Kiedy weszłam do kaplicy, czuję, jakoby wszystko odpadło od
duszy mojej, jakobym dopiero wyszła z ręki Bożej, czuję nietykalność
swojej duszy, czuję, że jestem dziecię maleńkie. Wtem ujrzałam wewnętrznie
Pana, który mi rzekł: Nie lękaj się, córko moja, ja jestem z tobą.
W tym jednym momencie pierzchły wszystkie ciemności i udręczenia,
zmysły zalane radością niepojętą, władze duszy napełnione światłem.
Jeszcze chcę wspomnieć, że choć dusza moja już była pod
promieniami Jego miłości, to jednak na ciele moim jeszcze przez dwa
dni pozostały ślady przeszłej męki. Twarz śmiertelnie blada i oczy
zaszłe krwią. Jezus tylko wie, com cierpiała. Wobec rzeczywistości
bladym to jest, com napisała. Nie umiem tego wypowiedzieć, zdaje
mi się, że wróciłam z zaświatów. Czuję niechęć do wszystkiego, co
jest stworzone. Tulę się do Serca Boga, jak niemowlę do piersi matki.
Patrzę na wszystko innym wzrokiem. Świadoma jestem tego, co Pan dokonał
jednym słowem w mej duszy, tym żyję. Na wspomnienie przeszłej męki
dreszcz mnie przenika. Nie wierzyłabym, że można tak cierpieć, gdybym
sama nie przeszła tego. - Jest cierpienie na wskroś duchowe.
Jednak w tych wszystkich cierpieniach i walkach nie opuszczałam
Komunii św. Kiedy zdawało mi się, że nie powinnam komunikować, wtedy
szłam przed Komunią św. do mistrzyni i mówiłam, że zdaje mi się,
że nie powinnam przystępować. Ona mi jednak nie pozwalała opuszczać
Komunii św.; i poszłam, i poznałam, że uratowało mnie tylko posłuszeństwo.
Sama mistrzyni później powiedziała mi, że te doświadczenia
przeszły u mnie prędko tylko dlatego - że byłam posłuszna. (...)
Chociaż są to rzeczy przerażające, jednak nie powinna
się nimi żadna dusza przerażać zbytecznie, bo nie da Bóg ponad to,
co możemy. A z drugiej strony, może nigdy nie dopuści na nas podobnych
mąk, a piszę dlatego, że jeżeli się Panu podoba jakąś duszę prowadzić
przez podobne męki, niech się nie lęka, ale będzie we wszystkim,
o ile od niej zależy, wierna Bogu. Bóg duszy krzywdy nie zrobi, gdyż
jest samą miłością i w tej niepojętej miłości powołał ją do bytu.
Chociaż, kiedy byłam w tych utrapieniach, nie rozumiałam tego.
O Boże mój, poznałam, że nie jestem z tej ziemi, wlał
to Pan w moją duszę [w] wysokim stopniu. Obcowanie moje jest więcej
w niebie niżeli na ziemi, chociaż w niczym nie zaniedbuję obowiązków
swoich.
W tych chwilach nie miałam kierownika duszy i nie znałam
żadnego kierownictwa. Prosiłam Pana - i nie dawał mi kierownika.
Sam Jezus jest Mistrzem moim od dziecięctwa aż dotąd. Przeprowadził
mnie przez wszystkie puszcze i niebezpieczeństwa; widzę jasno, że
tylko Bóg mógł mnie przeprowadzić przez tak wielkie niebezpieczeństwo
bez żadnej szkody i bez szwanku, gdzie dusza moja została nietknięta
i zawsze zwyciężałam wszelkie trudności, które były nie do pojęcia.
Wychodziła [...]. Jednak dał mi Pan kierownika, ale później.
Po tych cierpieniach dusza jest wielkiej czystości ducha
i wielkiej bliskości Boga, chociaż muszę jeszcze wspomnieć, że w
tych udręczeniach duchowych ona jest blisko Boga, ale jest ślepa.
Jej wzrok duszy spowity w ciemności, a Bóg jest bliżej takiej duszy
cierpiącej, tylko cały sekret właśnie w tym, że ona o tym nie wie.
Ona twierdzi, że nie tylko ją Bóg opuścił, ale jest przedmiotem Jego
nienawiści. Co za ciężka choroba wzroku duszy, która, rażona światłem
Bożym, twierdzi, że go nie ma, a tymczasem jest tak silne, że ją
oślepia. Jednak poznałam później, że Bóg jest bliżej niej w tych
chwilach niż kiedy indziej, bo o zwykłej pomocy łaski nie przetrwałaby
tych prób. Wszechmoc Boża tu działa i łaska nadzwyczajna, bo inaczej
załamałaby się pod pierwszym uderzeniem.
O Boski Mistrzu, to tylko dzieło Twoje w duszy mojej.
Ty, o Panie, nie boisz się duszy postawić nad brzegiem strasznej
przepaści, gdzie ona się trwoży i lęka, i znowu przywołujesz ją do
siebie. Oto są Twoje niepojęte tajemnice.
Kiedy w tych udręczeniach duszy starałam się oskarżyć
w spowiedzi św. z jak najdrobniejszych drobiazgów, kapłan ten zdziwił
się, że nie popełniam większych uchybień i powiedział mi te słowa:
Jeżeli w tych udrękach siostra jest tak wierna Bogu, to już to samo
daje mi świadectwo, że Bóg siostrę wspiera szczególną łaską swoją,
a że siostra tego nie rozumie, to i dobrze. Jednak dziwna rzecz,
że mnie w tych rzeczach spowiednicy nie mogli ani zrozumieć, ani
uspokoić, aż do spotkania się z o. Andraszem, a później z ks. Sopoćką.
Pomóż w rozwoju naszego portalu