Krzysztof Darewicz pisze w korespondencji z Waszyngtonu pt. Przekreślenie polityki Clintona w Rzeczpospolitej z 23 stycznia o radykalnym odejściu nowego prezydenta USA George a W. Busha od proaborcyjnej polityki Clintona. Według Darewicza: "Nowy prezydent Geoge W. Bush postanowił zabronić finansowania z federalnych funduszy działalności organizacji międzynarodowych, w tym agend ONZ, które w ramach promowania kontroli urodzin propagują aborcję. - Prezydent nie popiera wydawania pieniędzy podatników na zabiegi usuwania ciąży - oznajmił w poniedziałek rzecznik prasowy Białego Domu Ari Fleischer".
Clintonowscy wandale
Reklama
Anna Rogozińska-Wickers przytacza szokujące informacje w korespondencji
z Nowego Jorku pt. Stany Zjednoczone. Co zastał George W. Bush w
Białym Domu. Dowcipnisie czy wandale (Rzeczpospolita z 27 stycznia). Według korespondencji, ekipa Clintona zostawiła Biały Dom w stanie
niemałej dewastacji, uszkadzając wiele komputerów, umieszczając napisy
obelżywe dla Busha i... rabując, co się dało. Szczególnie kompromitujący
clintonowców jest fakt, że po ostatniej podróży Clintona z Waszyngtonu
do Nowego Jorku z samolotu, którym leciał, zniknęły: porcelanowa
zastawa, srebrne sztućce, solniczki, pieprzniczki oraz koce i poduszki.
W tejże Rzeczpospolitej Maciej Rybiński napisał w komentarzu pt.
Kwestia smaku: "Prezydent Clinton pożegnał się z Białym Domem w bulwersującym
stylu. Jego ekipa pozostawiła po sobie poprzecinane linie telefoniczne,
poniszczone meble, obsceniczne rysunki na ścianach i sprośne nagrania
na automatycznych sekretarkach (...) odejście następuje w atmosferze
sztubackich figlów i sklepikarskich interesów. Zdaje się, że zmienia
się poczucie smaku i wstydu. Niesmacznych gestów nikt się już nie
wstydzi".
Znamienne, że poza Rzeczpospolitą żadna z wpływowych
polskich gazet nie poinformowała o głupawych wybrykach i rabunkach
na odchodne, popełnionych przez ekipę Clintona. Można by sobie natomiast
wyobrazić, jaki wrzask ogarnąłby całe polskie "poprawne politycznie"
media, gdyby podobne wybryki popełnione zostały przez jakąś prawicową
ekipę polityczną.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Uwaga, prokurator gryzie
Polityka z 27 stycznia informuje o prokuratorze Jacku K., który znalazł się na 17. miejscu listy skandalistów minionego roku, ułożonej przez czytelników Gazety Wyborczej. "Zaszczyt" wpisania na listę skandalistów zawdzięcza temu, że po pijanemu ugryzł na ulicy kobietę w palec.
Sędzia uchodzi przed więzieniem
Były płocki sędzia Roman R. pięć i pół roku temu po pijanemu (2 promile alkoholu we krwi) przejechał samochodem 7-letniego Krystiana Z. Po śmierci chłopca aż trzy i pół roku trwały korowody z procesem. Wyrok wydano dopiero 22 grudnia 1998 r., skazując sędziego na cztery lata pozbawienia wolności. Według opisującej całą sprawę Anny Ferens (Sędzia chory na wyrok, Gazeta Wyborcza z 25 stycznia), przez ponad 2 lata od wyroku skazującego sędzia skutecznie unika pójścia do więzienia, przesyłając kolejne wnioski lekarskie o odroczenie (m.in. ze szpitala psychiatrycznego). "Zły stan zdrowia" nie przeszkadza mu jakoś jednak w tym, że jest wziętym radcą prawnym i prowadzi biuro w centrum Płocka.
"Dintojra" nad ministrem Kaczyńskim
Reklama
Minister Lech Kaczyński usilnie próbuje uzdrowić patologiczne
wręcz stosunki w wymiarze sprawiedliwości, a ma nawet dobrać się
do przestępców z "elitki". Naraził się już za to wielu wpływowym
osobom. Redaktor naczelny Nowego Państwa Anatol Arciuch pisze w tekście
Dintojra (z 26 stycznia) o "widowisku, jakie niedawno zafundowała
telewidzom w Kropce nad i Monika Olejnik, organizując swoistą dintojrę
nad min. Kaczyńskim, przy udziale trzech wpływowych polityków obracających
się w kręgu służb specjalnych, w tym jednego byłego koordynatora
tych służb i jednego ich byłego (...) wysokiego funkcjonariusza".
Arciuch powołuje się na opinie sugerujące, że "niezwykle energiczna
i gwałtowna kampania na rzecz jak najszybszego odwołania Lecha Kaczyńskiego
ma związek z wszczęciem postępowania w sprawie gazociągu jamalskiego.
A więc może jest (...) podyktowana (...) chęcią ukręcenia łba sprawie,
która zdaje się wyrastać na jedną z największych afer III Rzeczypospolitej".
Całą sprawę szeroko omawia również Teresa Kuczyńska w
tekście Na linii strzału... (Tygodnik Solidarność z 26 stycznia).
Pisze ona o M. Olejnik: "Dziennikarka z całą mocą naciskała na nich (członków sejmowej speckomisji - J. R. N.), by zażądali od premiera
dymisji ministra. Wszyscy trzej politycy, reprezentujący SLD, UW
i AWS, zaakceptowali jej pomysł. Dziennikarce nie starczyło jednak
dociekliwości, dlaczego przedstawiciel AWS Konstanty Miodowicz najostrzej
wypowiadał się przeciw ministrowi i najenergiczniej żądał jego dymisji,
więc ją wyręczę: Miodowicz był szefem służb specjalnych, kiedy pojawiła
się owa instrukcja o walce z prawicą, Kaczyński to ujawnił. Potem,
po zmianie rządu, Miodowicz został zaproszony przez ówczesnego prezydenta
Warszawy Marcina Święcickiego do pracy jako szef utworzonej specjalnie
dla niego komórki kontroli wewnętrznej warszawskiego samorządu. Przez
parę lat swojej działalności Miodowicz nie ujawnił żadnych przekrętów,
choć było ich mnóstwo, i to na wielką skalę, zwłaszcza przy sprzedaży
gruntów i nieruchomości. Transparency International poinformowało
o zaniechaniach Miodowicza Ministerstwo Sprawiedliwości, czyli ministra
Kaczyńskiego". Dodajmy, że od takich speców od "zaniechań", jak poseł
K. Miodowicz, aż roi się w AWS-ie. I dziwimy się potem, że tak spadają
notowania AWS-u w sondażach.
Zatrzymani wiceprezydenci
Marek Wąs i Sławomir Sowula piszą w tekście Gdański magiel (Gazeta Wyborcza z 23 stycznia), że: "Funkcjonariusze UOP zatrzymali wczoraj (tj. 22 stycznia - J. R. N.) o świcie wiceprezydentów Gdańska Jerzego Gwizdałę i Wacława Balińskiego. Według prokuratury, wiceprezydenci umyślnie dopuścili do tego, że miejskie ciepłownictwo straciło 2, 5 mln zł. To był czarny dzień gdańskiego samorządu".
Proces winnych afer w Świnoujściu
Przed sądem Świnoujścia postawiono oskarżonych w tzw. aferze mulnikowej. Według kontroli NIK, miasto wydało 4,6 mln zł na prace, które nie zostały wykonane (chodziło o wykonanie przez Polskie Ratownictwo Okrętowe z Gdyni oczyszczenia basenu Mulnik w Świnoujściu. Wykonawca wystawiał faktury za niewykonane roboty). Zarzuty niedopełnienia obowiązków prokuratura przedstawiła m.in. byłemu prezydentowi miasta Świnoujście - Krzysztofowi A. Jeden z oskarżonych - Krzysztof A. jest dziś wicedyrektorem Zachodniopomorskiej Kasy Chorych z ramienia SLD. Sprawę opisał Tomasz Duklanowski w Życiu z 25 stycznia pt. Miliony za niewykonane prace.
Nasila się agresja wobec księży
Reklama
Życie z 23 stycznia w tekście: Nie wiedzieli, że był biedny pisze o danych Komendy Głównej Policji, informujących, że wciąż wzrasta liczba napadów i rozbojów dokonywanych na osobach duchownych. W 1997 r. było 15 takich napadów, w 1998 r. - 19, w 1999 r. - 25, w 2000 r. - 27. Zdaniem ks. prof. Janusza Mariańskiego, socjologa z KUL: " Klimat nieufności wobec Kościoła, upowszechniane poglądy o jego wpływie na wszystko, co dzieje się w naszym kraju (tzw. czarna dyktatura), przekonanie o tym, że księża należą do ludzi najbogatszych, nie są bez znaczenia dla kształtowania się działań agresywnych wobec duchownych".
Dzieciobójczyni z komórką
Prasa ujawnia coraz więcej makabrycznych faktów o postępowaniu wyrodnej matki czterolatka z Warszawy. Sławomir Sieradzki pisze w Życiu z 25 stycznia pt. Dzieciobójczyni z komórką, iż: "Robert K. i Daniel S. wzięli Michała za ręce i za nogi, rozbujali go i... jak kociaka wrzucili do wody, ale to matka Michała zaplanowała tę zbrodnię i kierowała nią - tak Leszek Woźniak, prokurator z warszawskiej Pragi-Północ, łamiącym się głosem relacjonował (...) przebieg zbrodni (...). Barbara S. (dzieciobójczyni - J. R. N.) była w stałym kontakcie z oprawcami tego feralnego dnia - mówił prokurator Woźniak. - Rozmawiała z nimi przez telefon komórkowy i nie zrobiła nic, aby powstrzymać zbrodnię".
Minister Kaczyński za karą śmierci
Aneta Gryczko pisze w dwóch tekstach: Śmierć za śmierć? i Nowela o zabijaniu (Życie z 27 stycznia) o stanowczym opowiedzeniu się ministra Kaczyńskiego za przywróceniem kary śmierci. Według autorki: "Minister sprawiedliwości zapowiedział walkę o przywrócenie kary śmierci. (...) - W sprawach bestialskich morderstw taka kara to jedyny wyrok, który będzie dostatecznym zadośćuczynieniem dla ofiar - mówił. (...) Minister przyznaje, że morderstwo 4-letniego Michała w Warszawie było dla niego ´przesłanką´, że wprowadzenie egzekucji jest jednak konieczne".
Usunięty, bo bronił polskich interesów
Najwyższy Czas z 23-30 grudnia przyniósł bardzo interesującą rozmowę z b. przewodniczącym Gdańskiej Gminy Żydowskiej Jakubem Szadajem pt. Pazerność nie popłaca. Reaktywowaną przez Szadaja i kierowaną przezeń od 1993 r. gminę rozwiązał Zarząd Związku Gmin Żydowskich, zaniepokojony wystąpieniami Szadaja, jednoznacznie protestującego przeciw naruszaniu polskich interesów przez ingerencję organizacji żydowskich z USA. (Przypomnijmy tu, że w Życiu z 16 kwietnia 1999 r. pisano, że kierowana przez Szadaja Gdańska Gmina Żydowska zażądała odwołania władz Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce. Zarzucała jego kierownictwu niegospodarność i sugerowała, że żydowscy współwyznawcy próbują przekazywać majątek odzyskiwany w kraju w ręce międzynarodowych fundacji). Jak stwierdził Szadaj we wspomnianym wywiadzie dla Najwyższego Czasu: "prawdziwą przyczyną ataków na mnie jest to, że jako skarbnik Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich ujawniłem i skrytykowałem projekt powołania wspólnej fundacji Związku oraz WJRO (Światowej Żydowskiej Organizacji Restytucyjnej). Prezydentem tej fundacji ma zostać amerykański milioner, Ronald Lauder, znany producent kosmetyków: oprócz niego w zarządzie ma być pięć osób delegowanych przez Związek, pięć z WJRO. Nietrudno się domyślić, że w takim układzie całym majątkiem przedwojennych gmin żydowskich w Polsce zarządzałaby organizacja z USA. Zresztą przewodniczący Związku Gmin, zarazem prezes Warszawskiej Gminy Żydowskiej p. Jerzy Kichler jest szefem Centrum Lauderowskiego w swoim mieście. Jest więc już na pensji p. Laudera. Mało tego: projekt statutu fundacji (...) przewiduje, że WJRO automatycznie przejmie majątek całego Związku, jeżeli on zostanie w końcu rozwiązany. Prędzej czy później w ręce WJRO ma więc przejść ogromny majątek (...). Byłoby absurdem, gdyby nasz niezamożny kraj miał wspomagać finansowo bogatą WJRO! Całe zwrócone mienie Żydów - obywateli II RP winno służyć Polsce i tu pozostać. Polska to ojczyzna naszych ojców i tu dobrze się czujemy (...) Wyprowadzenie tak ogromnego majątku z Polski może jednak wywołać realną, nie zaś wydumaną wrogość wobec nas. Ja zaś jestem Żydem - ale jestem też Polakiem i polskim patriotą. Zależy mi na dobrych stosunkach między Żydami i Polakami. Dlatego jeszcze jako prezes Gminy Żydowskiej publicznie opowiedziałem się za pozostawieniem tzw. krzyża papieskiego na oświęcimskim żwirowisku (...) pragniemy pokazać, że można być jednocześnie dobrym Żydem i dobrym Polakiem. Chcemy przybliżać Polakom wielowiekowy dorobek kultury i tradycji polskich Żydów. W tym celu współpracujemy także z organizacjami katolickimi. Nie można dopuścić do tego, by mrówcza praca tak wielu osób została zniweczona pazernością WJRO".
Lepiej być ministrantem!
Komentator Głosu (z 27 stycznia) Maciej K. Sokołowski pisze w barwnym tekście Obrazki, iż: "Posłanka SLD, p. Sylwia Pusz głosiła, jeszcze jako kandydatka w wyborach do Sejmu, że kandyduje, bo nie chce, by jej brat był prześladowany za to, że nie jest ministrantem. Teraz jej brat został aresztowany za narkotyki. Grozi mu długoletnie więzienie, siostra - posłanka musi się wstydzić (czy tylko wstydzić?). To może jednak lepiej, żeby brat był ministrantem?".