Reklama

Miejsc Świętych nie można się wyrzec

Niedziela Ogólnopolska 18/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MILENA KINDZIUK: - Dlaczego franciszkanie nie opuścili betlejemskiej Bazyliki Narodzenia, okupowanej przez palestyńskich bojowników i obleganej przez izraelskich żołnierzy?

KS. PROF. WALDEMAR CHROSTOWSKI: - Bo z woli i ustanowienia Stolicy Apostolskiej są oni stróżami tego miejsca. Ich zadaniem jest strzec go w każdych warunkach, także obecnie. Są oni reprezentantami całego Kościoła.

- To dlatego dzwonił do nich sam Ojciec Święty, dziękując za heroiczną postawę i dodając odwagi?

- Papież dał w ten sposób do zrozumienia, iż w żadnych warunkach ani pod żadnym pretekstem chrześcijanie nie mogą zrezygnować z obecności w sanktuariach Ziemi Świętej, gdyż tym samym zrezygnowaliby z geograficznego i historycznego wymiaru Wcielenia. Syn Boży stał się człowiekiem właśnie na tej ziemi, uświęcił ją swoją obecnością, nie mogą być więc nam obojętne jej losy.
Gdyby izraelska armia zdecydowała się na szturm Bazyliki Narodzenia, byłby to niebezpieczny akt wrogości, po którym należałoby się spodziewać praktycznie wszystkiego.

- Do profanacji przecież już doszło?

- Niestety, tak. Uszkodzone przecież zostały zabytkowe mozaiki. Takich zniszczeń w historii tego miejsca jeszcze nie było.

- Kiedy Ksiądz Profesor był ostatnio w Ziemi Świętej?

- Byłem tam wraz z grupą rektorów uczelni akademickich we wrześniu 2000 r., w przeddzień prowokacyjnej wizyty Ariela Szarona - ówczesnego lidera prawicowej opozycji - na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie, która dała początek obecnemu konfliktowi. Już wtedy czuło się tam napięcie, zaś jego źródłem byli przede wszystkim Żydzi. Przy wejściu na Wzgórze otrzymaliśmy ulotki od przedstawicieli tzw. Instytutu Trzeciej Świątyni, przekonujące o konieczności odbudowania zniszczonej niegdyś przez Rzymian Świątyni Jerozolimskiej. Była to forma wezwania do zmiany delikatnego status quo w centrum Starej Jerozolimy, bowiem ewentualne odbudowanie owej Świątyni oznaczałoby przecież jednocześnie zburzenie czczonych przez muzułmanów w szczególny sposób ich miejsc świętych - tzw. Kopuły Skały, znanej jako Meczet Omara, i Meczetu Al-Aksa. Parę tygodni wcześniej dokonano nawet próby przeniesienia kamienia węgielnego pod budowę Świątyni Jerozolimskiej, poczyniono też inne kroki, które miały temu zamierzeniu sprzyjać.

- Jaka jest geneza całego konfliktu?

- Konflikt ten powiązać można z wieloma dramatycznymi wydarzeniami, które miały miejsce w niedawnej przeszłości. Można wskazać trzy etapy: utworzenie państwa Izrael, realizacja polityki syjonizmu, forsującej tam żydowską większość, a od pewnego czasu całkowita dominacja żydowska. Już sam moment powstania państwa Izrael w 1948 r. oznaczał rozpoczęcie konfliktu. Potem miały miejsce kolejne starcia zbrojne: kryzys sueski w 1956 r, wojna sześciodniowa w 1967 r., wojna Jom Kipur w 1973 r., izraelska inwazja na Liban w 1982 r. czy pierwsza intifada w latach 1987-90. Z nowszych wydarzeń można tu z pewnością wymienić np. zabójstwo premiera Icchaka Rabina w 1995 r. czy fiasko negocjacji pokojowych z Camp David latem 2000 r.
Trzeba też powiedzieć, że konflikt ten rozgrywa się na kilku płaszczyznach: bezpośredniej konfrontacji militarnej na terenie Palestyny, ale też konfrontacji propagandowej. W światowych i polskich środkach masowego przekazu widać wyraźną tendencyjność w nierównej wojnie na słowa.
- Według rządu Izraela, bliskowschodni konflikt to starcie jedynego demokratycznego państwa tego regionu z terrorystami...

- Taki osąd to przejaw propagandy. Wielu członków rządu izraelskiego, z Szaronem na czele, to wojskowi. Nie jest też przecież tak, że Palestyńczycy urodzili się terrorystami i każdy Palestyńczyk to terrorysta. W tej wojnie naprzeciw siebie stoją nierówne siły. Z jednej strony znakomicie wyposażeni w broń żołnierze izraelscy, z drugiej zaś uzbrojeni w kamienie palestyńscy chłopcy, przypominający raczej partyzantów. Nie można zapominać, że armia izraelska od dłuższego czasu stosowała środki, o których świat mówi bardzo niechętnie. Wypalano pola Palestyńczyków, niszczono ich zboża, winnice, sady oliwne, infrastrukturę miast i osad, rozrywano rury doprowadzające wodę, niszczono linie elektryczności, gazu - wszystko to, zwłaszcza po 11 września 2001 r., w ramach "walki z terroryzmem". Można powiedzieć, że paradygmat terroryzmu zastąpił dawny paradygmat walki klas, wrogów ludu, rewolucji itp. Konflikt w pewnym momencie sprowadzono do tego, że każdy, kto jest Arabem, jest traktowany jak terrorysta. A takie traktowanie tych ludzi, połączone z ich nędzą ekonomiczną, przyczyniło się do zradykalizowania postaw wśród Palestyńczyków.

- Czy można więc postawić znak równości między terroryzmem palestyńskim a "terroryzmem państwowym" Izraela, jak działania tego kraju nazywają Arabowie?

- Coraz więcej zwolenników ma opinia, że są to dwa terroryzmy. Palestyński można określić jako "siłę bezsilnych". Są to desperackie działania ludzi, którzy nie widzą żadnych innych możliwości dochodzenia swych racji, a napełnieni gniewem i nienawiścią posuwają się do aktów, które ze swej natury są złe, i oddają przy tym własne życie.
Natomiast terroryzm żydowski można nazwać "bezsiłą silnych" . Żydzi dysponują dostatecznie rozwiniętymi środkami, żeby sprawować kontrolę nad Palestyńczykami i nad rozmaitymi dziedzinami ich życia. Dramat polega na tym, że posuwają się do fizycznej eksterminacji Palestyńczyków. W rezultacie giną nie tylko ci, których można by nazwać terrorystami, ale z zimną krwią zabijane są dzieci, kobiety, ludzie starsi. I to zupełnie bezkarnie, pod płaszczykiem interwencji wojskowej. Taka eskalacja nienawiści może mieć katastrofalne skutki w bliższej i dalszej przyszłości.

- Jakie?

- Na terenie Izraela i Autonomii Palestyńskiej karty rozdają Żydzi. To oni dominują w regionie i to od nich zależy, czy i jak układają swoje stosunki z arabskimi sąsiadami. Aż do jesieni 2000 r. na terenie Autonomii Palestyńskiej można było dostrzec liczne oznaki ożywienia życia ekonomicznego i politycznego, była też pewna poprawa w usposobieniu Arabów wobec Żydów. Będąc w ciągu ostatnich 10 lat wielokrotnie na terenie Autonomii Palestyńskiej, mogłem obserwować, jak powoli odradza się palestyńska inicjatywa i przedsiębiorczość, jak upiększa się domy, ulice, jak rozwija się drobny handel. Palestyńczycy nie wyglądali na ludzi, którzy mieliby wobec państwa żydowskiego wrogie zamiary. Odnoszę wrażenie, że sytuacja względnego spokoju w regionie była nie na rękę izraelskim "jastrzębiom", m.in. Arielowi Szaronowi, który swoją demonstracyjną wizytą na Wzgórzu Świątynnym we wrześniu 2000 r. sprowokował Palestyńczyków do konfliktu, a następnie drakońskimi sposobami spowodował jego eskalację.

- Czy istnieje wyjście z tej - jak się wydaje - patowej sytuacji?

- Wskazał je Jan Paweł II w orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Pokoju, mówiąc, że nie ma pokoju bez sprawiedliwości i nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia.

- Co to znaczy w przełożeniu na praktykę?

- Trzeba zacząć od przebaczenia. Po obu stronach nagromadziło się tak wiele zła i nienawiści, że przebaczenie jest nieodzowne.

- Nieodzowne tak, ale czy realne?

- W historii świata skonfliktowane ze sobą narody wielokrotnie dochodziły do porozumienia i do konieczności przebaczenia. Wystarczy choćby wspomnieć Polaków i Niemców oraz słynny list pasterski z 1965 r. napisany przez biskupów polskich do niemieckich z zawołaniem: przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Tak samo musi się kiedyś stać z narodami zamieszkującymi Ziemię Świętą. Problem polega jednak na tym, że mentalność Nowego Testamentu jest Żydom i Arabom obca. Dlatego codziennie słyszymy o zemście i odwecie, co nakręca spiralę przemocy.

- Jednym z punktów spornych w konflikcie bliskowschodnim jest status Jerozolimy. W tej sprawie wypowiadał się Watykan, proponując oddanie jej pod zarząd międzynarodowy. Nie wydaje się jednak, by któraś ze stron była skłonna do zrzeczenia się tego miasta.

- Propozycję umiędzynarodowienia Jerozolimy wysuwała też ONZ. Zważywszy jednak na nieprzejednane w tym względzie stanowisko zarówno władz Izraela, jak i diaspory żydowskiej, rozwiązanie takie wydaje się nie wchodzić w rachubę.

- Komu w konflikcie bliskowschodnim sprzyja Watykan? Czy fakt mianowania przez Papieża patriarchą Jerozolimy Michela Sabbaha, a więc Palestyńczyka, nie jest opowiedzeniem się po stronie Palestyńczyków?

- Michel Sabbah został patriarchą Jerozolimy jeszcze w latach 80., czyli przed wybuchem pierwszej intifady w 1987 r. Jest on Palestyńczykiem, chrześcijaninem arabskiego pochodzenia. Ale któż miałby być patriarchą Jerozolimy, gdy liczba chrześcijan palestyńskich 20 lat temu wynosiła kilkadziesiąt tysięcy osób? Był on i pozostaje reprezentantem znaczącej społeczności rzymskokatolickiej, zamieszkującej Nazaret, Betlejem i w części Jerozolimę. Wybór Sabbaha był jak najbardziej usprawiedliwiony. Jest on biskupem łacińskim Jerozolimy, utrzymuje kontakty ze wszystkimi chrześcijanami i innymi ludźmi i tak chce być postrzegany. Co się tyczy Izraela, to Stolica Apostolska dała wiele dowodów wyrozumiałości i przyjaźni. Nie może to jednak oznaczać bezkrytycznego popierania polityki żydowskiej.

- A oficjalne stanowisko Watykanu w konflikcie?

- Od początku konfliktu Jan Paweł II nawołuje do rozmów, do dialogu i pokoju. To jedyny sposób na rozwiązanie konfliktu, tak by na jednej ziemi znalazło się miejsce dla dwóch narodów: żydowskiego i palestyńskiego, jak również dla wyznawców trzech religii: chrześcijańskiej, żydowskiej i islamskiej.

- Jak swoje prawo do tej ziemi uzasadniają Palestyńczycy, a jak Żydzi? Czy mogą przy tym odwoływać się do biblijnych uzasadnień?

- Biblia potwierdza, że Żydzi mieszkali na tych terenach ponad dwa tysiące lat temu i wcześniej. Ale nie można traktować Pisma Świętego wyłącznie jako podręcznika uzasadniającego żydowskie roszczenia do ziemi Izraela. Arabowie mieszkają na terenie Ziemi Świętej od prawie półtora tysiąca lat, czyli ponad trzy razy dłużej niż biali Amerykanie w Stanach Zjednoczonych. Żydzi mają prawo do swojej ojczyzny i ziemi, lecz realizacja tego prawa nie może się odbywać na drodze eksterminacji innego narodu.

- A Arabowie?

- Obecność Palestyńczyków w Ziemi Świętej jest dłuższa niż obecność np. Węgrów lub Turków na terenie Azji Mniejszej. Powinniśmy mieć świadomość, że chodzi tu o zaszłości, które mają za sobą całe wieki dziejów. Konflikt ten porównać można do miłości dwóch mężczyzn do jednej kobiety. Na Bliskim Wschodzie jest to miłość dwóch narodów do jednej ziemi.

- W ostatnich latach daje się zauważyć exodus chrześcijan z Palestyny, a także z innych krajów muzułmańskich. Jaka w związku z tym jest przyszłość chrześcijaństwa w Ziemi Świętej?

- Wiele do myślenia dają słowa Szymona Peresa, obecnie izraelskiego ministra spraw zagranicznych, w przeszłości także premiera i laureata Pokojowej Nagrody Nobla, który stwierdził ostatnio, że powrót uchodźców arabskich do Izraela nie wchodzi w rachubę, bo w państwie żydowskim Żydzi muszą stanowić większość. Peres nie określił liczbowo ani procentowo, o jaką większość tu chodzi. Sądzę, iż taką, w której wszystkie mniejszości są zmarginalizowane. W związku z tym i położenie chrześcijan jest tam bardzo trudne. Chrześcijanie arabskiego pochodzenia dzielą los innych arabskich współbraci, którzy są muzułmanami. Emigracja arabskich chrześcijan na Zachód widoczna była już w latach dziewięćdziesiątych. Teraz, gdy ich cierpienia przybrały na sile, trzeba się liczyć z tym, że obecność chrześcijan w Ziemi Świętej będzie ograniczona jedynie do duszpasterstwa miejsc świętych.

- Sądzi Ksiądz Profesor, że możliwe będzie wznowienie pielgrzymek do Ziemi Świętej?

- Jest bardzo ważne, by te pielgrzymki się odbywały, bo nie można dopuścić do tego, by sanktuaria związane z życiem Jezusa Chrystusa przeobraziły się w skanseny. Żeby przestały być żywymi miejscami modlitwy, a stały się czymś w rodzaju muzeum, do którego Izraelczycy będą przyprowadzać swoje dzieci, by pokazać im figury i postacie ważne dla chrześcijan. Chodzi nie tylko o miejsca święte, lecz i o żywy Kościół, którego świadectwo w Ziemi Świętej ma wyjątkowe znaczenie.

- Dlaczego chrześcijanie powinni interesować się Ziemią Świętą, skoro swą wiarę mogą wyznawać w krajach, w których mieszkają?

- Bo z Ziemią Świętą wiążą się realne, najważniejsze wydarzenia Starego i Nowego Testamentu. W naszej świadomości nazwy miejsc świętych, jak Jerozolima, Betlejem, Nazaret, Golgota czy Galilea, są bardzo mocno zakorzenione, pojawiają się one w obrzędowości, tradycji i w kulturze, a przede wszystkim w wierze. Stąd nie można z tego wszystkiego zrezygnować ani się tego wyrzec.

- Dziękuję za rozmowę

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

Więcej ...

Rozważania na niedzielę: Jak się uczyć miłości?

2024-05-02 20:31

Mat.prasowy

To jest wręcz szalone że współczucie i empatia mogą zmienić świat szybciej niż konflikty i przemoc. Każdego dnia doświadczamy sytuacji, które testują naszą wrażliwość - naszą miłość do siebie samego do bliźnich i oczywiście do Boga.

Więcej ...

Ludzie o wielkim sercu

2024-05-04 15:21

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Z okazji wspomnienia św. Floriana w Sandomierzu odbyły się uroczystości z okazji Dnia Strażaka.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Wiara

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Św. Florian, żołnierz, męczennik

Święci i błogosławieni

Św. Florian, żołnierz, męczennik

Wytrwajcie w miłości mojej!

Wiara

Wytrwajcie w miłości mojej!

Kim był św. Florian?

Kim był św. Florian?

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...