Dziwni ludzie
Dziwni ludzie pracują w warszawskim Radiu dla Ciebie. Chodzą krok w krok za swoim szefem i błagają, żeby pozwolił im wpłacić ich własne pieniądze na kampanię wyborczą Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zwykle jest inaczej. To znaczy - pracownicy chodzą za szefem i proszą o podwyżkę. Biednemu prezesowi Antoniemu Styrczuli, kandydatowi SLD w wyborach parlamentarnych, w głowie nie mogło się takie zachowanie pomieścić, ale że nie mógł się opędzić od tych dziwaków, to na odczepne dał swoim podwładnym kilka agitek z numerem konta, na które swoje nadwyżki finansowe mogliby wpłacić (Życie, 21 i 22 lipca). Pracownicy, ujęci gestem prezesa, zaśpiewali mu z wdzięczności słynną piosenkę z jeszcze słynniejszego filmu Miś: "Łubu dubu", łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego... radia. Niech żyje nam. Dodając: To śpiewałem ja...
Pracowity prezes
To się nazywa oddanie dla sprawy. Cała Polska z podziwem obserwowała, jak do ostatnich chwil w pocie czoła pracował ustępujący prezes Najwyższej Izby Kontroli Janusz Wojciechowski. Nie lenił się, nie zważał na to, że kadencja mu się kończy, mimo wakacji nie pojechał na urlop. Tylko pracował, pracował i pracował. Największy problem miał z niedoborami kadry w swojej firmie. Wiadomo, nie od dziś pisze się o drenażu polskich mózgów. Na szczęście, kilka mózgów jeszcze w Polsce się ostało i prezes Wojciechowski mógł ich do pracy w NIK przyjąć. Wszyscy byli " byli" z PSL. Byłego senatora PSL, byłego dyrektora biura poselskiego PSL, byłego zastępcę dyrektora biura NKW PSL, byłą sekretarkę w klubie parlamentarnym PSL (Gazeta Wyborcza, 21 i 22 lipca). Trochę ta drużyna jest monotematyczna, no ale nie wybrzydzajmy. Najważniejsze, że liczba bezrobotnych w Polsce się zmniejszyła - zauważą niedługo odpowiednie urzędy. A że tylko o te parę osób - no to już jest złośliwość. Przecież od wieków, jakichś dziesięciu, wiadomo, że nie od razu Kraków zbudowano.
Cudotwórca
Niektórzy posłowie to się dopiero znają na ekonomii. Superprofesjonaliści.
Ostatnio do tej elity superprofesjonalistów dołączył dotychczas tylko
superman, pierwszy antyterrorysta SLD - poseł Jerzy Dziewulski. Wyjawił
on po cichu, że w ciągu roku zaoszczędził więcej niż zarobił. Niestety,
wieść jak błyskawica rozeszła się po Wiejskiej i ganiały za Dziewulskim
tabuny posłów, co też chcieliby posiąść takie czarodziejskie umiejętności,
to znaczy żeby więcej mieć niż zarabiać. Niestety, Dziewulski nie
dość, że nic nie powiedział - ot, stare nawyki wyniesione jeszcze
z Milicji Obywatelskiej - to jeszcze na nich nakrzyczał jak na sztubaków (
Gazeta Polska, 25 lipca). Jak Dziewulski wyjawi tę tajemnicę, to
będziemy mieli do czynienia z cudem
gospodarczym i spełni się stare marzenie - drugą Japonię
z pewnością zbudujemy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu