Na podtrzymaniu
Unia Pracy przemówiła własnym głosem, aby przypomnieć opinii publicznej, że istnieje, albowiem istnieje spora szansa, że opinia publiczna o tym zapomni. W tym celu Rada Krajowa tego politycznego ciała poinformowała, że na wybory Unia Pracy się wybiera, a i owszem - co samo w sobie ma olbrzymi ładunek pozytywnych informacji. Znaczy po prostu, że Unia Pracy jeszcze żyje. Kolejna część wypowiedzi liderów UP była już mniej pozytywna, bo partia Marka Pola wybiera się na wybory z SLD. Ta część komunikatu znaczy z kolei, że Unia Pracy jest podłączona do urządzeń podtrzymujących życie. SLD dlań to rodzaj " politycznego respiratora". Panowie rada: Nie podejmujcie tematu eutanazji. Bo Miller was wtedy z pewnością od respiratora odłączy.
Debuzskizacja
Przechlapane mają osoby, które pracę czy to w administracji państwowej czy w spółkach skarbu państwa podjęły w latach 1997-2001. Widać to na przykładzie Centrum Informacyjnego Rządu. W tej jednostce pracę stracić ma 10 osób. Sporządzono już nawet listę kandydatów. Dlaczego ci, a nie inni? Próbując odkryć kryteria doboru, dziennikarze stwierdzili, że znajdujący się na niej do pracy w CIR przyszli po 1997 r. (Życie 26 luty) Gdyby nie ta woda mineralna, która piją ministrowie podczas posiedzeń rządu, odziedziczona po poprzedniakach "Buskowianka", moglibyśmy mówić o "debuzkizacji" kompletnej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pokolorować rzeczywistość
Reklama
U postkomunistów panuje moda na fundacje. Niedawno głośno było o fundacji Leszka Millera, która tak pomagała dzieciom, że aż Aleksander Gudzowaty się wzruszył i dał troche drobnych premierowi. Diałacze SLD w Olsztynie tez nie chcieli być gorsi i również swoją fundację założyli. Cel fundacji był nietuzinkowy. Bo postanowił ów twór podkolorować szarą, a przez to nudną polską rzeczywistość. W tym celu wykonywano tatuaże na zszarzałych ciałach obywateli. Niestety awangardowego pomysłu nie zrozumieli dziennikarze (Gazeta Wyborcza 27 luty) Sztuki nie pojął tez prezydent miasta wymawiając fundacji umowę o najmie na korzystnych warunkach lokalu. Eksperyment społeczny wziął w łeb, a rzeczywistośc jak była tak pozostanie szara.
Instynkt samozachowawczy
Do wyborów parlamentarnych wydawało się, że sprawa jest przesądzona. Eseldowcy szli do parlamentu, żeby zlikwidowac Senat. W momencie zdobycia prerogatyw likwidatorskich górę wziął jednak przyrodzony instynkt samozachowawczy, no bo jak tu likwidować samych siebie. W Japonii legenda o kamikadze jest ciągle żywa, ale w Polsce? I teraz pomysł likwidacji Senatu, wiodący w kampnaii wyborczej stała się z dnia na dzien tematem zastępczym. (Nasz Dziennik 28 luty)
Autodestrukcja
Unia Wolności, to nie jest zwykła partia. Choćby jeśli chodzi o wspominany wyżej instynkt samozachowawczy. U Unitów w ogóle go nie ma. Jest jakiś ślepy pęd ku autoderstrukcji. Może to fascynacja kulturą Dalekiego Wschodu i etosu kamikadze, bo przeciez Unia to partia etosowa. Weźmy na ten przykłąd takie województwo dolnośląskie. Unia Wolności niedawno rządziła z AWS. Teraz też rządzi, tyle, że z SLD. Ta obrotowość to też immanentna cecha Unii Wolności. Ale wracając do województwa dolnośląskiego. Receptą na sukces nowej polityki informacyjnej nowej koalicji ma być totalna krytyka starej koalicji. I w tej i w tej zasiadała Unia Wolności. Wychodzi na to, że będą biczować samych siebie. Rozumiemy, że Wielki Post i umartwienia, ale żeby tak gnębić samych siebie?