Przemilczam bunt
Reklama
Od lat przedmiotem wyjątkowej, skrajnej wręcz chwalby, stały
się wystąpienia opozycyjne marca 1968 r., przy równoczesnym jakże
często pomijaniu lub przemilczaniu znaczenia walk patriotycznego
podziemia w latach 1944-1948 i ofiar, jakie poniosła antystalinowska
opozycja przed 1956 r., starć manifestantów z władzami w czasie Milenium
1966 r., i in. Łukasz Kamiński przypomniał w tekście "Zapomniany
studencki bunt" ("Rzeczpospolita" z 4 maja) inny temat, jakże niegodnie
pomijany, bezwzględnie stłumionych wystąpień studenckich 3 Maja 1946
r. Był to masowy protest przeciwko odwołaniu obchodów święta 3 Maja
przez komunistyczne władze. Jak pisze Kamiński: "O wydarzeniach Marca
1968 wiedzą chyba wszyscy. Mało kto jednak pamięta o tym, że do największego
w dziejach PRL-u protestu studentów, a także uczniów szkół średnich,
doszło 22 lata wcześniej, w maju 1946 r. (...) W wielu miejscowościach
mimo zakazu odbyły się pochody, w kilkudziesięciu doszło do zamieszek,
w 12 przeciwko demonstrantom użyto broni palnej. Największy rozgłos
zyskały manifestacje w Krakowie (...) Koniec demonstracji nastąpił,
gdy jego uczestników ostrzelano na Plantach z karabinu maszynowego.
Na bruku pozostały plamy krwi, przy których przez kolejne dni krakowianie
składali kwiaty (...) We wszystkich manifestacjach dominowała młodzież.
Zatrzymano kilka tysięcy osób, setki pobito. Rannych zostało co najmniej
stokilkadziesiąt osób. Według różnych źródeł zginęło od czterech
do ponad dwudziestu osób".
Zapomniane ofiary komunizmu. O innej białej plamie historii
pisze w "Tygodniku Solidarność" z 17 maja Tadeusz Wyrwich pt. "Zbrodnia
nie tylko w celi śmierci". Jak stwierdza Wyrwich: "Trzecia Rzeczpospolita
z małą gorliwością upomina się o swoich bohaterów - zaginionych,
zamordowanych w latach 40. i 50. XX w. Media, a także IPN, najchętniej
podają liczbę około 3 tys. straconych w komunistycznych więzieniach.
Niechętnie zadają pytania o zamordowanych poza celami śmierci. A
jest ich kilkadziesiąt tysięcy".
Proces o znieważenie Ojca Świętego
Burzliwy przebieg miał kolejny etap tak długo przeciągającego się procesu przeciw "Trybunie" o znieważeniu Ojca Świętego w artykule z 1997 r. (haniebny tekst o "prostackim wikarym"). Proces toczy się z powództwa Zdzisława Peszkowskiego kapelana Rodzin Katyńskich. Jak pisze Aneta Gryczka w tekście "Miech i łzy po artykule ""Trybuny" (" Życie" z 14 maja) o przebiegu rozprawy przeciw "Trybunie" w dniu 13 maja: "Ironiczny śmiech na sali wzbudziło oświadczenie redaktora, że stwierdzenie o kimś "prostacki" mieści się w "kanonach krytyki prasowej" (...) W pewnej chwili pełnomocnik gazety oświadczył: "Trybuna:" nie jest organem żadnej siły politycznej ... Przerwał mu wybuch śmiechu. Sąd natychmiast wezwał policję. - "Nie wyjdziemy! To wolna Polska! " - zaczęli krzyczeć zwolennicy księdza. Sytuacja stawała się coraz gorętsza. Padały ostre słowa, pojawiły się łzy. Wystąpienia stron zakończono za zamkniętymi drzwiami".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Protest przeciw prezydenckim przeprosinom
Reklama
"Nowa Myśl Polska´ z 19 maja zamieszcza list otwarty przewodniczącego Kresowego Ruchu Patriotycznego Jana Niewińskiego do Aleksandra Kwaśniewskiego pt. "Pański działanie jest haniebne". Niewiński bardzo ostro piętnuje prezydenckie przeprosimy wobec Ukraińców z powodu Akcji "Wisła", niedawno wyrażone przez A. Kwaśniewskiego w liście do uczestników konferencji w Krasiczynie. Niewiński pisze m.in.: "W liście do uczestników konferencji w Krasiczynie używa Pan wobec morderców z OUN-UPA sformułowania " ukraińska partyzantka". Określenie takie uważamy za skandaliczne obrażające poległych i żyjących jeszcze partyzantów polskich (i innych narodowości) walczących w czasie wojny światowej z niemieckim najeźdźcą. Skandalem jest również, że nie ma w Pańskim liście nawet słowa o męczeństwie ludności polskiej na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, o mordowanych nieludzko przez zwyrodniałych zbrodniarzy z OUN-UPA cywilach i żołnierzach Wojska Polskiego (...) Swoim działaniem toruje Pan drogę do rehabilitacji ludobójców z UPA i SS-Galizien, czego dotychczas Pańskie działanie - Panie Prezydencie, w stosunku do Narodu Polskiego, zwłaszcza, że mieni się Pan być prezydentem wszystkich Polaków".
Rosjanie żądają korytarza przez polskie ziemie
Chroniczni rusofile mają trudny orzech do zgryzienia - jak zareagować na kolejny przejaw odżywania rosyjskiej antypolskiej polityki imperialnej - żądanie korytarza przez Polskę i Litwę między Kalinigradem ( Królewcem) a szerszymi terenami Rosji. Ryszard Malik pisze w tekście " Jeszcze raz korytarz" ("Rzeczpospolita" z 13 maja) "Z uporem godnym lepszej sprawy Rosjanie domagają się od pewnego czasu czegoś, co w Polsce ma tak negatywne konotacje, iż trudno sobie wyobrazić gorsze. Rosyjskie żądania wydzielenia biegnących przez terytorium Polski i Litwy - "korytarzy", którymi Rosjanie bez wiz mogliby przemieszczać się z i do obwodu kaliningradzkiego, przypomina Polakom, że Rosja nie rozumie, a może tylko udaje, że nie dostrzega takiego kontekstu swoich żądań".
Niemieckie plany "Centrum przeciw wypędzeniom"
Od lat ostrzegam przed groźbą kolejnego dogadania się Rosji
i Niemiec przeciw Polsce ("Nowego Rapallo"). Podstawową zasadą naszej
geopolityki było poczucie zaniepokojenia zawsze wtedy, gdy dwaj nasi
potężni sąsiedzi; Rosja i Niemcy mieli między sobą dużo lepsze stosunki
niż Polska z każdym z nich z osobna. Tak jest znów właśnie dziś -
prezydent Rosji Władimir Putin i kanclerz Niemiec Gerhard Schroder
spotkali się aż pięć razy w ciągu zeszłego roku w toku bardzo serdecznych
wizyt i rewizyt (ich wzajemną kordialność ułatwia świetna znajomość
języka niemieckiego przez Putina nie na próżno przez tyle lat szpiegował
w swoim czasie Niemców w ich kraju). Ciekawe, czy w czasie tych właśnie
wizyt obaj przywódcy z "krajów ościennych" wobec Polski nie dogadali
się co do nasilenia presji wobec Polski. Z jednej strony rosyjskie
żądanie "Korytarza". Z drugiej nagłe nasilenie w Niemczech presji
w sprawie stworzenia specjalnego Centrum przeciw Wypędzeniom, dziś
już akceptowanego przez rządzących Niemcami socjaldemokratów, choć
parę lat temu wyraźnie sprzeciwiali się temu prowokacyjnemu projektowi
p. Eriki Steinbach. No cóż, Niemcy są coraz silniejsze, Polska coraz
słabsza; nie trzeba się więc dłużej bawić w udawanie. Zwłaszcza wtedy,
gdy i w Polsce nie brak tzw. w leninowskiej terminologii "pożytecznych
idiotów", którzy w razie potrzeby gotowi są poprzeć najgorsze, najniebezpieczniejsze
nawet inicjatywy, godzące w Polskę i Polaków. Nie przypadkowo to
właśnie w Polsce już kilka miesięcy temu pojawił się na łamach "Rzeczpospolitej"
projekt, aby wyjść naprzeciw niemieckiej inicjatywie w sprawie Centrum
przeciw Wypędzeniom proponować by podarowano takie Centrum dla Wrocławia.
Pewno po to, by Polacy lepiej czuli, jakie to domniemane krzywdy
uczynili Niemcom, w czasie, gdy większość Niemców jakoś dziwnie zapomniała
już o ludobójstwie, jakiego dopuścili się wobec narodu polskiego
w czasie wojny. Osobiście byłbym raczej za tym, żeby narody wyniszczane
przez Niemców w czasie wojny zaproponowały Niemcom ufundowanie wspólnie
w Berlinie wielkiego muzeum zbrodni Niemieckich na Polakach, Serbach,
Rosjanach, Cyganach, etc. w czasie wojny (Te zbrodnie zaciera fakt,
że budowanie w Berlinie Muzeum Holocaustu ma - w efekcie dość szczególnego
głosowania w Bundestagu - służyć uczczeniu wyłącznie żydowskich ofiar
zbrodni czasów drugiej wojny, kolejny przejaw zawłaszczania martyrologii
tylko dla jednego narodu, z niemiecką pomocą).
14 maja "Gazeta Wyborcza" opublikowała wspólny list otwarty
Adama Michnika i Adama Krzemińskiego do kanclerza Strodera i premiera
Millera z apelem, aby Centrum Wypędzonych utworzyć we Wrocławiu. (
Adam Krzemiński, redaktor "Polityki", współpracownik subwencjowanego
przez niemiecki MSZ czasopisma "Dialog", znany jest z tendencji do
wybielania Niemców. m.in. występował przeciw rzekomej "czarnej legendzie"
Krzyżaków w Polsce, przemilczając choćby takie fakty jak okrutne
wymordowanie przez Krzyżaków polskiej ludności Gdańska (10 tys. osób
w 1308 r.). Teraz obaj panowie: Michnik i Krzemiński zgodnie zafałszowują
historię stosunków polsko-niemieckich w swym liście otwartym, pisząc
m.in.: Paradoks historii polega na tym, iż przesunięcie Polski na
Zachód i wyrzucenie Niemców z Polski miało w intencji Stalina raz
na zawsze wbić klin między nasze narody". Michnik i Krzemiński przemilczają,
że głównym powodem zmiany granicy między Polakami a Niemcami w 1945
r. było poparte również przez mocarstwa zachodnie zrekompensowanie
Polski za okrutne niemieckie rzezie i zniszczenia doby wojny.
Michnik i Krzemiński nie zająknęli się nawet w swym "
liście otwartym" na temat krzywd poniesionych przez Polaków na skutek
niemieckich zbrodni wojennych, nie wspomnieli też o bezwzględnych
wysiedlaniach Polaków przez Niemców w czasie wojny z Wielkopolski
czy Zamojszczyzny. Tym chętniej za to eksponowali odpowiedzialność "
polskich szabrowników, dzikich osadników i wreszcie polskich władz
niszczących ślady niemieckości".
Zafałszowywanie historii przez Michnika i Krzemińskiego
wywołało liczne protesty. Waldemar Maszewski w korespondencji z Hamburga "
Nadgorliwe umizgi", publikowanej na łamach "Naszego Dziennika" z
16 maja pisał, że niemiecka Polonia jest wprost "zszokowana pomysłami
Michnika i Krzemińskiego". Propozycje te skrytykowali m.in. prezes
Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech Aleksander Zając i prezes
stowarzyszenia "Sawa" w Kilonii Waldemar Malinowski. Profesor Marek
Czapliński z Wrocławia w publikowanym w "Gazecie Wyborczej" z 17
maja wywiadzie) przeprowadziła go Beata Maciejewska (pt. "Wrocław
boi się Niemców stwierdził, że pomysł utworzenia Centrum przeciw
Wypędzeniom we Wrocławia "Zamiast zjednoczyć, bardziej podzieli i
wywołał lęk (...) Trzeba jednak pamiętać o mieszkańcach regionu,
których przez 40 lat straszono rewizjonistami. Oni się po prostu
boją (...) Że Niemcy wrócą. Że szukają do tego moralnej legitymacji.
Zbudują sobie za ogromne pieniądze Centrum przeciw Wypędzeniom i
będą kultywować martyrologię. Udowodnią, że są ofiarami (...) ludzie
zastanawiają się, czy nie czeka nas nowa kolonizacja niemiecka. Budowa
takiego centrum wzmocni ich obawy (...) A tu proszę - niemiecki rząd
ma decydować, czy we Wrocławiu powstanie Centrum przeciw Wypędzaniom.
Brak wyczucia. "Z kolei dyrektor wydawnictwa Ossolineum we Wrocławiu
Adolf Juzwenko w wywiadzie udzielonym Beacie Maciejewskiej pt. "Kto
odpowiada za wypędzenia" ("Gazeta Wyborcza")