Wiemy już, że w samym środku pięknej Mgławicy Krab znaleziono
tzw. pulsar. Jest to gwiazda regularnie wysyłająca pulsy świetlne,
rentgenowskie oraz radiowe. Przypomina latarnię morską, bowiem regularnie
omiata przestrzeń wiązką silnego promieniowania. Pulsary są najgęstszym
spośród dotychczas obserwowanych we Wszechświecie obiektów. Wiemy
też jak powstają gwiazdy neutronowe. Zapadająca się gwiazda o masie
większej od 1,4 masy Słońca nie przestaje się kurczyć, a grawitacja
jest od tego momentu tak wielka, że elektrony zostają siłą wtłoczone
do jąder atomowych. Wówczas protony zamieniają się w niesamowicie
stłoczone neutrony, pomiędzy którymi nie ma nawet skrawka wolnego
miejsca. Neutrony mogłyby powstrzymać dalsze zapadanie się gwiazdy,
jeżeli tylko jej masa nie byłaby większa od trzech mas Słońca. Do
czego więc prowadzi zapadanie się masywniejszej gwiazdy?
W 1974 r. radioastronomowie odkryli promieniowanie radiowe
dobiegające niemal dokładnie ze środka naszej Galaktyki. Odległość
do tego tajemniczego miejsca wynosi ok. 26 tysięcy lat świetlnych,
a wokół niego obracają się wszystkie gwiazdy! 10 lat później w to
magiczne miejsce został wycelowany potężny 19-metrowy teleskop zainstalowany
na Hawajach. Przez 4 lata uczeni obserwowali zmianę położenia trzech
gwiazd znajdujących się bardzo blisko środka naszej Drogi Mlecznej.
Zmierzyli prędkości ich ruchu oraz przyspieszenie. Wynik obliczeń,
aczkolwiek straszny, wcale nie przestraszył świata nauki. Już wcześniej
stawiano hipotezę, że znajduje się tu tzw. czarna dziura, której
zobaczyć przecież nie można. Ale daje o sobie znać w postaci niszczących
skutków dla całego otoczenia. Z obliczeń wynika, że jest to obiekt
o ogromnej gęstości, którego masa równa 2,6 miliona Słońc skupiona
jest w obszarze zaledwie 640 milionów km! Czarna dziura wciąga do
swego wnętrza gaz, który rozpędza się i ogrzewa do wysokich temperatur.
Dlatego emituje ona silne promieniowanie rentgenowskie, zdradzające
jej obecność w centrum naszej Galaktyki.
W czarnej dziurze siła grawitacji jest tak wielka, że
nie może się z niej wydostać nawet światło! Dlatego jej po prostu
nie widzimy, choć pożera wszystko naokoło. Granica tego obszaru nazywana
jest horyzontem zdarzeń, gdyż żaden obserwator znajdujący się na
zewnątrz tej granicy nie może zobaczyć, co się w jego wnętrzu dzieje.
Obserwator nie powinien też być zbyt ciekawy, ponieważ wszystko,
co przekroczy tę granicę, nie może się już na zewnątrz wydostać!
Gdyby czarna dziura miała masę trzech Słońc (minimalna masa kandydatki
na czarną dziurę), jej promień horyzontu zdarzeń wyniósłby zaledwie
9 kilometrów. Taki krytyczny promień, przy którym ciało stałoby się
czarną dziurą, nazywany jest promieniem Schwarzschilda. Nasze Słońce
nie ma szans skurczyć się do tak małych rozmiarów. Również nie ma
takiej siły w przyrodzie, która zgniotłaby naszą Ziemię do postaci
małej kulki, ponieważ dla Ziemi promień Schwarzschilda wynosi zaledwie
1 cm!
Prawdopodobnie w naszej Drodze Mlecznej znajduje się
aż 10 milionów czarnych dziur, jedna przypada więc na 10 tysięcy
gwiazd. Na szczęście żyjemy bezpiecznie na pięknej Ziemi, z dala
od tych gęstych potworów. Większość gwiazd jest rozmiaru naszego
Słońca, umrą więc cicho, nie wybuchając nawet jako supernowe. Nasze
wieczorne niebo kryje jednak wiele tajemnic, a po dzisiejszej lekturze
rozumiemy już, jak astronomowie szukają czarnych dziur. Ponieważ
nie można ich zobaczyć, najłatwiej znaleźć je w tzw. układach podwójnych,
w których wokół czarnej dziury krąży zwykła gwiazda wykonująca dziwne
piruety. Zachowuje się wówczas tak, jakby miała ciężkiego, niewidzialnego
towarzysza, który ją po prostu pożera, wysysając powoli całą jej
materię. Również odległy o 8150 lat świetlnych Cygnus X-1 w gwiazdozbiorze
Łabędzia jest kandydatem na czarną dziurę. Gwiazda ta, odkryta w
1966 r., jest podwójną gwiazdą zaćmieniową, posiadającą takiego niewidocznego
i pożerającego ją towarzysza. W 1974 r. dwóch sławnych fizyków -
Kip Thorne i Stephen Hawking - założyło się o to, czy Cygnus X-1
zawiera czarną dziurę, jak wówczas twierdził Thorne. I choć czarnej
dziury do dziś nikt jeszcze nie widział (i nigdy przecież nie zobaczy),
to już w 1990 r. Hawking uznał się za pokonanego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu