Jesteśmy już po wyborach, i dobrze. Społeczeństwo wyraziło
się w sposób demokratyczny, i dobrze. Wybrany parlament musi się
jak najszybciej ukonstytuować. Już samo to, że wyłoniła go tylko
połowa uprawnionych, a właściwie połowa połowy, świadczy o jego słabości.
Najważniejsze urzędy państwa zaczną przypominać gigantyczny dworzec.
Rozpocznie się wielka migracja "swoich" i "obcych". Jedni odchodzą,
by zaludnić gabinety figur woskowych - to się nazywa polityczna emerytura.
Drugim być może uda się stworzyć "jakąś" opozycję, ale nie będzie
to bynajmniej opozycja konstruktywna. W Polsce po 1989 r. nie było
żadnej opozycji twórczej. Każda hołdowała przykrej i głupiej zasadzie
- "im gorzej, tym lepiej". Jeszcze inni, przeczuwając wyborczą klęskę,
zdążyli się ewakuować. Wylądowali miękko na ciepłych posadkach, znajdując
gdzieś życiowy azyl.
Gabinet cieni wyjdzie niebawem z ukrycia. Objawi się
światu. Przez najbliższe tygodnie będą obchodzić nas personalia -
kto jest kim, ale - niestety - już mniej ważne - dlaczego? Niestety,
tym razem także obowiązywać będzie zasada: Mierny, bierny, ale wierny,
czyli swój! To właśnie znaczy konsumować władzę.
Ale obowiązkiem moralnym jest uszanować ten wynik. Nie
ma co się obrażać na fakty. Ci, którzy nie skorzystali ze swojego
prawa - nie spełnili też swojego obowiązku! Próbuję zrozumieć ich
frustrację - politycy wszystkich opcji zrobili wszystko, żeby ludzi
skutecznie rozczarować i zniechęcić do wszystkiego, co trąci polityką,
ale zobojętnienie też nie jest dobrym pomysłem na życie narodu w
środku Europy! Zwątpienie ma ogromnie dużo z ucieczki!
Można się zastanawiać, ile w zwycięstwie lewicy jest
rzeczywistej identyfikacji, a ile przekory. Co było kryterium wyboru?
Czy większość zagłosowała właśnie tak, bo z tym się utożsamia, czy
może dlatego, że nie ma sensowniejszej alternatywy? Czy jest to wotum
zaufania dla jednych, czy raczej wotum nieufności dla drugich? A
może jedno i drugie? Może nasza sytuacja przypomina mitologiczną
Cieśninę Mesyńską, nad brzegami której czyhały dwa potwory - Scylla
i Charybda. Żeglarze, uciekając przed jednym, musieli spotkać drugiego.
Bardzo często przed wyborami w luźnych dyskusjach dało się słyszeć,
że nie ma na kogo głosować. Kandydaci to w większości zgrane, znaczone
karty. To chodzący frustraci, przeżarci chorą ambicją, żądni kariery
i rozgłosu.
Rada Stała Episkopatu wskazywała na ludzi kierujących
się wartościami chrześcijańskimi: - "Przede wszystkim chodzi o ochronę
życia od poczęcia do naturalnej śmierci".
W moim przekonaniu żadna partia nie przedstawiła takiego
programu, pod którym chrześcijanin mógłby się podpisać z czystym
sumieniem! Żadna partia nie przedstawiła programu, który byłby spójny
aksjologicznie! Żadna nie wykazała się, jak dotąd, dostatecznym stopniem
profesjonalizmu i uczciwości - w powszechnym odbiorze polityk albo
jest niekompetentny, albo nieuczciwy. A czasem i jedno, i drugie.
Żadna partia nie ustrzegła się rażącej pychy, arogancji i egoizmu!
Żadna partia nie umiała odejść z honorem i żadna nie potrafiła się
uczciwie rozliczyć! Każda zawłaszczyła jakąś część dla siebie i swoich.
Każda ma więc poważne grzechy na sumieniu. Niektórzy zdają się mówić
o sobie z nutą ironii, jak bohater pewnej fraszki Sztaudyngera czy
Leca: "Mam sumienie czyste - nieużywane".
Ile pozostało ze wskazań Pasterzy Kościoła? Naród jakby
nie słuchał! Jakby nie zrozumiał! Naród mówi: Mam prawo nie wierzyć
w żadne hasła, także te, które brzmią znajomo i święcie!
Na to też nie wolno się obrażać! Raczej trzeba zapytać,
co się dzieje z polskim laikatem? Gdzie są tysiące absolwentów KUL-u?
Gdzie są członkowie ruchów ewangelizacyjnych, stowarzyszeń, wspólnot
i grup modlitewnych? Gdzie są uczestnicy duszpasterstw środowiskowych
i zawodowych? Gdzie jest dawna młodzież, która z takim entuzjazmem
uczestniczyła z Ojcem Świętym w Światowych Dniach Młodych? Gdzie
są członkowie Akcji Katolickiej, zespołów synodalnych - podobno II
Synod Plenarny się udał? Dlaczego media katolickie nie mówiły jednym
głosem, tylko przekonywały czytelników i słuchaczy do swoich preferencji
wyborczych? Co się stało z Rodziną Radia Maryja? Dlaczego nie ma
recepcji społecznej nauki Kościoła? Większość tych pytań ośmieliłem
się zadać po wyborach prezydenckich w ubiegłym roku, licząc na jakąś
dyskusję. Ale dyskusji nie było - były tylko emocje! Widzę jakiś
ogromny lęk przed prawdą. A prawdzie tej na imię - kryzys! Na wolnym
rynku idei Kościół jest jednym z wielu nauczycieli. Dlatego Kościół
coraz bardziej będzie przypominał Apostoła Narodów, który stając
na areopagu globalizacji, będzie widział coraz to nowe ołtarze dedykowane
nowym bóstwom i będzie mówił do ludzi o Bogu Żywym, którego oni coraz
mniej znają i coraz mniej chcą poznać!
Pomóż w rozwoju naszego portalu