Ale tajemnica Trójcy Świętej, tajemnica Grzechu
Pierworodnego i tajemnica Odkupienia
są opancerzone przeciw rozumowi,
który na próżno próbuje dowiedzieć się o dziejach
Boga przed stworzeniem świata i o tym, kiedy
w Jego Królestwie dokonał się rozłam na dobro i zło.
(Czesław Miłosz, "Przepraszam")
Ukryty cel
Reklama
Watykańskie spotkanie Ojca Świętego z kardynałami z USA to
- według relacji prasowych - najboleśniejszy obraz minionego tygodnia.
Mogliśmy kontemplować Oblicze cierpiącego Chrystusa, ucieleśnione
w twarzy Jana Pawła II, dźwigającego odpowiedzialność za oczyszczenie
Kościoła, świata i człowieka. Słabym z bólu, ale zdecydowanym głosem
wołał: "Ludziom potrzebna jest wiedza, że wśród duchowieństwa i w
życiu religijnym nie ma miejsca dla tych, którzy czyniliby zło młodym"
. Ten wątek podchwyciły media i roztrząsano go w publicystyce. Nie
zwrócono większej uwagi na słowa przeprosin wobec ofiar i ich rodzin.
W komentarzach i studyjnych rozmowach zupełnie pominięto ten aspekt
przemówienia, w którym Jan Paweł II dawał świadectwo ofiarnej pracy
wielu innych księży: "Nie należy zapominać ogromnego dobra duchowego
i społecznego znacznej większości księży w USA. Wielkie dzieło sztuki
może być niedoskonałe, ale pozostaje piękne. Jest to prawda, którą
uzna każdy krytyk uczciwy intelektualnie".
Cóż z tego, kiedy są ludzie - jak pisał Miłosz - "opancerzeni"
wobec tajemnicy grzechu pierworodnego i tajemnicy Odkupienia. Dziś
obwinia się Kościół, ale zapomina o tym, że przez lata całe wyśmiewano
zasady moralne i prowadzono demoniczną walkę o banalizowanie zła,
o subiektywizm w sferze ludzkiego sumienia. Dzisiejsze "zmagania"
o moralność Kościoła także mają swój ukryty cel, który każdy uczciwie
starający się postrzegać rzeczywistość świata człowiek odkryje bez
większego trudu: ogołocić Kościół z charyzmatu, który był ważnym
elementem ewangelizacji - z celibatu. Jakże oczekiwano, nie kryjąc
zadowolenia, że to spotkanie podejmie ten temat. Równie głośne były
utyskiwania, że Ojciec Święty wykluczył ten temat z dyskusji.
Znowu warto wrócić do encykliki Dives in misericordia: "
Kościół podziela niepokój tylu współczesnych ludzi. Musi poza tym
niepokoić upadek wielu podstawowych wartości, które stanowią niewątpliwe
dobro nie tylko chrześcijańskiej, ale po prostu ludzkiej moralności,
kultury moralnej, takich jak: poszanowanie dla życia ludzkiego -
i to już od chwili poczęcia, poszanowanie dla małżeństwa w jego jedności
nierozerwalnej, dla stałości rodziny. Permisywizm moralny godzi przede
wszystkim w tę najczulszą dziedzinę życia i współżycia ludzi. W parze
z tym idzie kryzys prawdy w stosunkach międzyludzkich, brak odpowiedzialności
za słowo, czysto utylitarny stosunek do człowieka, zatrata poczucia
prawdziwego dobra wspólnego i łatwość, z jaką ulega ono alienacji.
Wreszcie desakralizacja, która często przeradza się w ´dehumanizację´.
Człowiek i społeczeństwo, dla którego nic już nie jest ´święte´ -
wbrew wszelkim pozorom - ulega moralnej dekadencji".
W takim klimacie postępującego deprecjonowania wymienionych
przez Ojca Świętego wartości wzrastają wszyscy, także współcześni
młodzi księża. Trudno się czasem dziwić, że muszą w seminaryjnym
czasie "nadrobić światowe zafałszowanie" i przebudować dotychczasowe
myślenie. Łatwiej o intelektualne przyjęcie absolutnej prawdy, ale
jak trudno jest wprowadzić ją w życie. A desakralizacja postępuje
ciągle i nie ułatwia tego procesu u młodych ludzi. To wielki problem,
który wymaga intensywnej modlitwy całego Kościoła. Modlitwy przebłagania,
że mimo wskazań nie umieliśmy obronić w łonie Mistycznego Ciała Chrystusa
owych, tak precyzyjnie i jasno ujawnionych, "azymutów" obecności
Kościoła w świecie. Pierwszym jej znakiem jest obecność hierarchii
ewangelicznych wartości w sercu człowieka.
Ostatni tydzień bardzo spektakularnie ujawnił owo zagrożenie
kryzysu prawdy w stosunkach międzyludzkich i brak odpowiedzialności
za słowo i utylitaryzm.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Światowa kampania antykatolicka
Od kilkudziesięciu dni trwa okupacja Bazyliki Bożego Narodzenia
w Betlejem. Świat milczy. Analizowaliśmy już tę prawdę o bezsile.
Ale rodzi się i taka refleksja. W wielu wzniosłych słowach chwalono
zachowanie Ojca Świętego, który jako pierwszy odwiedził żydowską
synagogę. Modlił się z Żydami i za Żydów pod Murem Płaczu, i za ofiary
holokaustu w Oświęcimiu, i w jerozolimskim Yad Vashem. Pokornie,
jak najmniejszy z nas wszystkich zdjął buty i wchodził do meczetu
na wspólną z Muzułmanami modlitwę. Nie sposób wyliczyć momentów modlitwy
i apeli w obronie krzywdzonych.
Teraz, kiedy zagrożone jest miejsce święte, kiedy Jan
Paweł II, z nadania Bożego pierwszy strażnik Ziemi Jezusa, woła o
pomoc w obronie cierpiących - milczą wspólnoty religijne judaizmu
i islamu. Dla odwrócenia uwagi nakręca się spiralę nienawiści wobec
Kościoła katolickiego w Rosji, a Kościół prawosławny nie ujawnia
jakiejkolwiek reakcji na uniemożliwienie powrotu do diecezji bp.
Mazura. Smutek napełnia serce, kiedy uświadomi się, że słowa polityków
o pojednaniu były tylko modnym szukaniem własnej chwały, a może nawet
kolejną metodą prowadzącą do dominacji i działania w każdym miejscu
świata. Okazuje się, że katolikom prawo do istnienia się nie należy.
Milczenie w tej sprawie jest faktem, a o faktach się nie dyskutuje.
Demokracja - wola ludu?
Reklama
Utylitaryzm słowa "demokracja" ujawnił się również przy okazji
wyborów we Francji. Jak zdewaluowane jest to słowo! Nagłówki gazet
pełne są określeń w rodzaju: szok, tragedia itp. Dlaczego? Demokracja
bez etyki, bez podstaw moralnych wpada w pułapkę, którą zastawia
na innych. Kandydaci każdej z proponowanych partii - ale i zasady
ugrupowań - powinni być etycznie zdrowi, wybory to tylko konsekwencja
techniczna (którą socjotechnika potrafi sprawnie manewrować).
Naród wskazał w pierwszej turze nie tego, którego się
spodziewano. A przecież demokracja to wola ludu - i na kogo się tu
obrażać?! Po co manifestacje i cały ten światowy jazgot? Tak się
dobrze składa, że nie jestem zwolennikiem zwalczanych przez liberałów
polityków. Międzynarodówki ideologiczne zawsze budzą obawy. Znamienne,
że w dzień ogłoszenia wyników pierwszej tury wyborów Telewizja Polska
proponowała widzom program dokumentalny o Haiderze, innym polityku,
który nie ma prawa do głosu wyborców.
Podobnie teraz jest na Słowacji. Przygarną ją do NATO,
o ile odejdzie z rządu "niewygodny" dla wpływowej opcji polityk.
Warto to obserwować i intensywnie myśleć. O co chodzi? Warto może
przytoczyć ongisiejsze powiedzenie: "Za komuny lud nic nie mógł,
a rząd robił, co chce. Za demokracji lud może wiele, ale rząd i tak
robi, co chce". W skali świata też ktoś robi, co chce. Kim jest ten
ktoś? Na to pytanie każdy musi znaleźć swoją odpowiedź.
Zabawa z życiem ludzkim
Reklama
W analizowanych tu prawdach z papieskiej encykliki przypomnijmy
i takie słowa: "Niepokoi brak poszanowania dla życia ludzkiego i
poszanowania dla małżeństwa" - przestrzegał od zawsze kard. Karol
Wojtyła i kontynuuje bezwzględną obronę życia od ponad dwudziestu
lat.
Nie usłyszeliśmy tego głosu, nie dotarł do naszych sumień!
Nie zadbaliśmy o realną obecność w życiu społecznym tych podstawowych
praw. I oto w Żarach trójka dzieci pozostawiona przez matkę i starszą
siostrę, które wyjechały za granicę zarabiać, postanowiła pozbyć
się ojca. Zapłacili niewiele starszym od siebie "płatnym mordercom"
. I ojca zabito. Dzieci bawiły się w tym czasie na dyskotece, a potem,
kiedy dokonano ojcobójstwa, wróciły i spokojnie zaczęły przygotowywać
kolację.
Brak troski o rodzinę, brak zainteresowania rządzących
godnymi warunkami życia, nie ma już promocji świętości rodzicielstwa,
a powoływanie tzw. rzeczników praw dziecka doprowadzi do kolejnej (
której to już z kolei) tragedii. Dzieci i zabójcy w więzieniu. Kiedy
i jacy wrócą?
Dumnie ogłaszano decyzje kolejnych parlamentów legalizujących
związki homoseksualne. Na owoce nie trzeba długo czekać. W Nowym
Czasie porażająca relacja o dwóch lesbijkach, które postanowiły "
urodzić" dziecko. Ponieważ obie panie są głuchonieme, miesiącami
starały się tak dobrać
dawcę życia, aby zawarty w nim materiał genetyczny zapewnił
urodzenie niesłyszącego dziecka. Dlaczego? Bo panie pragnęły, by
ich synek rozwijał się "w pięknym świecie bez dźwięku". Jak nazwać
tego rodzaju postawę? Słownik ludzki jest na to za ubogi! Sprawa
wywołała w Ameryce szok. Na chwilę.
W Polsce trwa zaś proces o odszkodowanie, bo lekarz nie
poinformował należycie matki, że noszone pod sercem dziecko jest
ułomne. A ona nie chciała takiego dziecka urodzić. Sprawa trafiła
na łamy gazet i do telewizyjnych "tok szoków". Staje się przedmiotem
ożywionych dyskusji, sporów. Uczestniczą w tym także ludzie wierzący
i uważający się za praktykujących. A życie jest święte i nienaruszalne
od chwili poczęcia. Jeśli wierzę Bogu, to Mu ufam w imię małżeńskiej
przysięgi, że przyjmiemy potomstwo, którym nas Bóg obdarzy.
Bez komentarza
Smutny, może nawet pesymistyczny jest ten obraz tygodnia. Ale
pojawił się w nim akcent, który może wart był umieszczenia na początku.
Niech w tym miejscu ujawniony pokaże, że świat nie jest zdeterminowany
przez siły socjotechniki. W czwartek w programie publicystycznym
Telewizji Puls pan Skowroński rozmawiał z młodym człowiekiem z Izraela,
który stracił ojca w zamachu terrorystycznym. W tym samym czasie,
kiedy wadził się z Bogiem nad swoją utratą, podszedł do niego lekarz,
który zapytał, czy pozwoli, aby organy jego nieżyjącego ojca przeszczepić
chorej Arabce.
- Zgodziłem się bez wahania.
- Dlaczego?
- Bo tak zawsze uczył mnie mój ojciec. Najpierw jest
człowiek, a dopiero potem Żyd, Arab.
Zapytany, czy wróci do Izraela, odpowiedział bez krzty
patosu:
- Tak, bo to jest moja ojczyzna, tam żyje moja matka,
siostra i tam spoczywa mój ojciec, który nauczył mnie miłości do
ojczyzny i ludzi. Wszystkich ludzi.
Trudno o komentarz do tego faktu.
Niech zakończeniem będzie ten literacki obraz, który
w tym młodym chłopaku z Izraela otrzymał realny kształt: Oto w ogrodach
Nerona płoną żywe pochodnie chrześcijan. Na jednym z krzyży umiera
szlachetny lekarz Glaukus. Do krzyża zbliża się Neron i zdrajca Glaukusa
- nędzny, cyniczny Chilon. Przeżyjmy tę scenę: "Obecni odgadli, że
między tymi ludźmi coś się dzieje, lecz śmiech zamarł im na ustach,
w twarzy bowiem Chilona było coś strasznego: wykrzywiła ją taka trwoga
i taki ból, jak gdyby owe języki ognia paliły jego własne ciało.
Nagle zachwiał się i wyciągnąwszy w górę ramiona zawołał okropnym,
rozdzierającym głosem:
- Glauku! W imię Chrystusa! Przebacz!
- Uciszyło się naokół: dreszcz przebiegł obecnych i wszystkie
oczy mimo woli podniosły się w górę.
A głowa męczennika poruszyła się lekko, po czym usłyszano
z wierzchołka masztu podobny do jęku głos:
- Przebaczam!...
On zaś odwrócił się ku tłumom i wyciągnąwszy w górę prawą
rękę, począł wołać, a raczej krzyczeć tak donośnie, by nie tylko
augustianie, ale i tłuszcza mogła głos jego dosłyszeć:
- Ludu rzymski! Na moją śmierć przysięgam, że oto giną
niewinni, a podpalaczem jest - ten!...
I wskazał palcem na Nerona".
Zanim powitamy Ojca Świętego
Zanim powitamy Jana Pawła II, winniśmy zrobić podobny rachunek
sumienia jak Sienkiewiczowski bohater. Trzeba to uczynić nie sentymentalnie,
ale konkretnym aktem dać dowód, żeśmy godni miłosierdzia. Trzeba
dawać światu odważne świadectwo, kto podpala nasz świat wartości.
Jest nim - najkrócej mówiąc - grzech. Nie ma miłosierdzia, jeśli
człowiek nie uzna zła w sobie.
Trzeba się "odpancerzyć" i uczciwie, integralnie spojrzeć
na Tajemnicę Trójcy Świętej i tajemnicę grzechu.
Inaczej pozostanie tylko sentymentalny trend, by szczebiotać
o słodkim Jezusie na sianku (jw.).



