Reklama

Wyjechali za chlebem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ćwierć miliona młodych ludzi wyjechało w przeciągu ostatnich dwóch lat z Polski do krajów Wspólnoty Europejskiej w poszukiwaniu pracy. Migracja czy emigracja? - zastanawiają się socjologowie, analizując dane statystyczne. O tworzących się nowych środowiskach polonijnych w Europie myśli również Kościół katolicki.

Przycinanie orchidei, zbieranie pomidorów i ogórków, prace budowlane, montowanie ogrodzenia, zmywanie naczyń - młodzi Polacy imają się wszystkich zajęć. Za pracę na czarno w krajach Unii Europejskiej grozi im: wpisanie na listę osób niepożądanych, zakaz wjazdu przez kilka lat do państw wspólnotowych oraz najgorsze - deportacja. Ale o tym nikt nie chce myśleć.

Budzisz się gdzie indziej

- Jak już wyjechałem z kraju, kamień spadł mi z serca - opowiada Sylwek, który od pół roku pracuje w Holandii na czarno. Na wyjazd pożyczył pieniądze od znajomych, teraz zaczyna spłacać długi i wysyła pierwsze przelewy do Polski.

- Najgorsze było wstawanie o świcie: deszczowo, nieziemskie ciemności, pakowanie ekwipunku do samochodu i podróż w nieznane do kolejnego miasta, w którym ktoś może nas zatrudnić. Dwa, trzy dni pracy dorywczej i znów: budzisz się gdzie indziej i zasypiasz tam, gdzie się tego zupełnie nie spodziewasz - narzeka.

Wraz z kolegami, "Harcerzem" i "Rudym", Sylwek dzielił namiot na campingu, a w chłodne wieczory, kiedy nie mieli ochoty go rozkładać - fotele w samochodzie. Ale i na holenderskim niebie wyjrzało dla nich słońce.

- Po kilkumiesięcznej tułaczce znaleźliśmy wreszcie stałą pracę, teraz myślimy o wynajęciu mieszkania - opowiada Sylwek. - I tak nam się udało, bo przycinamy orchidee, a przecież moglibyśmy gorzej trafić, np. do załadunku warzyw - dodaje "Harcerz".

O tym, że w Holandii zgodzili się na najniższą stawkę za godzinę, tj. 5 euro, nie wspominają.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

To miała być wakacyjna przygoda

Dla Oli Londyn miał być wakacyjną przygodą, podczas której podszlifuje język. Wkrótce wymarzone wakacje stały się najtrudniejszą lekcją życia. - Pojechałam do szkoły językowej. Zajęcia odbywały się cztery razy w tygodniu. Obserwowałam dziewczyny, które razem ze mną przyjechały; już pierwszego dnia szukały ogłoszeń. Jedna z nich znalazła mi pracę. Nie byłam przygotowana na dwunastogodzinną harówkę: prowadzenie domu, opiekę nad dwójką dzieci i naukę języka w szkole. Nie wytrzymałam, po trzech tygodniach uciekłam do Polski - wspomina.

Ale po skończeniu studiów w kraju, zaopatrzona w adresy znajomych Polaków, sama już czytała ogłoszenia dotyczące pracy wywieszane na londyńskich witrynach sklepowych .

Reklama

"250 tysięcy młodych ludzi wyjechało z Polski w ostatnich dwóch latach".

Do niedawna stolica była prawdziwym eldorado dla poszukujących pracy. W kwietniu br. w powiecie warszawskim zarejestrowano ponad dwa tysiące bezrobotnych absolwentów. Ola pewnie też dołączyłaby do tego grona.

- Nie chciałam być na wiecznym utrzymaniu rodziców. Wysyłałam setki aplikacji, ale nikt nie chciał przyjąć absolwentki filozofii bez żadnego doświadczenia. Postawiłam na języki obce i dlatego zdecydowałam się na wyjazd - stwierdza.

- Pracowałem w firmie marketingowej i miałem trzy domy: studia w Lublinie, rodzinę w Puławach, pracę w Warszawie - wspomina Sylwek. Pod koniec roku zarząd obciął pensje pracownicze. To, co po "reorganizacji" zostało, nie pozwalało Sylwkowi na normalne życie. Na piątym roku studiów ekonomicznych wziął dziekankę z braku funduszy na ich dokończenie, a i wynajmowanie mieszkania w Warszawie okazało się za drogie. Postanowił wyjechać.

Bez pomysłu na życie

Dla "Harcerza" wyjazd za granicę miał być przygodą. Praca handlowca za 1000 zł miesięcznie nie satysfakcjonowała go, a licencjat z resocjalizacji i brak doświadczenia nie pozwalał na znalezienie czegoś lepszego.

- Mój szef zapewnił mnie, że w każdej chwili mogę wrócić. Nawet wypłacił pieniądze za zaległy urlop, bo wiedział, że chcę kupić samochód. Byłem w znacznie lepszej sytuacji niż "Rudy", który już od kilku miesięcy pracował tylko dorywczo.

- W Polsce i tak pracowałem na czarno. Holandia to wspaniały kraj dla tych, którzy nie mają pomysłu na życie, a chcą trochę zarobić. Chociaż ostatnio i tutaj się pogorszyło. Wielu Polaków wpadło na ten sam pomysł co my i po znalezieniu pracy ściągają swoich znajomych z kraju - dodaje Rudy.

Reklama

"Co ósmy Polak dopuszczający możliwość podjęcia pracy w państwach UE, chciałby tam mieszkać na stałe, co czwarty chciałby pracować tam dłużej niż rok.

Według Moniki Karpuk, konsultanta Centrum Informacji Europejskiej ds. Edukacji, Swobodnego Przepływu Osób oraz Rynku Pracy, kraje unijne, dzięki siedmioletniemu okresowi przejściowemu, nie muszą się obawiać zalewu swoich rynków pracy absolwentami z Polski.

- Okres przejściowy został podzielony na trzy etapy: 2+3+2. Oznacza to, że po dwuletnim członkostwie Polski możliwa jest rewizja postanowień: analiza sytuacji i norm prawnych, co może doprowadzić już po takim krótkim okresie do otwarcia części unijnego rynku pracy. Wiem, że Holandia, w której istnieje ok. półtoraprocentowe bezrobocie, jest zainteresowana takim rozwiązaniem; podobnie Irlandia. Zwolennikami siedmioletniego okresu ochronnego pozostają nadal Niemcy i Austria. - Unia Europejska wychodzi naprzeciw polskim oczekiwaniom, już teraz tworząc programy edukacyjne, np. "Sokrates Erazmus", dzięki któremu ponad 5 tys. studentów mogło wyjechać na 3- i 6-miesięczne stypendia za granicę. Z kolei unijny program "Młodzi" finansuje wymianę młodzieży z terenów największego bezrobocia - dodaje Monika Karpuk.

Bariera nie tylko językowa

Jak przewiduje konsultantka CIE, wraz z przystąpieniem Polski do Wspólnoty Europejskiej otwierają się nowe perspektywy dla specjalistów, na których istnieje zapotrzebowanie na rynku unijnym. Dzięki takim rozwiązaniom mogą migrować całe rodziny.

- Tylko od razu trzeba zaznaczyć, że nie wszyscy są w stanie wyjechać. Tu nie tylko chodzi o barierę językową, ale przede wszystkim psychiczną. Pobyt w obcym kraju wiąże się z dużym stresem i tylko najbardziej odporne i mobilne osoby są w stanie efektywnie pracować w takich warunkach - wyjaśnia Monika Karpuk.

Zazwyczaj migranci nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo zachodni rynek pracy różni się od polskiego, dlatego bardzo szybko się rozczarowują.

Ola wracając do Londynu była przygotowana na najgorsze. Myślała, że w miarę dobrze zna angielski, tymczasem codzienne rozmowy z pracodawcą sprawiały jej trudność. Dlatego oprócz umiejętności językowych wykorzystywała własną intuicję.

- Większość ludzi wyjeżdżających do Anglii jest przekonanych, że znajomość angielskiego umożliwi im dogadanie się na jakim takim poziomie. Nic bardziej mylnego. W pierwszych tygodniach większość Polaków ma problemy z uchwyceniem melodii języka. Anglicy nie operują językiem literackim i często nie stosują prawidłowo angielskich zasad językowych. Mimo trudności językowych Ola trafiła do rodziny pochodzącej ze Sri Lanki. Ta przyjęła ją bardzo życzliwie i pomogła przezwyciężyć bariery kulturowo-językowe.

Reklama

Gdyby nie świadomość wspólnoty...

Dużą pomocą była również dla Oli coniedzielna Eucharystia w polskim kościele katolickim na Ealing Broadway. - Jest to miejsce, które zjednuje ludzi i daje siły do ciężkiej pracy. Podczas Eucharystii panowała tu niesamowita atmosfera - wspomina. - Londyn jest bardzo rozległym miastem. Wyjeżdżałam z domu o 17.20, aby dotrzeć na Mszę św. na godzinę 19.30. Wracałam po 22.00 do domu. Wyprawa była męcząca, ale napełniała mnie radością i spokojem. Gdyby nie świadomość wspólnoty, pewnie nie wytrzymałabym półrocznej rozłąki z rodziną.

Również ks. dr Dariusz Gas dostrzega potrzebę tworzenia religijnych wspólnot polonijnych dla młodych migrantów:

- Posługiwałem kiedyś jako kapłan w parafii Chrystusa Króla w Londynie i bardzo często spotykałem się z zagubionymi młodymi Polakami. Wyczuwałem jak bardzo potrzebny jest im kapłan. Nasza młodzież mająca nieraz inną hierarchię w życiu, nie zawsze może się tam odnaleźć. Nasz Kościół jest dla nich miejscem, gdzie mogą odkryć siebie, być bliżej rodziny i kraju.

Nie mogą się spotkać

Pracując na co dzień w Referacie Duszpasterstwa Młodzieży w Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, ks. Dariusz dostrzega różnice pomiędzy emigracją dawną - narodowościową, polityczną, a obecną - zarobkową.

- Czy stara emigracja zaakceptowała młodą? - zastanawia się. - Raczej nie. Spowodowane jest to m.in. różnicą wieku, podejściem do życia. Chociaż łączy nas język, to zarówno ci zadomowieni za granicą, jak i ci, którzy migrują teraz, wspólnego języka nie mają. Różni ich spojrzenie na Polskę, którą pozostawili. Ks. Dariusz żałuje, że nie zawsze dwa nurty polskiej emigracji mogą się ze sobą spotkać.

"Socjologowie alarmują, że z Polski w ostatnich latach wyjechała i wyjedzie grupa najbardziej mobilnych i przedsiębiorczych młodych Polaków.

Ola za pierwsze zarobione pieniądze kupiła mamie elegancki zegarek. Przez kilka miesięcy leżał w szafie, oczekując na stosowną okazję: - To był dla mnie taki zabieg psychologiczny. Ilekroć na niego spojrzałam, tłumaczyłam sobie, że nie robię tego wszystkiego tylko dla siebie. Mama bardzo ucieszyła się z prezentu, ale zaraz też wyczuła, że nie poprzestanę na dwóch wyjazdach do Londynu. Pierwszy powrót do Anglii po odwiedzinach w domu był koszmarny. Przez tydzień płakałam, nie mogłam znaleźć sobie miejsca.

Teraz Ola już nie przeżywa tak kontaktów z Polską. Tęskni za Londynem. Tu niedawno odkryła, że ktoś na nią czeka.

"Rudy" - "specjalista od wszystkiego" - jest przekonany, że gdy tylko się trochę "odkuje", wróci do kraju: - Do Holandii przyjechałem tylko za chlebem. Przeczekam tu bezrobocie w Polsce i jak się coś ruszy, wracam do Warszawy. "Harcerz" nie rozstaje się ze swoją gitarą i po pracy urządza własne "wieczory autorskie". Sylwek przywykł już do deszczowych poranków. Zaczyna się solidnie uczyć angielskiego, bo nawet w Holandii to podstawa komunikacji. Na pytanie, kiedy kończy mu się urlop dziekański, by wrócił do Polski, opowiada krótko: - Ja już nie wracam.

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Turniej WTA w Rzymie - Świątek awansowała do finału

2024-05-16 18:27
Ida Świątek

PAP/ALESSANDRO DI MEO

Ida Świątek

Iga Świątek awansowała do finału turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Rzymie. Liderka światowego rankingu tenisistek w półfinale wygrała z rozstawioną z "trójką" Amerykanką Coco Gauff 6:4, 6:3.

Więcej ...

Nowy biskup sosnowiecki: pewne wydarzenia wynikały ze słabego życia duchowego

2024-05-16 14:34
bp Artur Ważny

flickr.com

bp Artur Ważny

Pewne wydarzenia wynikały ze słabego życia duchowego, słabej relacji z Panem Bogiem i ludźmi - powiedział w czwartek w Radiu eM nowy biskup sosnowiecki Artur Ważny. W diecezji w ostatnich latach doszło do kilku skandali obyczajowych.

Więcej ...

Bydgoszcz: konkurs „W cieniu twych dłoni Matko Pięknej Miłości”

2024-05-16 21:06

Akcja Katolicka

„W cieniu twych dłoni Matko Pięknej Miłości” - to tytuł konkursu, jaki zorganizowała Akcja Katolicka Diecezji Bydgoskiej. Wydarzeniu patronowali - Kujawsko-Pomorski Kurator Oświaty oraz Centrum Edukacyjno-Formacyjne, gdzie odbył się jego finał.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Św. Andrzej Bobola, prezbiter i męczennik

Wiara

Św. Andrzej Bobola, prezbiter i męczennik

Świadectwo: św. Andrzej Bobola przemienia serca

Kościół

Świadectwo: św. Andrzej Bobola przemienia serca

Proroctwo św. Andrzeja Boboli. Czy wypełniły...

Kościół

Proroctwo św. Andrzeja Boboli. Czy wypełniły...

Dopóki żyjemy to wiara i Ewangelia mają być głoszone w...

Wiara

Dopóki żyjemy to wiara i Ewangelia mają być głoszone w...

Anioł z Auschwitz

Wiara

Anioł z Auschwitz

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Wiara

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

Wiara

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Wiara

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania