Kazanie wygłoszone podczas uroczystej Mszy św., odprawionej z okazji 10. rocznicy pobytu Ojca Świętego w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, Koszalin, 10 czerwca 2001 r.
Drodzy Współbracia w biskupstwie i w kapłaństwie, Wielebne Siostry Zakonne, Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry!
Dzisiejsza okoliczność
Reklama
Zebraliśmy się przed tą świątynią w wymowną uroczystość Trójcy
Świętej, aby uczcić 10. rocznicę - jak mi napisał tutejszy Biskup
Ordynariusz - "największego wydarzenia 29-letniej historii diecezji
koszalińsko-kołobrzeskiej", czyli pobytu Następcy św. Piotra na tej
ziemi.
Wdzięczni Panu Bogu, chcemy wspomnieć ten fakt, ale jeszcze
bardziej pragniemy przypomnieć sobie jego wymowę, przypomnieć sobie
orędzie Ojca Świętego rzucone na tym miejscu, chcemy niejako odświeżyć
i na nowo przemyśleć to orędzie, by kontynuować jego realizację ze
wzmożoną energią.
W tej diecezji Ojciec Święty rozpoczął 1 czerwca 1991
r. czwartą pielgrzymkę do Ojczyzny, której celem było wezwanie do
odnowy moralnej naszego Narodu na fundamencie Dekalogu, czyli dziesięciu
przykazań Bożych. Właśnie przy tym kościele Ducha Świętego Ojciec
Święty mówił o pierwszym przykazaniu: "Nie będziesz miał bogów cudzych
przede Mną" i równocześnie o całym Dekalogu jako moralnym fundamencie
Przymierza jedynego prawdziwego Boga - który nie może być zastąpiony
przez "bożków" - z ludźmi.
I powiedział Ojciec Święty, że "ten moralny fundament
Przymierza z Bogiem (czyli Dekalog) jest dla człowieka, dla jego
dobra prawdziwego. Jeżeli człowiek burzy ten fundament, szkodzi sobie:
burzy ład życia i współżycia ludzkiego w każdym wymiarze". I zakończył
swe kazanie stwierdzeniem, że od Dekalogu, "od tych dziesięciu prostych
słów zależy przyszłość człowieka i społeczeństw. Przyszłość narodu,
państwa, Europy, świata".
Potem w następnych etapach swej pielgrzymki po Polsce
omawiał - niejednokrotnie z pasją - dalsze poszczególne przykazania.
I tak pozostało po tej pielgrzymce pasjonujące wezwanie
Ojca Świętego do odnowy moralnej, opartej na Dekalogu, którego syntezą
i zarazem uzupełnieniem jest przykazanie miłości Boga i bliźniego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wymowa uroczystości Trójcy Świętej
Dzisiejsza uroczystość Trójcy Świętej uświadamia nam, że Bóg,
który jest autorem Dekalogu - wyrytego na kamiennych tablicach, ale
i w sercach ludzkich - jest Miłością (zob. 1 J 4, 8. 16). Tę prawdę
w sposób szczególny uwypukla właśnie tajemnica Trójcy Świętej: Bóg
Ojciec miłuje Syna swego miłością odwieczną i nieskończoną, Syn miłuje
Ojca tą samą miłością, a jest to miłość tak wielka, że uosabia się
w Duchu Świętym.
Toteż wszystko, co Bóg w Trójcy Świętej jedyny czyni,
jest owocem Jego miłości. Tajemnica Trójcy Świętej jawi się nam jako
historia Bożej miłości: z miłości Bóg stworzył świat; z miłości posłał
swego Syna, który umarł na krzyżu dla naszego zbawienia; z miłości
też zesłał Ducha Świętego, by nas nieustannie oświecał, umacniał
i prowadził na drodze zbawienia.
Toteż w kontekście dzisiejszego święta ze szczególną
jasnością uświadamiamy sobie prawdę podkreśloną przez Ojca Świętego,
że i Dekalog jest darem Bożej miłości dla naszego dobra.
Wiara źródłem mocy
Z drugiej strony, badając nasze sumienia, zdajemy sobie sprawę
z tego, że naszymi grzechami wielokrotnie wykraczamy przeciwko temu
darowi Bożej miłości, danemu dla naszego dobra. I stawiamy sobie
pytanie: skąd czerpać siły, by zachować wierność przykazaniom Dobrego
Boga?
Odpowiadając na to pytanie, mógłbym mówić tutaj o Eucharystii,
w której Chrystus staje się chlebem, pokarmem naszego życia duchowego;
mógłbym mówić o otwieraniu serc na działanie Ducha Świętego, który
przemienił wylęknionych Apostołów w nieustraszonych głosicieli prawd
Bożych; mógłbym mówić o modlitwie, o łasce Bożej itd.
Chciałbym jednak zwrócić dzisiaj uwagę na wiarę jako
fundamentalne źródło duchowej mocy. Wiara jest, oczywiście, podłożem
tego, że możemy być umacniani przez Eucharystię, przez Ducha Świętego,
przez modlitwę, przez łaskę itd., ale wiara sama w sobie jest już
jakimś ogromnym źródłem duchowej siły i dynamizmu. W jakim sensie?
Wiara jest jak noc, jak ciemna noc usiana gwiazdami.
Św. Jan od Krzyża, jeden z największych mistyków chrześcijaństwa,
mówił właśnie o ciemnej nocy wiary w życiu duchowym. Ale jest nieprawdą,
że w nocy widzimy mniej, wręcz przeciwnie - w nocy widzimy dużo więcej,
dużo pełniej. Owszem, w ciągu dnia widzimy bardziej dokładnie, bardziej
precyzyjnie, możemy rzeczy dotknąć, zmierzyć, ale widzimy mało, widzimy
jedynie to, co nas bezpośrednio otacza, zasięg naszego widzenia jest
bardzo ograniczony. W nocy, to prawda, widzimy mniej dokładnie, mniej
precyzyjnie, ale widzimy znacznie dalej, dużo pełniej, widzimy gwiazdy
oddalone od nas tysiące lat świetlnych, widzimy to nasze małe życie
w kontekście wszechświata, w ogromnej, wspaniałej perspektywie całości
stworzenia.
Byłem zawsze zafascynowany nocą usianą gwiazdami. W latach
gimnazjalnych wychodziłem często z jednym z profesorów i kilkoma
kolegami wieczorem oglądać gwiazdy. Kupiliśmy sobie nawet mapy nieba,
które można było odpowiednio regulować na każdy dzień, i staraliśmy
się rozpoznawać różne konstelacje gwiezdne. Oglądając gwiazdy, czułem
się jakoś wielki. Wydawało mi się wówczas, że dopiero wtedy naprawdę
widzę, widzę prawdę o sobie, o moim istnieniu, tzn. że moje życie
nie ogranicza się do tego miasteczka, rejonu, kraju czy globu ziemskiego,
ale jest umieszczone we wspaniałej, niewymiernej, zachwycającej rzeczywistości
wszechświata.
Wiara jest jak ciemna noc usiana gwiazdami. Widzimy w
niej mniej dokładnie (jest tyle tajemnic w wierze, tyle rzeczy trudnych
do zrozumienia), ale widzimy dalej, widzimy pełniej, widzimy to nasze
małe życie w perspektywie wieczności, w perspektywie całości naszego
istnienia.
Mając przed oczyma tę wielką perspektywę wieczności,
jaką zakreśla nam wiara, coś się zmienia w naszym życiu, musi się
zmienić:
- Nasze myślenie, nasze osądzanie staje się bardziej
dojrzałe, bardziej pełne, powiedziałbym bardziej realistyczne, ponieważ
bierzemy pod uwagę nie tylko te małe okoliczności naszego bytowania
ziemskiego, ale całość rzeczywistości naszego istnienia.
- Zmienia się w nas skala wartości. Wiele rzeczy, do
których ludzie są tak bardzo przywiązani (jak bogactwo, honor, prestiż,
władza...), w świetle wiary traci swą wartość, natomiast inne rzeczy,
pozornie małej wagi (jak modlitwa, pomoc okazana, ofiara, upokorzenie,
przebaczenie itd.), nabierają ogromnego znaczenia, bo one będą determinowały
nasze życie w perspektywie wiecznej.
- Stajemy się też bardziej wolni, bo nie pozwalamy się
uwarunkować drobnymi okolicznościami ziemskiego bytowania.
Dzięki temu właśnie wiara staje się też ogromnym źródłem
duchowej mocy, uzdalniającej nas: a) do wyrzeczenia się wielu rzeczy,
znając ich wartość jedynie relatywną; b) do podjęcia ze spokojem,
z równowagą ducha, cierpienia, upokorzeń, trudności, krzyży różnego
rodzaju, a nawet śmierci, zdając sobie sprawę z tego, że nasze życie
jest niezniszczalne; c) do podejmowania, w każdych okolicznościach
życia ziemskiego, wysiłków w celu zdobywania wartości wiecznych,
nieprzemijających, których mól nie zeżre ani rdza nie zniszczy.
Jeżeli jesteśmy tacy słabi duchowo, to może też dlatego,
że w naszym sposobie myślenia, osądzania, działania ograniczamy się
tylko do rzeczywistości ziemskiej i tracimy sprzed naszych oczu tę
wielką perspektywę, jaką zakreśla nam wiara.
Trzeba umocnić naszą wiarę
Wiara - jeżeli ktoś ją naprawdę posiada - to jest wielka rzecz,
wielki skarb. Sama w sobie jest ona źródłem mocy i dynamizmu duchowego,
ponieważ, jak powiedziałem, otwiera przed nami ogromną perspektywę
życia, całości naszego istnienia, i dlatego nas przemienia, tzn.
zmienia nasz sposób myślenia, osądzania, działania.
Niejednokrotnie odnoszę wrażenie, że my, chrześcijanie,
zachowujemy się w gruncie rzeczy jak poganie, którzy z zewnątrz popierają
wiarę, opowiadają się za nią, nawet jej bronią, ale nie mają odwagi
rzucić się w nurt tej wiary, nie mają odwagi myśleć, oceniać i działać
kategoriami wiary, nie mają odwagi pozwolić się przemienić przez
wiarę. A prawdziwa przygoda wiary zaczyna się właśnie wtedy, kiedy
rzucamy się w nurt wiary, kiedy zaczynamy myśleć i działać odważnie
według logiki wiary.
Dzisiaj, kiedy tyle się mówi o kryzysie wiary w Europie,
trzeba nam umocnić naszą wiarę. Po cudzie w Kanie Galilejskiej św.
Jan zaznaczył: "i uwierzyli weń uczniowie jego" (por. J 2, 11). Przecież
oni już przedtem wierzyli, bo poszli za Jezusem. Ewangelista oczywiście
mówi o umocnieniu ich wiary. Pan Jezus wielokrotnie ganił swoich
słuchaczy, bo okazywali się małej wiary (zob. np. Mt 6, 30; 8, 26;
14, 31; 16, 8; 17, 20; 21, 21; Mk 4, 40; 16, 14; Łk 8, 25; 12, 28),
innym razem chwalił ich wielką wiarę (np. Mt 8, 10; 9,2; 9,22; 9,
29; 15, 28; Mk 2, 5; 5,34; 10,52; Łk 5, 20; 7, 9; 7, 50; 8, 48; 17,
19; 18, 42). "Apostołowie prosili Pana: ´Wzmocnij naszą wiarę´" (
por. Łk 17, 5). Pan Jezus modlił się za Piotra, by nie załamała się
jego wiara (Łk 22, 32). Tak, wiara może w nas się umacniać, wzrastać,
ale też może słabnąć, możemy ją nawet stracić przez nasze niedbalstwo.
Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoją wiarę.
Należy wiarę pielęgnować, by wzrastała w nas. Wiarę umacnia
się poprzez modlitwę, sakramenty święte, czytanie, słuchanie i rozważanie
Słowa Bożego, lekturę duchową, a przede wszystkim przez życie wiarą.
Starajmy się z dnia na dzień umacniać naszą wiarę, byśmy
na fundamencie Bożych przykazań umieli ze wzmożoną energią realizować
odważnie i twórczo odnowę moralną, do której Ojciec Święty wezwał
nas i cały Naród tutaj, w Koszalinie, podczas swej czwartej pielgrzymki
do Ojczyzny, którą dzisiaj z wdzięcznością wspominamy.
Amen.