MARCIN WOŹNIAK: - Gdy rodziła się idea "Lednicy 2000", wielu patrzyło na nią z powątpiewaniem, niektórzy nawet kpili. Czas pokazał jednak, że coś takiego było młodzieży potrzebne. Czy czuje się Ojciec usatysfakcjonowany?
O. JAN GÓRA: - Ja myślę, że "usatysfakcjonowanie" nie jest najwłaściwszym określeniem do oceny Lednicy. Jeżeli "Lednica 2000" jest dziełem Bożym, to musi być upokorzenie i kpina, musi być cierpienie i zmaganie. Musi dziać się coś, co sprawi, że z jednymi ludźmi się zacznie, a z innymi skończy. Po prostu ludzie się zniechęcają, odchodzą. Nie każdy ma siłę wytrwać, ale dla mnie są to znaki Bożej Opatrzności i Bożej promocji. Lednica jest dziełem Bożym, bo nawiedzające nas wszystkich zniechęcenie jest tak częste, że gdyby było to dzieło ludzkie, to dawno byśmy się wszyscy wycofali. Zaproszenie tylu ludzi z całej Polski, przygotowanie, przeprowadzenie, posprzątanie, wyciągnięcie wniosków - to ogromna praca.
- Jak by Ojciec podsumował to wszystko, co się dotąd działo na "Lednicy"?
- Najważniejszym wydarzeniem na "Lednicy" jest każdorazowe powtarzanie wyboru Chrystusa. To jest rdzeń, trzon, centrum - wybór Chrystusa... Wszystko inne do tego prowadzi i stanowi pewną dlań oprawę.
- Program duszpasterski "Lednica 2000" był formą przygotowania młodzieży do wejścia w III Tysiąclecie. Mamy 2001 rok. Ten próg nowego milenium jest więc już za nami. Czy nie oznacza to, że "Lednica 2000" jest już "produktem nieco przeterminowanym"?
- Nie... Wręcz przeciwnie! Wybór Chrystusa uczyniony
raz, powtarzany jest codziennie. Niech chociażby tutaj pomocny będzie
wiersz Lieberta pt. Jeździec:
Uczyniwszy wybór na wieki W każdej chwili wybierać muszę.
W każdej chwili wybieramy Chrystusa. Chcemy, by On zwyciężał we wszystkim
- w naszym myśleniu, mówieniu, działaniu... Głębiej - w naszym oddychaniu
i życiu. Program "Lednicy", tak jak program Chrystusowy, ogarnia
coraz większe rzesze, krystalizuje się, nabiera świeżości i atrakcyjności.
- Już w ubiegłym roku, gdy kończyły się lednickie
celebracje, zapraszał Ojciec młodych na rok bieżący, zapowiadając,
że kolejna Noc Ducha Świętego będzie "Nabożeństwem Spożywania Bożego
Słowa".
Wielu młodych już wówczas zastanawiało się, jak zamierza
Ojciec tę kolejną wizję zrealizować...
- Tak. Byli nawet tacy, którzy zrozumieli te moje słowa dosłownie i myśleli, że będę zmuszał ludzi do zjadania, maczanego w miodzie, zadrukowanego papieru, który jest w piwnicach drukarni Księży Pallotynów. Ale to chodzi o "spożywanie głową i sercem". Chodzi o to, by zrozumieć, na czym polega głębia Pisma Świętego. Nie ma obawy! Pismo Święte jest niewyczerpalne... Staje się dużym programem na wiele lat i będziemy je spożywać stale! Ustanawiamy Święto Spożywania Pisma Świętego!
- W jakiej formie będziemy spożywać Pismo Święte podczas tegorocznej Nocy Ducha Świętego?
- To, co zewnętrzne, to tylko "gadżet", "rekwizyt", to tylko pomoc... Dostaniemy stos tysięcy pierników w kształcie otwartej księgi. Do tego będą teksty Proroka Ezechiela i poety Romana Brandstaettera. Ale tak naprawdę - to spożywanie będzie "pójściem w głąb", zrozumieniem, że słowa Pisma Świętego odnosiły się do ludzi sprzed tysięcy lat, ale także do ludzi żyjących dzisiaj, do nas wszystkich. Także i tego, że Słowo Boże musi iść w głąb człowieka, dać mu siły na życie wieczne... To właśnie rozumiem jako spożywanie - nie powierzchowne "ślizganie się po tekście", ale zrozumienie ducha tego tekstu, jego znaczenia.
- Bieżący rok jest dla naszego Kościoła czasem szczególnego skupienia nad tym, czym dla chrześcijanina jest Biblia. Stąd zrodził się pomysł, by przepisywać Pismo Święte. Jak przebiegała realizacja tego dzieła?
- Zostało ono podjęte entuzjastycznie. Zaangażowały się w nie tysiące ludzi, dla których stało się ono atrakcją, dodatkowym zajęciem. Przepisywanie Pisma Świętego ręcznie w dobie komputerów i zapisów elektronicznych odesłało nas do wielkich działań średniowiecznych i starożytnych kopistów, którzy przepisując ręcznie Słowo Boże, mieli czas myśleć o tym, co przepisują. Ręczne przepisywanie Pisma Świętego dało szansę refleksji, zatrzymania się nad nim i spożywania go. Stanowiło to jakby wstęp do tego, co będzie się działo nad Lednicą. Oznaczało to, że ludzie ręcznie przepisujący Biblię zatrzymali się, przestali pędzić w tym całym wariactwie, a być może też niejeden z nich pomodlił się, aby to, co przepisuje, weszło w jego wnętrze. Średniowieczni kopiści, traktujący przepisywanie jako nabożeństwo, modlili się przed, w trakcie i po... Chodzi o to, by Słowo Boże ręcznie przepisane egzystowało, było w człowieku. Jest piękny wiersz średniowiecznego anonimowego kopisty, który pisze: "Moja ręka jest przepisywaniem utrudzona" i modli się, żeby jego litery były równe, czytelne i aby przyszłe pokolenia je czytały.
- Czy to prawda, że zgłosiło się więcej chętnych, niż mogliście rozdzielić rozdziałów Biblii do przepisania?
- Oczywiście... Musieliśmy całą akcję powtórzyć, ponieważ ludzie byli rozżaleni, a nawet płakali, że nie ma dla nich już rozdziału Pisma Świętego do przepisania. Dlatego zaczęliśmy przepisywanie od nowa... To bardzo wzruszające. Najważniejsze jest to, że od tego przepisywania Pisma Świętego nie odepchnęliśmy ludzi.
- Co roku noc nad Lednicą wygląda trochę inaczej, co roku przeżywamy coś innego, różne nabożeństwa... Gdyby mógł Ojciec choć w kilku słowach przybliżyć to, co będzie się działo w nocy z 2 na 3 czerwca 2001 r.
- Tegoroczne "Nabożeństwo Spożywania Pisma Świętego"
powinno być niezwykle atrakcyjne, piękne. Będziemy kontemplować Pieśń
nad Pieśniami - utwór mówiący o miłości, której nie da się do niczego
przyrównać... Będzie to celebracja księgi zapieczętowanej i poszczególne
etapy nabożeństwa będą łamaniem pieczęci. To rozpieczętowywanie pozwoli
nam pójść w głąb. Sprawi, że będziemy rozumieć lepiej, że oblubienicą
jest kobieta, a oblubieńcem mężczyzna, ale w głębiach tego tekstu
oblubieńcem jest Bóg, a oblubienicą Maryja; albo też, że oblubienicą
jest Kościół lub "anima", czyli ludzka dusza, a oblubieńcem Chrystus.
Będzie siedem pieczęci, jak w Apokalipsie, ale dwie pozostawimy nienaruszone.
Jedną dla ludzi, jako "zadanie domowe", a drugą na Sąd Ostateczny.
Ojciec Święty przekazał nam dwa różańce. Jeden ogromny,
z orzechów kokosowych, a drugi srebrny, który ja, za zgodą Papieża,
zamieniłem na sto tysięcy różańców poświęconych 3 maja br. przez
Prymasa Polski, które nad Lednicą rozdamy młodym w imieniu Ojca Świętego.
Będą też wreszcie, jak co roku, Eucharystia o północy, elekcja Chrystusa
na Króla i Zbawiciela i przekroczenie Bramy
III Tysiąclecia. Dodatkowe atrakcje to: zrzucenie na tańczących
podczas Pieśni nad Pieśniami z samolotów deszczu kwiatów i wypuszczenie
orła. Atrakcją będą też piernikowe Biblie o smaku miodu...
- Ojciec Święty powiedział kiedyś do młodzieży zgromadzonej
na polach lednickich: "Nie wystarczy przekroczyć próg, trzeba iść
w głąb". Ojciec sam wyraził się o "Lednicy 2000", że nie jest ona
wydarzeniem, ale procesem duszpasterskim, który się ciągle "staje"
.
Obserwując kolejne spotkania, aż trudno oprzeć się wrażeniu,
że lednicka "Ryba" wyszła już z pierwszego stadium, jakim jest zauroczenie
ideą, i powoli jakby "dorośleje".
- Dlatego też Papież przekazał nam kapitel kolumny ze starożytnej świątyni Konstantyna jako kamień węgielny "Świątyni Chrztu Polski" i znak więzi z Kościołem rzymskim. Bardzo się cieszę z tego, że Papież wyznacza nam program, który my staramy się realizować. " Lednica 2000" stale dorasta. Nie można powiedzieć, że jest to proces skończony. Któż z nas może powiedzieć, że posiadł Chrystusa, jego miłość, wiarę, nadzieję... Jesteśmy w trakcie "stawania się", a entuzjazm młodych ludzi tylko nas pobudza i zachęca.
- Jakie dziś widzi Ojciec możliwości "pójścia w głąb" . Czy są już jakieś pomysły, jak kontynuować ten program?
- Oczywiście. Myślę, że pójdziemy w kierunku spożywania Pisma Świętego i możemy przeżywać kolejno poszczególne sceny, które nas mogą zbliżyć do Chrystusa: Abrahama, Kaina i Abla, Noego, Józefa Egipskiego... Możemy też skupiać się na przypowieściach: o synu marnotrawnym, o dobrym Samarytaninie... Pomysłów jest wiele, ale to wszystko się dopiero zobaczy. Na razie musimy jakoś przeżyć tegoroczną Lednicę...
- Pozostawiam Ojcu szansę na "ostatnie słowo", by Ojciec sam zaprosił młodych nad Lednicę...
- Musicie koniecznie tam być! Nie może nikogo zabraknąć! Przyszłość należy do nas, jako do chrześcijan...
- Bóg zapłać za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu