Kto w Polsce rozdaje polityczne karty? Ponieważ zorganizowanej prawicy nie ma, tworzą się dwa postkomunistyczne obozy: Millera i Kwaśniewskiego. Kiedy jeden przegra, drugi będzie mógł podjąć dalsze rządy.
Ten scenariusz wydaje się być coraz bardziej realny. Dowodzi tego nagłośniona afera Michnik-Rywin, dotycząca nie tylko walki o władzę w środkach przekazu, ale będąca zapowiedzią przejścia prezydenta do
ofensywy wobec spadającej popularności L. Millera. Co prawda - premier, zabiegając o poprawę wizerunku rządu, zdymisjonował niespodziewanie, ministrów skarbu i gospodarki, niemniej jednak potwierdza to
smutny fakt, że i on odczuwa polityczny marazm, w jakim znalazła się Polska; jest świadomy błędnej koncepcji gospodarczej i prywatyzacyjnej. Powiedzmy sobie szczerze: premierowi poza wymianą ministrów
brakuje myśli politycznej, ponieważ problemy, przed jakimi stoi Polska, wymagają zmian idących znacznie głębiej. A poza tym L. Miller tkwi w nałogu oszukiwania społeczeństwa - czego dowodem jest ukazywanie
porozumień z Unią Europejską w Kopenhadze jako hipersukcesu. A może jesteśmy już tak uzależnieni od UE, że nie wolno powiedzieć narodowi prawdy?
Wracając do afery Michnik-Rywin, należy stwierdzić jasno, że jest ona w istocie walką gangsterów o sumienie społeczne Polaków, bowiem publicznie rozgrywana próba przekupienia Sejmu, prawdziwa czy
nie, może całkowicie zniszczyć nasze zaufanie do jakichkolwiek instytucji społecznych. Czyżby o to chodziło? Afera ta wskazuje również, że rozdającym karty w polskiej polityce jest już od dawna Adam Michnik
ze swoją Gazetą Wyborczą i Agorą - ogromnym imperium medialnym kontrolującym rynek polskich reklam oraz rynek radiowy w kraju. Jeśli Agora kupi telewizję Polsat, można się spodziewać, że antypolskie wyskoki
z codziennej gazety i radia przeniosą się do Michnikowej telewizji, w której Polacy będą już nie tylko obsmarowywani jako antysemici, ale tak pokazywani. Mam prawo tak sądzić, ponieważ żadna zbrodnia,
z katyńską włącznie, nie miała w Gazecie Wyborczej takiego nagłośnienia, jak zbrodnia w Jedwabnem. Żadna też z polskich gazet nie poucza Polaków w tak poniżającym stylu o poprawności politycznej, jak
czyni to Wyborcza.
Skoro politycy i władcy środków przekazu walczą o pieniądze i nasze sumienia, czy my, jako naród, możemy się obronić przed katastrofą społeczną: gospodarka ogołocona z przemysłu właściwie nie istnieje,
czego dowodem jest blisko 20-procentowe bezrobocie; 57% Polaków żyje na poziomie minimum? Czy ktoś mógłby dzisiaj wyrwać społeczeństwo z marazmu i przygnębienia, dać nam jakąś nadzieję?
Pozostawiam na uboczu sprawę Unii Europejskiej, która nie rozwiąże za nas żadnego problemu, przeciwnie, nasze państwo w procesie integracji ulegnie dalszemu demontażowi. Jaką bowiem szansę na rozwój
ma państwo, które jest traktowane tylko jako rynek zbytu dla obcych produktów albo jako teren do wykupu za półdarmo surowca? Po wyprzedaży banków i przemysłu, sprzedajemy ziemie, wodę, kanalizację, przesył
energii... Na co można liczyć potem? Czy wystarczą gorące serca i patriotyzm już tylko niektórych Polaków? Czy entuzjazm wiary niewielu potrafi zbudować struktury dobra dla wszystkich?
Przeczytałem w jednym z czasopism katolickich list czytelniczki, która po obejrzeniu w telewizji programu o trudnej sytuacji rodziny wychowującej czternaścioro dzieci (zmarła jedna siostra i druga
wzięła jej dzieci na wychowanie) postanowiła im pomóc. A potrzebują wszystkiego, gdyż pracy tam nie ma od trzech lat. Są to tereny po byłych pegeerach, ziemia leży odłogiem, a mieszkańcy uprawiają jedynie
trochę warzyw, nie mogą ich jednak nigdzie sprzedać, stąd nie mają żadnych dochodów. Przedsiębiorcza pani zadzwoniła do opieki społecznej w tej gminie z prośbą o podanie adresu rodziny, o której był reportaż.
Kierownik zapytał ją, czy mógłby podać adresy jeszcze pięciu innych rodzin potrzebujących pomocy. Następnie rozesłała prośby po swoich znajomych, którzy zaczęli jej przywozić używane ubrania, buty, zabawki...
Zaczęła tym rodzinom wysyłać paczki. Przyszły listy pełne wdzięczności, ujawniły się dalsze konkretne potrzeby. W każdej z rodzin jest więcej niż czworo dzieci, a jest wśród nich też rodzina z dziewięciorgiem
dzieci. Kiedy wspomnianej pani nie było już stać na wysyłanie dalszych paczek, postanowiła osobiście tam pojechać. Załadowała auto workami z odzieżą, zabawkami i wyruszyła do miejscowości B... Spotkała
się tam z ogromną radością i wdzięcznością, zobaczyła, że bieda aż piszczy. Bez pomocy ci ludzie nie dadzą sobie rady. Potrzebują pościeli, ręczników, butów, naczyń, garnków... Odwiedziła tamtejszego
proboszcza. Potwierdził, że nie ma w jego rodzinach problemu alkoholowego, a ubóstwo wynika tylko z braku pracy. Dzisiaj wspomnianej pani pomaga już wiele zaprzyjaźnionych osób, a pomoc zakreśla coraz
szerszy krąg, jak po pamiętnej powodzi w 1997 r. Myślę, że problem ludzki i narodowy można dzisiaj rozwiązać tylko myśleniem o bliźnich. Polska - nasza ojczyzna - jest dziś takim potrzebującym bliźnim.
Pomóż w rozwoju naszego portalu