Reklama

Jak to w rodzinie

Moje, twoje, nasze

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Współczesne ludzkie życiorysy bywają czasem zagadkowe. Bo raczej, i pomimo wszystko, przyzwyczajeni jesteśmy pod pojęciem typowej rodziny rozumieć małżeństwo i dzieci. To są określenia jednoznaczne i - daj Boże - jeszcze długo takimi pozostaną. Jednak ludzie komplikują sobie życie, próbując układać je po swojemu, co wcale nie wychodzi im na zdrowie (psychiczne też). Znam pewną młodą i zdolną osobę, wspaniałą młodą kobietę. Ma przed sobą karierę naukową, bo wkroczyła na tę trudną drogę i świetnie jej się to udaje. Jest ładna, miła, inteligentna, rozumna. Tymczasem jej życie osobiste to jeden wielki bałagan. Najpierw poznała młodego rozwodnika, który miał za sobą małżeństwo i dwójkę dzieci. Żyli ze sobą i po pewnym czasie urodziła im się córeczka. Jest to pierwszy rozdział opowieści pt. "Moje". Był, oczywiście, ślub cywilny, ale i wkrótce nastąpił rozwód. Tatuś wcale nie interesuje się dzieckiem, co jest już teraz powodem rodzących się problemów wychowawczych.
Następny związek - znów z rozwodnikiem, z jednym dzieckiem. Zaczyna się więc rozdział: "Moje i twoje". Tym razem rozwiedziony ojciec bardzo interesuje się własnym dzieckiem, więc dochodzą niemiłe i trudne kontakty z jego byłą małżonką itp. Bohaterka nasza - wygląda na to - znalazła jednak wreszcie odpowiedniego mężczyznę, choć w nieodpowiednim układzie. Konsekwencją i tego związku jest poczęcie się dziecka, które wkrótce przyjdzie na świat i rozpocznie się rozdział: " Moje, twoje, nasze...".
Nie chcę tu osądzać tych ludzi. Nie moja to sprawa i w ogóle nie podlega ona dyskusji, bo któż z nas jest bez grzechu... Człowiek to istota wolna i ma prawo układać sobie życie według własnego pomysłu. Lecz patrząc na to niejako z góry, można sobie wyobrazić, ile nieszczęść już się zrodziło, którymi będą mogły się karmić telewizyjne programy przez całe lata. Przede wszystkim - nieszczęście dzieci. Żadne z nich nie będzie całkowicie szczęśliwe, bo nie ma pełnej rodziny - mamy z tatą - na co dzień, w domu. Nie wiadomo, czy z tej opisywanej przeze mnie pary powstanie wreszcie małżeństwo, a raczej - związek niesakramentalny. Ich wspólne dziecko, nawet jeśli zostaną razem, będzie miało z obu stron rodzeństwo przyrodnie, czyli nieustanne źródło cierpienia z powodu dzielenia się miłością, i drugie - z powodu rozdzielenia.
W ten sposób rodzą się pacjenci psychoterapeutów i teraz już nie ma co się dziwić, że jest tych gabinetów tak wiele na Zachodzie, gdy tam małżeństwo jest tak bardzo nietrwałym związkiem. My też do tego dążymy i idziemy w ich ślady, więc nasi psycholodzy mogą spać spokojnie.
Temat par niesakramentalnych jest tematem bolesnym i - niestety - aktualnym. Pary żyją z sobą "na próbę" coraz bardziej otwarcie i coraz częściej, już nawet bez zachowywania najmniejszych pozorów. Niedawne pełne zażenowania stwierdzenie, że "tak nie wypada", nie mówiąc już o głębszych uwarunkowaniach, zostało zastąpione współczesnym hasłem: "tak przecież robią wszyscy i jest to normalne".
Osoby wychowane w wierze katolickiej, wierzące w Boga, z czasem po takich życiowych perypetiach budzą się i przychodzi otrzeźwienie. Mówią wtedy tak, jak czytamy to w ich zwierzeniach, choćby zawartych w książce ks. Jana Pałygi SAC pt. Oni też chcą być wierni:
"- Po kilku latach małżeństwa (z człowiekiem rozwiedzionym) zaczęło mi być bardzo źle bez spowiedzi i Komunii św. Z wielką zazdrością i łzami w oczach patrzyłam na ludzi przystępujących do stołu Pańskiego.
- Po zawarciu związku cywilnego, zbuntowana na Kościół, nie chodziłam na Mszę św. i nie modliłam się. (...) Potem nadszedł czas Pierwszej Komunii św. mojej córki i wielki ból, że nie mogę razem z nią przyjąć Chrystusa.
- Przez wiele lat prowadziłem hulaszcze życie (...) byłem trzy razy żonaty (...). Zacząłem myśleć o zmianie mojego życia. Bardzo brakowało mi spowiedzi i Komunii św (...)".
Wybrałam tylko te trzy małe fragmenty, w których, pomimo ich prostoty, wyczuwa się głębokie dno rozpaczy. Cokolwiek robimy bowiem, ma to pewne określone skutki w naszym dalszym życiu. Wiadomo, młodość musi się wyszumieć. Ludzie młodzi buntują się przeciwko ograniczeniom, szukają skrajnych przeżyć i lubią przygody. Kościoły zawsze są pełne dzieci i ludzi starych, bo młodzi nie mają czasu dla Boga. Ale ci starzy przecież to są ludzie młodzi wczoraj, więc jest nadzieja.
Każdy z nas jakoś przeszedł "chorobę młodości", bardziej lub mniej niszczącą, ciężko lub lekko. Tęsknimy potem bezpowrotnie za tym czasem otwartych możliwości i niespełnionych nadziei, często ubolewając, że mieliśmy tylko jedną szansę. Pocieszający obraz syna marnotrawnego zawsze jest w zasięgu ręki, w razie gdybyśmy za bardzo błądzili. Ale jest też droga drugiego syna, może mniej efektowna, lecz wierniejsza i pewniejsza, choć on sam patrzył nie bez żalu oczyma pełnymi zazdrości na radość ojca z powrotu grzesznika.
Nie chcę tu zbaczać na drogę ewangelizacji, nie tak rozpoczynałam ten tekst i nie do tego chciałam pierwotnie go doprowadzić. Mnie nurtuje pytanie - dlaczego opisywana na początku historia jednego życia tak się ułożyła, że mogłaby wypełnić kilka życiorysów? Co się stało z rozsądkiem tej młodej osoby, że utraciła kontrolę nad swoim życiem? Próbowałam się więc dowiedzieć o niej czegoś więcej. I - jak mi się wydaje - przynajmniej w tym przypadku, znalazłam jakie takie wytłumaczenie. Jej ojciec odszedł z domu, pozostawiając ją samą z mamą. Odszedł do innej, młodszej kobiety, wynosząc z domu co cenniejsze prezenty własnej córki i kłócąc się o podział skromnego majątku, by wyrwać go jak najwięcej dla nowej rodziny. Losem pozostawionej córki wcale się nie interesował. Aż chciałoby się tu zawołać: ojcowie, nie gorszcie swoich dzieci!...
Tak już najczęściej jest, że córka pijaka też dostaje za męża pijaka. Dziecko rozwiedzionych rodziców także opuszcza swoje dzieci. Bity będzie bił. Kogo nie nauczono kochać, sam się tego nie nauczy. Człowiek powiela wzorce już poznane i kontynuuje tradycje rodzinne, choćby i takie, które wcale nie są chlubne i godne naśladowania. Ale pozostają one wdrukowane w jego podświadomość i on powiela je dalej.
W znajomym domu synek gospodarzy siedział ponury w kącie, coś tam sobie czytał, a komputer z ulubioną grą stał na stole wyłączony. Zapytałam więc, dlaczego się nim nie bawi. Na to on oznajmił mi, głosem niespodziewanie wyrażającym dumę, że coś zbroił, za co dostał karę od rodziców i ma kilkudniowy zakaz takiej zabawy. Dlaczego on był prawdziwie dumny z tej kary? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2001-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Abp Depo: Bóg wyszedł nam naprzeciw

2025-12-25 02:11

Maciej Orman/Niedziela

– Pragniemy tej nocy po raz kolejny odkryć głębię miłości Boga Ojca, który w swoim jednorodzonym Synu wyszedł nam naprzeciw – powiedział abp Wacław Depo podczas Pasterki, której przewodniczył w bazylice archikatedralnej Świętej Rodziny w Częstochowie.

Więcej ...

Od kuchni…święta u paulinów

2025-12-25 12:05

Jasna Góra

80 litrów czerwonego barszczu, ponad 600 uszek, prawie 300 pierogów i kilkadziesiąt litrów kompotu z suszu muszą przygotować jasnogórscy kucharze na paulińską wieczerzę wigilijną. Na Jasnej Górze przygotowania do świąt ... także tych od kuchni rozpoczynają się już na początku grudnia. Do wspólnego stołu zasiadło ponad stu paulinów. Nie zabraknie także śpiewania kolęd i przełamywania się opłatkiem.

Więcej ...

Lublin/ Pożar dachu kościoła przy ul. Kunickiego został opanowany

2025-12-25 15:48

Archidiecezja Lubelska/Małgorzata Oroń

Pożar dachu kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Kunickiego w Lublinie został opanowany, obecnie trwa jego dogaszanie – poinformował lubelski komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Zenon Pisiewicz. Pożar nie przedostał się do wnętrza kościoła.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Lublin: płonie poddasze kościoła przy ul. Kunickiego

Wiadomości

Lublin: płonie poddasze kościoła przy ul. Kunickiego

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Niedziela Kielecka

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką,...

Wiara

Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką,...

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Wiara

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Komunikat rzecznika kurii diecezji radomskiej ws. ks....

Wiadomości

Komunikat rzecznika kurii diecezji radomskiej ws. ks....

Oświadczenie rzecznika prasowego archidiecezji...

Kościół

Oświadczenie rzecznika prasowego archidiecezji...

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Kalendarz Adwentowy: Znak Emmanuela w sercu Maryi

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Znak Emmanuela w sercu Maryi