy...
Rekolekcje rozpoczynają się w piątki o godz. 17.30, a
kończą w niedziele ok. godz. 15.00. Prowadzą je małżeństwa i kapłan.
Uczestnictwo wiąże się z wyjazdem na dwie doby do domu rekolekcyjnego.
Koszty pobytu są dostosowane do indywidualnych możliwości uczestników.
Podajemy terminy najbliższych "Spotkań Małżeńskich" oraz telefony,
pod które można kierować osobiste zgłoszenia obojga małżonków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu