Księże Kardynale Prymasie, Ojcze Generale, Ojcze Andrzeju -
Prowincjale Księży Jezuitów, Bracia i Siostry!
"Ojcze Święty, [spraw], aby wszyscy stanowili jedno w
Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał (...) i żeś Ty ich umiłował
tak, jak Mnie umiłowałeś" (por. J 17, 21 n).
Niezwykle wzruszające jest to testamentalne przesłanie
Pana Jezusa z Ostatniej Wieczerzy. W ciszy spotęgowanej niepokojem
Apostołów Jezus po raz pierwszy ujawnia treść swej osobistej modlitwy
do Ojca i poprzez nią ukazuje to, co najważniejsze. Objawia prawdę
o Bogu, który jest Jego i naszym Ojcem.
Ta wieczernikowa modlitwa Jezusa wskazuje na inny - pewnie
o wiele ważniejszy - aspekt naszej relacji z Bogiem: jedność tych,
których On jest Ojcem. Nie chodzi o indywidualistyczny rozwój i sukces
jednostki, ale zjednoczenie z Bogiem, i to takie, jakie istnieje
między Ojcem i Jezusem, sięgające głębin tajemnicy Trójcy Świętej.
Tajemnicze, jednakże tak realne, jak realne jest zjednoczenie Jezusa
z naszym człowieczeństwem i jedność Bóstwa Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Ta na oczach uczniów zanoszona modlitwa daje rękojmię, że jedność
przyniesie niezwykłe skutki: przysporzy Ojcu świadomych synów i córki,
które w klimacie miłości poznawać będą Prawdę. Bez jedności nie ma
należytego poznania Prawdy, bo nie ma miłości.
Tak, Drodzy Bracia i Siostry, miłość doskonała nie szuka
swego, nie walczy o swoje racje ani o własne prawa, ale zabiega o
dobro tego, kogo kocha, wyrzeknie się swego, byle nie stracić kontaktu
z kochanym, byle nie zerwać jedności: "Bóg jest miłością - powtarzał
aż do śmierci Jan Apostoł - kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg
trwa w nim" (1 J 4, 16).
Ludzie usychają, goniąc przez życie bez prawdziwej miłości
i dlatego tak wielu jest wśród nas chorych, nieszczęśliwych, tak
wielu niewierzących, nieprawdziwie wierzących!
Trzeba nieustannie zabiegać o jedność. "Oby się tak zespolili
w jedno, aby świat poznał, (...) żeś Ty ich umiłował, tak jak Mnie
umiłowałeś" (J 17, 23) - kontynuował swą modlitwę-testament Pan Jezus.
Kościół pierwszych wieków odznaczał się wielkim dynamizmem rozwoju,
bo przejął się troską o jedność. Moc Ewangelii jest ciągle wielka,
o ile nie zostanie osłabiona od wewnątrz. Podziały są nieszczęściem
Kościoła i świata, nieszczęściem rodzin, gmin i parafii, nieszczęściem
naszej Ojczyzny.
"...upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa
Chrystusa, abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów;
byście byli jednego ducha i jednej myśli" (1 Kor 1, 10) - przestrzegał
zdecydowanie św. Paweł Koryntian i przestrzega nas, których z takim
trudem od tysiąca lat ewangelizuje.
Ta przestroga Apostoła ma swe szczególne znaczenie, bo
pokazuje, że chrześcijanie dochodzą do jedności z Bogiem przez jedność
między sobą. Bez jedności w wierze nie ma prawdziwej miłości, nie
ma szans na dojście do prawdy o Bogu, który jest Miłością w jedności
Trójcy.
Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił św. Andrzeja Bobolę
Patronem Polski. Dzisiaj na modlitwie przyjmujemy z wdzięcznością
ten dar kolejnego, szczególnego orędownika przed Bogiem. Jest męczennikiem
- jak Wojciech i Stanisław, a przez to szczególnym świadkiem wiary,
którą wyznawał całym życiem, aż do końca.
Otrzymał imię Andrzej, bo urodził się 30 listopada 1591
r. w Strachocinie k. Sanoka, gdzie do dzisiaj nazywają Bobolówką
wzgórze otoczone starymi dębami. Pochodził z dosyć zamożnej i ustosunkowanej
rodziny - stryj był podkomorzym przemyskim i koronnym na dworze króla
Zygmunta III i pewnie dlatego rodzice posłali go do najlepszych,
jezuickich szkół. Tu zdobył sztukę wymowy i solidną znajomość języka
greckiego, która mu potem ułatwiła dostęp do lektury ojców greckich
i pozwoliła na rzeczowe dyskusje z teologami prawosławnymi.
Jako 20-letni, dojrzały już młodzieniec wstąpił do Towarzystwa
Jezusowego w Wilnie i po dwóch latach złożył pierwsze śluby zakonne.
Na Akademii Wileńskiej ukończył studia z filozofii i teologii i 12
marca 1622 r. przyjął święcenia kapłańskie. Było to w tym samym dniu,
kiedy w Rzymie papież kanonizował św. Ignacego Loyolę, Franciszka
Ksawerego, Teresę od Jezusa, Izydora i Filipa Neri. Potem o. Andrzej
pracował duszpastersko na różnych wyznaczanych mu placówkach i stanowiskach.
Zasłynął jako wychowawca i prefekt młodzieży w Nieświeżu, spowiednik
i wybitny kaznodzieja w Wilnie, Połocku, Łomży i Pińsku.
Czasy, w których żył Andrzej Bobola, były bardzo burzliwe.
Tuż po reformie Marcina Lutra z Zachodu przychodziły wyzwania wymagające
pogłębienia teologii i znajomości Biblii. Pracy tej podjęło się młode
jeszcze Stowarzyszenie Jezusowe, które jednak już dysponowało wybitnymi
ludźmi, że wspomnę ks. Piotra Skargę i ks. Jakuba Wujka, co to pierwszy
przetłumaczył na język polski całe Pismo Święte, był też zespół krytycznych
biblistów-cenzorów w osobach księży Stanisława Warszewickiego, Justusa
Raba i Łukasza Zelasciusa.
Na wschodzie Polski trwała niełatwa konfrontacja z prawosławiem,
zwłaszcza że sprawy religii, tak jak niekiedy i dzisiaj, za wszelką
cenę starano się włączyć w interesy polityczne. Toczono nieustanne
wojny z Rosją, Szwecją, Tatarami i Kozakami Bohdana Chmielnickiego.
Ci ostatni uczynili się zbrojnymi obrońcami prawosławia i postanowili
wyeliminować najmędrszych i najgorliwszych duszpasterzy i kaznodziejów.
16 maja 1657 r. wpadli do Janowa Poleskiego (odległego o 30 km od
Pińska), gdzie schronił się o. Andrzej. Dopadli go w miejscowości
Peredyl i na oczach miejscowych wieśniaków w okrutnych torturach
zamordowali. Ciało Męczennika współbracia pochowali w kościele klasztornym
i mimo że sława o jego pracy i męczeństwie była bardzo żywa, to w
niespokojnych, wojennych czasach zapomniano o miejscu pogrzebania.
Sam Święty przypomniał o sobie i wskazał to miejsce. Będzie to zresztą
czynił jeszcze wielokrotnie, wypraszając ludziom i Ojczyźnie liczne
i niezwykłe łaski. Papież Pius XI, który jeszcze jako nuncjusz apostolski
pracował w Warszawie i pokochał Polskę, kanonizował bł. Andrzeja
17 kwietnia 1938 r. (przypomnijmy - beatyfikowany został przez papieża
Piusa IX 3 października 1853 r. - przyp. red.) i przekazał jego relikwie
do Warszawy, gdzie spoczęły w kaplicy zakonnej, a obecnie w kościele
Księży Jezuitów przy ul. Rakowieckiej. Tu św. Andrzej kontynuuje
swoje wielkie dzieło miłości do Boga i dalej pomaga ludziom.
Dzisiaj zostaje wezwany do pomocy narodowi, Ojczyźnie,
która zda się zapominać o tym, że porządku społecznego nie można
budować bez ofiar, w rozbiciu, poza jednością i poza Bogiem. O, jakże
daleko nam do jedności, jakże łatwo odchodzimy od Boga i Jego przykazań.
Na nic zabiegi o postęp, na nic Europa, jeśli umiera w nas uczciwość,
sprawiedliwość i duch ofiary, jeśli nie ma - a nie ma - miłości do
poczętego dziecka i słabnącego starca, jeśli nie ma szacunku do prawdy,
przywiązania do pracy i poprzestawania na małym.
Andrzej Bobola był wrażliwym synem swoich czasów, bolał
nad rozłamem w Kościele. Modlił się o jedność i wierzył w jej przywrócenie
przez gorliwe głoszenie Ewangelii, przez nawoływanie do jedności
i przez życzliwość wobec wszystkich, którzy się do niego garnęli.
Czy w tym przesadził, że go zabito? Mógł, oczywiście, zamknąć drzwi
przed wyznawcami prawosławia, którzy u niego, gonieni potrzebą świątobliwości
życia, szukali pomocy. Wielu pojednał z Bogiem. Zgłębiając Tajemnicę
Świętych Obcowania, można bez obawy błędu powiedzieć, że wielu prawosławnych
witało go u bram raju po męczeńskiej śmierci. Mógł zamknąć przed
nimi drzwi, wszak byli według tamtejszych kryteriów spoza jednej
owczarni. Ale uczciwie szukali pomocy. Gdyby ich nie przyjął, umniejszyłby
szanse na zrealizowanie Jezusowej modlitwy o jedność. Stał się jedno
z poszukującymi prawdziwej Miłości. I za to go zabito. Dziś pewnie
nie doszłoby do takiej zbrodni - po prostu wydalono by go z kraju.
Dyplomatycznie, w rękawiczkach.
Tak, warto ponowić to pytanie: Czy przesadzał?...
A czy Pan Jezus przesadzał w głoszeniu nawrócenia i nawoływaniu
do przyjęcia Ewangelii zbawienia, skoro Go ukrzyżowano?
A czy Papież przesadza w nawoływaniu do dialogu i jedności
katolików, ewangelików i prawosławnych?
Czy przesadzają biskupi katoliccy w Moskwie, na Syberii,
w Sudanie i Jerozolimie, kiedy głoszą Ewangelię i swoim wiernym udzielają
sakramentów? Przecież nigdzie nie nawracają na siłę, nie stosują
przemocy. Czyż siła prawdy jest aż tak niebezpieczna, że trzeba ją
prześladować i kłaść kres nawet mieczem?
"Usta sprawiedliwego głoszą mądrość..." (Ps 37 [36],
30). A nie jest to "mądrość słowa", ale mądrość "Chrystusowego Krzyża"
. "Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie,
mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia" (1 Kor 1, 18)
.
Bracia i Siostry, mimo wszystko upatrujmy nauczycieli
trudnych, miłujmy nauczycieli wymagających jak Chrystus, jak Andrzej
Bobola. Umiłujmy Krzyż, cierpienie i trud, szanujmy miłość trudną
i ofiarną wobec Boga, drugiego człowieka - każdego człowieka, wobec
Ojczyzny. Domagajmy się czystej, ofiarnej miłości Krzyża od Europy,
którą tworzymy, chcąc lub nie, i od świata, bo bez ofiary i Krzyża
nie ma wierności prawdzie, nie ma miłości ani nadziei zbawienia.
Domagajmy się uczciwości w realizowaniu swojej drogi.
Bądźmy jedno! Najpierw jedno z tymi, którzy jak Apostołowie szli
za Jezusem. Z tej jedności rodziła się ewangelizacyjna siła wobec
poszukujących, zagubionych. Dziś jakby się to odmienia. Wielu tzw.
postępowych katolików ma pełne usta słów o jedności, czynią nawet
jakieś gesty. Wszyscy jednak wiemy, że nie to jest realizacją Jezusowej
prośby. Chcą budować tę jedność wyniośle, gardząc jednocześnie drugim,
inaczej myślącym, prostym człowiekiem, który też jest współbratem
w Chrystusie. Nie będę przytaczał przykładów, ale przynosi je niemal
każdy tydzień.
Dzisiejszy dzień to wielkie święto Ojców Jezuitów. Ale
to także dzień ich Wieczernika. Powołani w trudnych dla Kościoła
czasach, z całym rozmachem rzucili się w wir życia, robili wszystko
dla ratowania czystości wiary, jej pogłębiania i obrony. Dziś o to
samo wobec Stolicy Apostolskiej prosi pogubiony świat. Wówczas skuteczność
pokornej posługi Jezuitów potwierdzili święci, wśród których ten
dzisiejszy jest jednym z nie najmniejszych. Czy przyszłość potwierdzi
naszą wierność w podobny sposób?
Święty Andrzej jakby nieco niezrozumiale sam domagał
się zaufania do siebie, przypominając swoje święte i męczeńskie życie,
zapowiadał mirabilia, które dziś świętujemy. Może to jednak mocniejsza
nad śmierć miłość wobec powierzonej misji kazała mu nastawać w porę
i nie w porę. Sądzę, że to jest ważne pytanie dla nas wszystkich.
Także i dla Was, Drodzy Współbracia, realizujący swoją drogę zdążania
za Chrystusem poprzez realizację cnót ewangelicznych. Boże plany
bywają niekiedy wyjątkowo niezrozumiałe i trzeba 300 lat, żeby mogły
zostać przyjęte. Radujmy się. Niech będzie to radość pokorna i twórcza.
Św. Andrzeju Bobolo, który przychodzisz do Polski w skomplikowanych
warunkach roku 1938 i roku 2002, powiedz nam jeszcze raz o potrzebie
jedności, tej między nami i tej europejskiej, pragnącej się zbudować
bez Boga, bez szacunku do każdego z Bożych przykazań, powiedz nam
o miłości Krzyża i o wierności Chrystusowi aż do końca, aż do ofiary
z siebie. Pomagaj nam, pomagaj dochować wiary, przetrwać zwątpienia,
zwyciężać miłością.
Święty Andrzeju, Patronie Polski, witamy Cię w wolnej
Ojczyźnie i prosimy, módl się za nami. Amen.
Pomóż w rozwoju naszego portalu