Zanim się o czymś napisze, dobrze jest to przedtem zobaczyć. Nie bacząc więc na nękający mnie od dzieciństwa lęk wysokości, decyduję się wejść pod samo sklepienie Jasnogórskiej Kaplicy. Droga wiedzie wśród metalowych rusztowań ważącej 30 ton konstrukcji, której zwieńczeniem jest blisko 90-metrowa platforma, na której 14 konserwatorów zabytków od trzech miesięcy przywraca świetność przepięknemu sklepieniu Kaplicy.
Z Krakowa do Częstochowy
Przeor Jasnej Góry - o. Izydor Matuszewski ogłosił konkurs dla firm zajmujących się konserwacją zabytków. Wygrała krakowska firma Art Restauro, pracująca w wielu prestiżowych obiektach Krakowa. Jednym z jej sukcesów jest restauracja wieży ratuszowej w Krakowie. Ojcowie Paulini zaprosili więc krakowskich konserwatorów do odnowienia wieży Klasztoru Jasnogórskiego. Efekt ich pracy można już podziwiać. Potem kolej przyszła na zakonny refektarz. Trzecim miejscem, gdzie ingerencja specjalistów była konieczna, okazało się sklepienie Jasnogórskiej Kaplicy.
Dzieła ocalone
Reklama
 Sklepienie Kaplicy to wizja Nieba - tłumaczy o. Jan Golonka, 
jasnogórski kustosz dzieł sztuki.- Kaplica jest nie tylko miejscem 
modlitwy, ale i bramą do Królestwa Niebieskiego. W czasach baroku 
powszechny był wśród artystów lęk przed pustym miejscem. Stąd każdy 
kawałek sklepienia Kaplicy zapełniano zdobieniami, a kawałki muru, 
których nie dało się w żaden sposób zapełnić - złocono.
 Zapewne dlatego dla patrzącego z dołu sufit Kaplicy wygląda 
jak nieboskłon gęsto usiany kłębiastymi chmurami, zza których spoglądają 
na śmiertelników surowe oblicza świętych Pańskich, zakonnic z książęcych 
rodów, biskupów i św. Rocha - patrona pielgrzymów. Nieco niżej, już 
na ścianach Kaplicy, biegnie tzw. fryz, czyli szeroki pas z 9 kolejnymi 
obrazami, symbolizującymi cnoty Madonny. Natomiast bezpośrednio nad 
kratami Kaplicy ulokowane jest najcenniejsze z dzieł - olejny obraz 
o powierzchni 30 m2, przedstawiający Matkę Bożą Pogromczynię Herezji. 
Dzieło to namalowali w XVII wieku nieznani artyści z Krakowa i Gdańska, 
być może cudzoziemcy. Przy renowacji obrazu pracuje, na zasadzie 
wyłączności, 4 konserwatorów zabytków. Ich celem jest przywrócenie 
dziełu pierwotnego wyglądu. Efekt końcowy z pewnością zachwyci pielgrzymów. 
Rzec można górnolotnie, że obraz ten zostanie ponownie zwrócony naszym 
oczom. 
 Sklepienie Kaplicy ostatni raz dotykała ręka ludzka jakieś 
50 lat temu. 
 - Każdy pielgrzym wnosi do Kaplicy ciepło - tłumaczy 
Piotr Kostkowski z Art Restauro. - Panująca tutaj wilgotność, znacznie 
przekraczająca normy, powoduje, że z owego ciepła i kurzu robi się 
brudna maź oblepiająca szczelnie każdy centymetr sklepienia. To uszkadza 
ściany. Dlatego po oczyszczeniu zauważa się, że z obrazów i stiuków 
odpadają spore fragmenty. Na początku wyglądało to naprawdę źle. 
Na wierzchu zalegały jakieś 2-3 centymetry zanieczyszczeń. 
 Należało więc radykalnie zadziałać - czyli po pierwsze 
odkurzyć stiuki przy pomocy 12 przemysłowych odkurzaczy, używanych 
zazwyczaj np. do prania dywanów. Huk, jaki czynią te małe potwory, 
jest olbrzymi, a Ojcowie Paulini postawili jeszcze przed rozpoczęciem 
remontu warunek, że prace konserwatorskie nie mogą przeszkadzać wiernym 
modlącym się w Kaplicy. Odkurzacze wylądowały więc na dachu Kaplicy 
i tam sobie hałasowały, a z drugiej strony przymocowano do rur pistolety, 
które wyrzucały z siebie kłęby gorącej pary, zdolnej usunąć najbardziej 
oporny brud. Pistolety syczały i prychały, od ścian odpadały kolejne 
warstwy zanieczyszczeń, ukazując biel stiuków, podobną do tej sprzed 
wieków. 
 Czyszczenie parą to jedynie część zabiegów, jakim poddawane 
było sklepienie Kaplicy, liczące ogółem ok. 350 m2. By przywrócić 
mu pierwotny blask, używano zarówno nowoczesnych metod, np. prześwietlania 
ścian, jak i tych starych, sprawdzonych. Było więc odkurzanie, czyszczenie 
parą, całym zestawem różnych pędzli, metodami wymyślonymi przez 
siebie i tymi domowo-kuchennymi. Jeden z etapów polega na znajdowaniu 
miejsc, które odpadają od muru i które trzeba z powrotem dokleić, 
co wymaga wstrzyknięcia w newralgiczne miejsce sufitu specjalnej 
substancji wiążącej. Ubytków w sklepieniu Kaplicy było tak dużo, 
że konserwatorzy wykupili cały zapas strzykawek z podklasztornych 
aptek, bo zabiegu tego dokonuje się ręcznie, przy pomocy zwyczajnej 
strzykawki z igłą. Niektórzy pracujący mają pozdzierane paznokcie 
od mozolnego doczyszczania detali.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Lekarze dzieł sztuki
Reklama
 Piotr Kostkowski uważa, że na platformie zawieszonej pod sklepieniem 
Kaplicy zebrali się najlepsi w Polsce konserwatorzy zabytków. Nie 
tylko ludzie o "złotych rękach", ale też pasjonaci swojego fachu, 
ludzie zatracający się w tym, co robią. Coraz rzadszy gatunek w dzisiejszych 
czasach.
 - Pracują po 14 godzin na dobę, w zupełnym milczeniu, 
często kucając, stojąc na palcach lub prawie wisząc na rusztowaniu. 
Ta praca wymaga wielkiego skupienia. Po chwili człowiek przestaje 
kontrolować ciało, nie myśli o tym, jak stoi, czy ma się czego złapać. 
A platforma rusztowania znajduje się na wysokości kilku metrów... 
Dlatego nie opuszcza mnie strach przed jakimś nieszczęściem. Proszę 
popatrzeć na tego młodego człowieka - wskazuje ręką w stronę postaci 
w białym kitlu, złocącej fragment sklepienia. Mężczyzna stoi na granicy 
metalowego trapu z wyciągniętymi ku górze rękami, wyprężony jak struna, 
wyraźnie balansując ciałem w przód i w tył. Pod nim jest kilka metrów 
powietrza i kamienna posadzka Kaplicy. Złotnik, spotykając surowe 
spojrzenie szefa, posyła nam promienny uśmiech i odrobinę odsuwa 
stopy od krawędzi trapu.
 Praca wymaga skupienia i ciszy, natomiast w Kaplicy niemal 
przez cały czas grają organy na Mszach św. Pod sklepieniem nie brzmią 
one jak instrument muzyczny, lecz czynią nieznośny dla uszu hałas.
 Pod koniec tygodnia pracy, w piątek, konserwatorzy nie 
mają już siły. Dla zobrazowania stopnia fizycznego wysiłku proponują 
mi potrzymanie rąk w górze choćby przez 20 minut. Protestuję, twierdząc, 
że w ten sposób torturuje się ludzi. Pan Piotr bez komentarza przypomina 
tylko, że konserwatorzy zmuszeni są wytrwać w tej pozycji kilkanaście 
godzin na dobę. Wliczając nawet wieloletni trening, jest to wynik 
godny podziwu.
Piękno ma swoją cenę
 I to niebagatelną. Konserwacja dzieła sztuki jest bardzo kosztowna. 
Zakon Ojców Paulinów mógł zacząć renowację Kaplicy dzięki Polskiemu 
Koncernowi Naftowemu ORLEN i datkom pielgrzymów - tłumaczy przeor 
Jasnej Góry - o. Izydor Matuszewski. 
 By znaleźć dobroczyńców, dzięki którym będzie można kontynuować 
prace, Ojcowie szukają wsparcia za oceanem. Prezes Kongresu Polonii 
Amerykańskiej i Związku Narodowego Polskiego - Edward Moskal już 
zadeklarował gotowość pomocy.
 20 kwietnia br. na falach polonijnego Radia WPNA w Chicago 
odbędzie się radioton w celu zorganizowania zbiórki funduszy na renowację 
jasnogórskiego sklepienia. 
 Specjaliści twierdzą jednak, że przeprowadzenie niezbędnych 
prac konserwatorskich jest dopiero wstępem do pełnego zabezpieczenia 
Kaplicy. Ich zdaniem, niezbędna jest tam klimatyzacja, utrzymująca 
stałą temperaturę w pomieszczeniu. Dopiero wtedy będzie można mówić 
o pełnym bezpieczeństwie dla dzieł sztuki, w tym dla Cudownego Obrazu 
Matki Bożej. Klimatyzacja może kosztować nawet 1,5 mln zł. 
 - Dzięki niej poprawią się też warunki modlitwy. Ludzie 
przestaną mdleć, zwłaszcza odwiedzające Jasną Górę w maju dzieci 
pierwszokomunijne, które niekiedy trzeba wyprowadzić na zewnątrz 
dla zaczerpnięcia powietrza, i sierpniowi pielgrzymi - wyjaśnia o. 
Izydor Matuszewski, którego konserwatorzy najchętniej umieściliby 
w jednym z medalionów sklepienia, obok świętych Pańskich. Jego anielska 
dobroć zdobyła serca całej czternastki pracującej na platformie. 
- Pracuję w tej branży od 30 lat, ale takiego człowieka jeszcze nie 
spotkałem - zwierza się Piotr Kostkowski. Tyle na temat atmosfery 
pracy.
Ta praca jest równie piękna jak modlitwa
 Renowacja Sanktuarium Jasnogórskiego to szansa ocalenia dla 
przyszłych pokoleń bezcennych zabytków architektury i sztuki sakralnej. 
Ale dla ludzi na co dzień pracujących w zabytkach krakowskich nie 
tyle wiek konserwowanych dzieł sztuki ma znaczenie, co miejsce, w 
którym pracują. 
 - Wielu traktuje prace przy renowacji Kaplicy jak rodzaj 
modlitwy, może akt wdzięczności. Gdzieś tam zostawili rodziny, narzeczonych, 
jakieś swoje sprawy. Zostawili nie na tydzień, ale na parę miesięcy...
 Piotr Kostkowski na Jasnej Górze przebywa już rok.
 - Ci ludzie są profesjonalistami. Pewne rzeczy, jak to 
fachowcy, wykonują szablonowo, mechanicznie. Tutaj jednak, i ja to 
dostrzegam, zmienili się. Proszę sobie wyobrazić, że po 3 miesiącach 
siedzenia na tym rusztowaniu nie usłyszałem od nich słowa skargi. 
To się prawie nie zdarza... Moim zdaniem, sprawia to bliskość Matki 
Bożej. Słyszymy modlitwy, śpiewy. Gorzej jest, gdy to nas słyszą. 
Kilku duchownych zwróciło uwagę, że za bardzo hałasujemy. A my, proszę 
mi wierzyć, pracujemy tam, na górze, dosłownie "na palcach".



