Kiedy słyszymy to proste pytanie Pana Jezusa: "Zrozumieliście
to wszystko?" - możemy także i my z Apostołami odpowiedzieć: "Tak
jest". Przecież to znalezienie skarbu, to szukanie pereł i to zarzucanie
sieci w morze - to wszystko jest takie proste, jak opowiadanie dla
grzecznych dzieci. A jednak... Wiemy, że nie każdy znajduje drogocenny
skarb lub wspaniałą perłę. Ale każdy, jak ten kupiec, był gotów dużo
zapłacić, pod warunkiem, że poznał się na tym skarbie, przypadkowo
znalezionym w roli i na tej perle, do wielu innych podobnej, nawet
fałszywych. Trzecia przypowieść Pana Jezusa, która jest Jego komentarzem
do tych dwóch pierwszych, przenosi nas w daleką przyszłość godziny
sądu ostatecznego, przy końcu świata. Tak daleko sięga to rozpoznanie
i to kupno. W tej wielkiej perspektywie trzeba wiedzieć, co wybrać,
co odrzucić, co ma prawdziwą wartość dla życia wiecznego. Tu jest
potrzebna Boża skala wartości. Bo jak ktoś powiedział: Mamy wiele
rzeczy cennych, ale żadna z nich nie ma wartości nieskończonej. Jest
wiele rzeczy ważnych, ale żadna z nich nie jest na tyle ważna, by
jej nie można było odrzucić. Obok prawdziwych wartości, uznanych
za najważniejsze, wszystko inne jest bez wartości. Trzeba sobie stawiać
pytanie, za co jesteśmy gotowi oddać wszystko, co uznajemy za najcenniejsze,
dla jakiej sprawy mogę się poświęcić, nie tylko to, co mam, ale i
siebie samego.
Takim przykładem historycznym byli w XVI wieku zwolennicy
pseudoreformatora Zwingliego. Mówili, że to oni głoszą nieskażoną
Ewangelię, że oni chcą oczyścić Kościół. "Nawróceni" przez nich zaczęli
zrywać ze ścian obrazy świętych i deptać. Przewracali krzyże i figury
i rozbijali. Ale z drugiej strony rzeki stali inni, wyławiali z rzeki
te święte przedmioty czci religijnej i z wiarą wnosili je do swoich
świątyń. I tak jedni chcieli wrzucić w ciemną przepaść niewiary te
święte znaki, inni ratowali je, jak mogli. Ci pierwsi sądzili, że
oddają cześć Chrystusowi Panu, kiedy Go uwalniają od orszaku Jego
czcicieli. Ci drudzy otaczali Go znowu figurami i obrazami tych,
którzy Go kochali, żeby nie był sam. I jedni, i drudzy myśleli o
Bogu...
Odpowiedź uczniów: "Tak jest" wyraża przede wszystkim
zrozumienie samej przypowieści jako przykładu z życia. Ale dopiero
po wydarzeniach wielkanocnych ich zrozumienie tajemnicy królestwa
niebieskiego stało ię dla nich bliższe i łatwiejsze. I tak "uczeń
królestwa niebieskiego", choćby miał niewiele jeszcze lat życia,
staje się ojcem Bożej rodziny, który ze skarbca swojego serca wydobywa "
rzeczy stare i nowe". Owe "stare rzeczy" nie są przestarzałe, są
ciągle nowe i aktualne, a "nowe rzeczy" mają pieczęć Bożej prawdy.
W pierwszym czytaniu słyszeliśmy, jak młody Salomon, jeszcze niedoświadczony,
prosi pokorną modlitwą o mądrość. Dla nas Mistrzem takiej Bożej Mądrości
jest sam Pan Jezus. Odrzucony przez swoich, był z ufnością słuchany
i przyjmowany przez serca i umysły prawe i oddane Bogu. On do nas
mówi: "Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy,
nigdy pragnąć nie będzie" (J 6, 35). On nam nie tylko przekazuje
mądrość, ale sam jest Bożą Mądrością. Dlatego mówi św. Paweł, że "
mądrość tego świata jest głupstwem u Boga" (1 Kor 3, 18).
Pomóż w rozwoju naszego portalu