Wysoko na południowo-zachodnim niebie odnajdujemy gwiazdozbiór
Andromedy, w którym najciekawszą jest ledwie widoczna i tajemnicza
mgiełka oznaczana symbolem M31, odległa od nas o ponad 2 miliony
lat świetlnych. Tuż pod Andromedą znajdziemy wielki gwiazdozbiór
Pegaza, o którym napisałem tydzień temu. Trzy najjaśniejsze gwiazdy
tego skrzydlatego konia tworzą z jasnymi gwiazdami Andromedy figurę
podobną do Wielkiego Wozu. Górną część tej konstelacji stanowi czworokąt,
którego jedna gwiazda Sirrah należy właśnie do Andromedy. Fenicjanie
mieli piękny zwyczaj przyozdabiania podobizną Pegaza swoich żaglowców,
których dzioby dzielnie pokonywały morskie fale. Nos konia wyobraża
najniżej świecąca i zarazem najjaśniejsza gwiazda Enif. Jest też
siodło (niebieskobiała gwiazda Markab) oraz ramię (Scheat). Pegaz
był koniem wspaniale uskrzydlonym, a skrzydło symbolizuje jasna,
niebieskobiała gwiazda zmienna Algenib.
Niedawno pisałem o kometach, wielkich włóczęgach Układu
Słonecznego, często wzbudzających grozę wśród ludzi. Przylatują one
z jego peryferii, z miejsc jeszcze dokładniej człowiekowi nie znanych.
Nasza gwiazda, jaką jest Słońce, jest tylko jedną z paru miliardów
innych gwiazd wypeł niających Drogę Mleczną. Porusza się jednak wraz
z nimi wokół Galaktyki z zawrotną prędkością ponad 25 kilometrów
na sekundę. Żyjąc na pięknej i bezpiecznej Ziemi, w ogóle tego nie
odczuwamy. To tak, jakbyśmy płynęli olbrzymim statkiem, nie odczuwając
w ogóle swojego pobytu na morzu! Planety Układu Słonecznego są jak
muchy latające wokół słonia, które wraz z tym słoniem podróżują.
Jak to możliwe, że trudów tej podróży w ogóle nie odczuwamy?
Ze Słońca nieustannie wieje wiatr naładowanych cząstek.
Są to protony i neutrony, stale wyrzucane z gorącej powierzchni naszej
gwiazdy. Podmuchy tego słonecznego wiatru docierają daleko poza orbitę
planety Pluton. Gdzieś tam kończy się tzw. heliosfera, czyli obszar
wpływu Słońca. Jest więc ono otoczone "bąblem" heliosfery, tak jakby
było wraz z planetami zamknięte w takiej dużej kosmicznej kapsule.
Kosmiczna kapsuła przedziera się przez materię międzygwiezdną, a
poza tą kapsułą obecne są już inne obce wiatry z pozasłonecznych
źródeł. Heliosfera sięga w kosmos kilkaset razy dalej niż wynosi
odległość Ziemi od Słońca. Przed dziobem tej naszej słonecznej kapsuły
mamy więc do czynienia z ogromną falą uderzeniową, jaką przed swoim
dziobem posiada np. lecący odrzutowiec albo też jakaś superszybka
łódź podwodna.
Przez teleskop Hubble´a obserwowano niedawno te obszary
nieba, w których nie ma jasnych gwiazd i galaktyk. Astronomowie dostrzegli
tam wówczas słabą poświatę promieniowania słonecznego rozproszonego
na cząstkach materii międzygwiezdnej. Obserwacje te potwierdzają
więc istnienie granicy rozdzielającej obszar wypełniony wiatrem słonecznym
od materii międzygwiezdnej. Granicę taką nazywamy heliopauzą. Pełni
ona rolę pancerza naszej kapsuły, który chroni nas przed działaniem
obcych cząstek z Galaktyki.
Również i nasza Ziemia, otoczona dobroczynną atmosferą,
podróżuje wokół Słońca, co roku powracając w to samo miejsce na orbicie.
Trudów tej podróży również nie odczuwamy, znajdując się tym razem
w podobnej ziemskiej kapsule. Zmieścił się w niej również i nasz
Księżyc, stale okrążający Ziemię. Nie wybierając się w Kosmos i tak
podróżujemy więc różnymi statkami kosmicznymi w przestrzeni, nie
wyglądając nawet za okno! Miliardy kapsuł poruszających się po naszej
Drodze Mlecznej powodują zagrożenie wypadkami, których nie sposób
przecież uniknąć przy tak wielkim natężeniu ruchu. Nasz Kierowca
prowadzi jednak nasz słoneczny pojazd wprawną ręką, pozostawiając
ludziom tylko zachwyt i głęboką zadumę nad pięknem otaczającego nas
ogromnego Wszechświata. Szerokiej drogi!
Pomóż w rozwoju naszego portalu