Pan Jezus idzie na górę wysoką. Idzie z uczniami, ale oddala
się od nich, aby się modlić w samotności. Idzie na Górę Przemienienia,
ale myśli o Górze Oliwnej, o Kalwarii. Tak i nasze Ewangelie z niedziel
Wielkiego Postu uzupełniają się wzajemnie. Tydzień temu rozważaliśmy,
jak Pan Jezus bierze na siebie cały nasz ludzki los, nawet dramat
pokusy. Jest we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu (por. Hbr
4, 15). Na Górze Modlitwy objawia się Jego tajemnicze Przemienienie.
Do blasku Jego chwały uczniowie nie byli przyzwyczajeni. Dlatego
padają na twarz i lęk ich ogarnia. Ale słyszą głos. Ten głos jest
tak dobitny, że poniosą go w swoich sercach przez całe swoje życie.
Ale to była tylko chwila. Nie umieli powiedzieć, jak długo ona trwała.
Oglądanie minęło szybko. Pozostała zwyczajność.
I tak jest również dziś. Wielu mieszkańców naszej ziemi,
niekoniecznie chrześcijan, widzi w Nim niezwykłego człowieka, ale
tylko człowieka. Wielu uznaje, że Jego wpływ na historię świata jest
wielki, nieskończenie większy niż Sokratesa, Buddy czy Mahometa.
Ale także dziś, aby ludzie mogli rozpoznać, kim prawdziwie jest Jezus
Chrystus, muszą dostrzec w Nim i wyznać Boga. Dlatego i Jezusowa
Ewangelia jest istotowo różna od nauki najsławniejszych myślicieli
świata. Oni wszyscy uczą miłości bliźniego, ale tylko Pan Jezus uczy
miłości nieprzyjaciół. Żadna inna nauka nie ukazuje tego, co najpiękniejsze,
najbardziej godne człowieka, a równocześnie Pan Jezus ma najserdeczniejsze
zrozumienie dla jego słabości.
Istotna różnica między nauczaniem Jezusowym, a np. buddyzmem
czy islamem polega na tym, że te ideologie ukazują człowiekowi drogę
do jego wnętrza, a Pan Jezus mówi o sobie: Ja jestem Drogą, Prawdą
i Życiem! Ci inni mówią: Chcecie znaleźć Boga, podziwiajcie piękno
świata, a Jezus mówi: Kto Mnie widzi, widzi także mojego Ojca. Tamci
uważali siebie za proroków z powierzonym sobie przez Boga posłannictwem.
Jezus na Górze Przemienienia jest przez Boga obwieszczony jako Jego
Syn umiłowany, którego On wybrał, żebyśmy Go słuchali.
Uczniowie, schodząc z Góry, już nic nie widzą z Bożego
blasku Pana Jezusa. Zobaczą Go znowu w jeszcze pełniejszym blasku
po Jego Zmartwychwstaniu, kiedy usłyszą, że mają być Jego świadkami
aż po krańce ziemi (por. Dz 1, 8).
My także stajemy się Jego świadkami, gdy całym sercem
pragniemy i całym życiem dążymy, aby Go naśladować. Wtedy zbliżamy
się do Boga przez Jego Człowieczeństwo. Dla wielu być świadkiem Pana
Jezusa jest mocą porywającą serce. Przez zjednoczenie z Nim osiągamy
nasze zbawienie i szczęście wieczne. On jest doskonałym Obrazem Ojca.
Wpatrując się w Niego, jak ci trzej uczniowie schodzący z góry Tabor,
rozpoznajemy przez Niego i w Nim Oblicze Jego i naszego Ojca. Kiedy
spotykamy dobrych ludzi szukających dróg do zjednoczenia z Bogiem,
naszą wiarą możemy ich przekonać, że to Pan Jezus jest nie tylko
Tym, który nas prowadzi do Boga, ale On sam jest Bogiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu