Nastroje przedświąteczne Amerykanów
W cotygodniowym biuletynie wielkiego instytutu badania opinii
publicznej Gallup Tuesday Briefing z 4 grudnia br. zamieszczono dane
ukazujące wpływ widocznej już w Stanach Zjednoczonych recesji gospodarczej
na świąteczne zakupy, których gorączka ogarnia ten kraj już w listopadzie.
Badania dotyczyły wysokości sum, jakie przeciętna rodzina amerykańska
zamierza przeznaczyć na wydatki związane ze świętami Bożego Narodzenia.
Wyniki przeprowadzonych ankiet wyglądają dość optymistycznie. O ile
w 1999 r. suma takich wydatków wynosiła 857 dolarów, to w 2000 r.
spadła do 797 dolarów. Spodziewano się więc w roku bieżącym spadku
jeszcze większego. Tymczasem z już zebranych odpowiedzi wynika, że
będzie to spadek stosunkowo nieduży, gdyż suma wydatków świątecznych
ma wynieść 794 dolary na rodzinę.
Wyniki tego sondażu należy jednak traktować ostrożnie
z dwóch powodów. Po pierwsze: Ameryka jest obecnie nastawiona na
programowy optymizm, toteż osoby ankietowane mogły dawać odpowiedzi
dostosowujące się do tej ogólnej tendencji. Po drugie: są to rezultaty
sondażu przeprowadzonego w listopadzie, a zatem wysokość rzeczywistych
wydatków będziemy mogli poznać dopiero po świętach, kiedy uzyskamy
rezultaty porównywalne z wynikami z lat poprzednich.
Gallup podaje też, że największą skłonność do wydawania
większych pieniędzy przejawili mieszkańcy wschodnich stanów, położonych
bliżej Nowego Jorku. Najbardziej zaś oszczędnymi w swoim planowaniu
przedświątecznym okazali się mieszkańcy stanów położonych w środkowo-zachodniej
części USA.
Na tle tych danych interesująco wyglądają wyniki sondaży
dotyczących wyobrażeń Amerykanów na temat toczącej się wojny z terroryzmem.
Zdecydowana ich większość, prawie 90%, uważa, że będzie to wojna
długotrwała. Mimo to prawie identyczna większość obywateli Stanów
Zjednoczonych uważa, że wojnę należy prowadzić, a stopień poparcia
dla prezydenta Busha ciągle się utrzymuje na wysokim poziomie, a
nawet nieznacznie wzrasta - od 86% po wrześniowych zamachach terrorystycznych
do prawie 88% w najnowszych sondażach.
Wymiar sprawiedliwości we Francji
Francuski ilustrowany tygodnik informacyjny L´Express z 1 grudnia
br. opublikował artykuł pt. Niepokojący obraz Laurenta Chabruna i
FrancWoisa Kocha. Autorzy zajęli się w nim bieżącą sytuacją we francuskim
wymiarze sprawiedliwości. Przeprowadzili badania porównawcze na obszarze
całej Francji. Chodziło o ustalenie, czy wymiar sprawiedliwości stosuje
się zarówno w dziedzinie prawa karnego, jak i cywilnego do zasady
równego traktowania wszystkich obywateli. Zaniepokojenie wzbudziły
rezultaty tych badań. Nie jest ono gołosłowne. Artykuł zawiera liczne
dane statystyczne, za pomocą których czytelnik może skontrolować
krytyczne wnioski autorów.
Wskazują one przede wszystkim na znaczne zróżnicowanie
pracy francuskiego wymiaru sprawiedliwości w zależności od tego,
w jakim środowisku geograficznym i społecznym działają jego instytucje.
Zróżnicowanie to dotyczy zarówno tempa załatwiania spraw, jak i sposobu
tego załatwiania. Na pierwszym miejscu wymienione zostały w artykule
procesy rozwodowe, których we Francji co roku toczy się ponad 160
tys. Średni czas potrzebny do uzyskania rozwodu wynosi 11 miesięcy,
ale w regionach centralnych kraju czas ten jest znacznie krótszy
- autorzy piszą tu nawet o "rozwodzie aM la carte".
Sprawy cywilne rozstrzygane we Francji przez sądy - to
ok. 66 tys. spraw rocznie. Tu średnia czasu załatwiania jest wyższa:
wynosi ponad
15 miesięcy, ale w historycznej Wandei, położonej nad Atlantykiem,
proces cywilny trwa przeciętnie 30 miesięcy.
Jeszcze bardziej zróżnicowane jest załatwianie spraw
karnych, których w 2000 r. było 4606961. Tu różnice występują nie
tylko w długości czasu zużywanego na doprowadzenie sprawy do końca,
tj. do wydania wyroku lub umorzenia, lecz i w wysokości wymierzanych
kar. Tylko 1239089 spośród tych przypadków mogło zakończyć się wydaniem
orzeczenia, ponieważ sprawca został zidentyfikowany, a przestępstwo
dowiedzione. Autorzy ilustrują swój artykuł mapkami, z których można
się dowiedzieć, jaki rodzaj przestępstw przeważa w różnych regionach
Francji (mowa, oczywiście, o przestępstwach wykrytych). I tak np.
złodziei jest najwięcej w departamentach Seine-et-Marne (w sąsiedztwie
Paryża) i Moselle (nad granicą z Niemcami), a najmniej w departamencie
Var (na zachód od Marsylii). Jednakże za podobne przestępstwa nie
są wymierzane podobne kary. I tutaj istnieje zróżnicowanie terytorialne.
Także skuteczność ścigania zgłoszonych przestępstw budzi daleko idące
wątpliwości - nie tylko autorów, lecz i wysoko postawionych osobistości
państwowych. Skuteczność tę oceniają autorzy na zaledwie 10%.
Pomóż w rozwoju naszego portalu