KOCHAM "ARKĘ NOEGO", JESTEM FANEM ŚPIEWÓW Z TAIZEM, CIESZY MNIE BOGACTWO NOWYCH PIEŚNI MŁODZIEŻOWYCH WSPÓLNOT, RUCHÓW CHARYZMATYCZNYCH.. CZY MOŻNA JEDNAK POGODZIĆ SIĘ Z TYM, ABY PIEŚNI, KTÓRE TOWARZYSZYŁY NAM PRZEZ TYLE LAT, SKAZANE ZOSTAŁY NA ZAPOMNIENIE?
Rozpoczynając ten cykl kilka tygodni temu, apelowałem, żeby śpiewać
stare wielkopostne pieśni, bo są one piękną formą powszechnej modlitwy,
wspólnej dla całego Kościoła w Polsce.
W następnym tygodniu przypomniałem, jak przez odpowiednie
wykonanie i interpretację można wydobyć urok tych pieśni - piękno,
które przełamuje wszelkie kategorie estetyczne, stylistyczne. Opisałem,
jak staromodny, prosty śpiew ludowego zespołu zachwycił filharmonicznych
instrumentalistów i pracowników telewizji.
W kolejnym numerze Niedzieli udowadniałem, że właśnie
te stare wielkopostne pieśni są jak drogocenne skarby, że stanowią
ważne dziedzictwo narodowej kultury i powinny być chronione tak jak
zabytki kultury materialnej.
Dzisiaj opowiem o innym ważnym aspekcie wielkopostnych
śpiewów. Może zabrzmi to trochę bluźnierczo, ale pieśni te mają swoją
funkcję również użytkową. Otóż, w czasie gdy powstawały i potem,
poprzez stulecia, były bardzo pomocne w kształtowaniu naszej pobożności.
Dzięki nim pokolenia Polaków, rozpamiętując tajemnicę Golgoty, przeżywały
głębiej mękę Jezusa Chrystusa. W europejskiej i polskiej kulturze
krzyż jest stale obecny. Nie tylko na wieżach kościołów i w naszych
domach. Teraz również jest z nami, jeśli chcemy i potrafimy się o
to upomnieć - w naszych zakładach pracy, szkołach i szpitalach. Niestety,
często krzyż staje się już tylko elementem zdobniczym czy nawet dekoracyjnym
gadżetem, pozbawionym jakiejkolwiek wartości symbolu. Być może oswajamy
się z fenomenem krzyża, a nasza wrażliwość jest już osłabiona? I
dobrze, że właśnie w Wielkim Poście jest okazja, aby starać się na
nowo spojrzeć na krzyż, przypomnieć sobie historię, którą głosi,
zapytać - co dla nas dzisiaj znaczy?
Dwa lata temu w Wielki Piątek na ogólnopolskiej antenie
Radia Plus podjęliśmy akcję, która dla wielu słuchaczy była prawdziwym
wstrząsem. Korzystając z pomysłu naszych kolegów z Radia Plus w Gdańsku,
w wielkopiątkowych serwisach radiowych, o każdej pełnej godzinie,
podawaliśmy opis niezwykłego wydarzenia, w którym uczestniczyli na
żywo reporterzy naszej rozgłośni.
Wśród kilku informacji, takich jakie zazwyczaj przynosi
poranny serwis, prowadzący przeczytał, że poprzedniego dnia wieczorem
w podstołecznych ogrodach został zatrzymany przywódca niewielkiej
grupy religijnej. Przeciwko niemu wszczęto postępowanie prawne, a
organa ścigania stawiają zarzuty naruszenia prawa, dążenia do obalenia
istniejącego porządku społecznego, wzniecania niepokojów. W tej chwili
- mówił dziennikarz - trwa rozprawa za zamkniętymi drzwiami w trybie
doraźnym.
W kolejnym serwisie Radia Plus - o ósmej była relacja
z konferencji prasowej, gdzie rzecznik niejakiego Kajfasza opisywał
zeznania świadków. O dziewiątej reporterowi Radia Plus udało się
uzyskać wypowiedź funkcjonariusza, który uczestniczył w zatrzymaniu.
Opisywał on, jak podczas aresztowania sam oskarżony nie stawiał oporu,
natomiast jakiś jego zwolennik użył przemocy, obcinając ucho jednemu
z funkcjonariuszy, ale potem lekarz dokonując, obdukcji podobno nie
stwierdził żadnych obrażeń.
Kolejne godziny przynosiły wypowiedzi świadków, którzy
widzieli, jak w trakcie nocnych przesłuchań Galilejczyka przybyli
potajemnie członkowie jego grupy. Według relacji jednej z kobiet,
podczas rozmowy przy ognisku jego zwolennicy nie chcieli się przyznać,
że byli z Galilejczykiem. Zdziwiona kobieta mówiła, że mimo iż nawet
wymowa i dialekt jednego z nich wskazywały na to, że był z Galilei,
ten człowiek się zapierał, a potem, kiedy zaczął piać kogut, ten
dorosły mężczyzna nagle zaczął płakać i szybko odszedł.
Po tych relacjach dziennikarz podawał inne wiadomości
- o niepokojach w byłej Jugosławii, o podwyżce akcyzy, o grupowych
zwolnieniach, o protestach rolniczych. W następnych serwisach Radia,
już jako wiadomość dnia, podawaliśmy, co dzieje się w Jerozolimie,
mówiliśmy, że zapada wyrok, że sprawę rozpatrzono w trybie doraźnym,
że nie skorzystano z prawa łaski, oraz że wyrok (w tym wypadku chodzi
o najwyższy wymiar kary) zostanie wykonany jeszcze dziś. Radio przytaczało
również wypowiedzi świadków procesu, reakcje ulicy, przedstawiało
drogę skazańca na miejsce egzekucji. Potem nastąpiły dramatyczne
relacje - mimo częściowej utraty łączności i zakłóceń z powodu niespotykanych
zjawisk atmosferycznych, wstrząsów tektonicznych, zaćmienia słońca,
paniki na ulicach - dowiedzieliśmy się, że właśnie trwa egzekucja.
Reporterzy Radia dotarli również do specjalistów - pytali
lekarza medycyny sądowej o szczegóły tej niezwykłej formy egzekucji.
Wstrząsający opis: suchym medycznym żargonem, bez cienia emocji,
lekarz m.in. podawał powody, dla których skazańcowi w ostatniej fazie
wykonywania wyroku łamano kości.
A potem - o piętnastej została podana już tylko jedna
informacja - w kompletnej ciszy padły słowa: "...Jezus nie żyje -
tak umiera od dwóch tysięcy lat... Wszyscy mamy udział w wykonaniu
tego wyroku".
Tego dnia w studiu odebraliśmy liczne telefony od słuchaczy
- dzwonili pełni uznania, dziękując za śmiały pomysł, zapewniali,
często nie kryjąc wzruszenia, że dzięki nam mogli zupełnie inaczej
przeżyć ten szczególny dzień.
Dlaczego o tym piszę? Otóż, gdy pierwszy raz świadomie
uczestniczyłem w Drodze Krzyżowej, doznawałem szczególnego wzruszenia,
podobnie śpiewając Rozmyślajmy dziś, wierni chrześcijanie, byłem
pod mocnym wrażeniem opisanych tam scen. Pieśń bowiem jest często
formą opowieści, a stare pieśni wielkopostne w niektórych przypadkach
to jakby relacje pełne szczegółów, opisy nie pozbawione dramatycznych
scen, emocjonalnego komentarza. Dla ówczesnych ludzi stanowiły one
bez wątpienia środek społecznej komunikacji.
Ale wyjątkowość pieśni nie polega tylko na opisie. Podążając
za tekstem, śledząc następstwo scen, szczegóły, obrazy - angażujemy
nasze myśli i uczucia. Rozpamiętując śpiewane strofy, możemy łączyć
się w modlitwie z innymi.
I właśnie taki niezwykły tekst, przejmujący, ale i bardzo
liryczny, zawierający realistyczne odniesienie do tortur i męczeńskiej
śmierci, ale i pełen tkliwości i uwielbienia - znajdujemy w pieśni
Dobranoc, Głowo święta. Mimo że jest on prawie we wszystkich śpiewnikach,
w kościele go nie słyszałem bodaj ani razu.
Wyjątkowo w tym tygodniu podaję zapis czterogłosowy,
z apelem, aby spróbować zaśpiewać to siłami parafialnego chóru, a
wiem, że takie gdzieniegdzie jeszcze istnieją. A może młodzieżowa
schola odłoży na chwilę gitarę i spróbuje rozczytać te proste nutki?
Pieśń wielkiej urody, w równie pięknej (przyznaję z dumą)
harmonizacji mojego brata Marcina, napisana na tyle prosto, że może
sobie z tym poradzić początkujący chór. Jak brzmi - przekonajmy się
sami. Jeśli nie możemy zaśpiewać z chórem, możemy posłuchać świetnego
wykonania na płycie pt. Słońce nagle zgasło szczecińskiego zespołu
Deus Meus.
Janek Pospieszalski jest stałym pracownikiem Radia Plus i Telewizji Puls.
Pomóż w rozwoju naszego portalu