Miałam przyjemność słuchania B. Margueritte´a w Częstochowie. Było to podczas XVII Ogólnopolskiej Konferencji "Polityka Prorodzinna Samorządu Terytorialnego", zorganizowanej w tym roku pod hasłem
Suwerenność rodziny - wymiar lokalny - polski - europejski. Referat francuskiego publicysty był jednym z najciekawszych spośród prezentowanych na konferencji. Z pewnością stało się tak z powodów
już wyżej wspomnianych. Największym jego atutem była analiza skutków liberalizacji życia - zdaniem prelegenta - będącej konsekwencją od wielu lat trwającej polityki, którą w dziedzinie społecznej
prowadzi się niemal na całym świecie. Mogliśmy się więc dowiedzieć, jak podejmowano trud tworzenia pierwowzorów polityki rodzinnej we Francji, jak zmieniała się ona w zależności od opcji politycznych
w tym kraju i jak wygląda dziś. Sporo miejsca w swym wystąpieniu poświęcił mówca przeszłej i obecnej sytuacji rodziny amerykańskiej. Najbardziej podziałały na zebranych cyfry. Przytoczę
kilka z nich: 1/3 dzieci żyjących w krajach tzw. rozwiniętych, a w niektórych murzyńskich dzielnicach Ameryki nawet 80%, wychowywanych jest przez samotne matki (chlubnymi wyjątkami są w tej
statystyce Włochy - 8% dzieci poza małżeństwem i Grecja - 3%). W Austrii z kolei przeprowadzono badania, które wykazały, że: ojciec spędza ze swoimi dziećmi średnio 30 min, a matka
1godz. 45 min tygodniowo. Wnioski z tej nawet szczątkowej analizy są oczywiste. Dzieci pozostawione są same sobie. Wobec braku dostatecznego poczucia miłości i bezpieczeństwa szukają ich poza
domem, co powoduje, że stają się ofiarami różnych patologii. Skutki: ciągle rosnąca liczba samobójstw, narkomania, morderstwa, prostytucja. Z czasem same tworzą patologiczne rodziny i tym samym
koło się zamyka. Wszelkie tego typu zjawiska od zawsze towarzyszą nędzy, są też konsekwencją odrzucenia wartości moralnych, zeświecczenia społeczeństw. Nie dzieje się to tak po prostu. Zjawisko trwa latami
i coraz bardziej widoczne jest również w Polsce. Zaangażowana jest w ten proces cała machina propagandowo-polityczna. Ameryka, co w swym wystąpieniu uświadomił zebranym Bernard Margueritte,
powoli zaczyna dostrzegać problemy rodziny. Na skutek alarmującej sytuacji Kongres postanowił wydać 50 mln dolarów rocznie na program propagujący cnotę czystości przedmałżeńskiej, a przepisy podatkowe
pozwalają rodzinom odpisać od podatku 500 $ (coraz głośniej mówi się o podniesieniu tej sumy do 2000 $), jeżeli kwotę taką rodzice zaoszczędzą na edukację dzieci.
W tym momencie nie można nie usłyszeć głosów niektórych polskich polityków publicznie przyznających, że nie wiedzą, co to takiego polityka rodzinna. No cóż, nie dziwi nic, zwłaszcza że obecne władze
zastąpiły pełnomocnika do spraw rodziny również pełnomocnikiem, ale do spraw równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Jeżeli były jakieś wątpliwości co do kierunku, w jakim zmierzamy, rozwiały je
kolejne decyzje o likwidacji dodatków, skróceniu urlopu macierzyńskiego itp. Kropkę nad i postawiono nie tak dawno ogłoszonymi postanowieniami, zgodnie z którymi wspomniany urząd przeznaczył
sporą sumę pieniędzy podatników na kampanię, która de facto promuje homoseksualizm.
Ważnym niezwykle tematem poruszonym przez B. Margueritte´a była kwestia częstego niezrozumienia różnicy między dwoma pozornie bliskimi pojęciami, które bardzo często stosuje się zamiennie. Są nimi:
polityka prorodzinna i polityka socjalna. Rodzina, jak podkreślił mówca powołując się na prof. Didier Lecaillon - wybitnego znawcę tematu, nie potrzebuje przecież zapomogi i opiekuńczości: "Polityka
socjalna prowadzona jest w celu złagodzenia dramatów, zła, którym jest bezrobocie, choroby, nędzy. Rodzina nie jest przecież żadnym złem. W związku z powyższym polityka rodzinna ma więc
redukować różnice między tymi, którzy żyją lepiej dlatego, że nie mają dzieci i nie przyczyniają się do przyszłego bogactwa narodu, a rodzinami z dziećmi".
Czas już najwyższy, abyśmy wszyscy zrozumieli te różnice i zaczęli wymagać od polityków takiego właśnie traktowania problemu.
Przytoczę jeszcze jeden fragment wystąpienia Bernarda Margueritte´a: "W świecie nie ma problemu polityki rodzinnej czy prorodzinnej. Nie chodzi o zmianę kilku parametrów. W rzeczy samej
chodzi o wybór modelu społeczeństwa. Jeżeli naprawdę chcemy realizować politykę godności człowieka, szacunku dla osoby ludzkiej, musimy wpierw zrezygnować z polityki liberalizmu, hedonizmu,
permisywizmu i konsumeryzmu".
Nie wolno nam godzić się na degradację rodziny, nie wolno pozwolić, aby jakakolwiek instytucja zastępowała nas, rodziców, w wychowaniu naszych dzieci. Na wiele decyzji rządu wpływu dziś nie mamy,
ale ważne jest, abyśmy sobie o nich przypomnieli w czasie, kiedy znów zapytają nas, jakiej Polski chcemy.
"Niezależnie od chwilowych załamań, jestem głęboko przekonany, że Polska, Polska etosu «Solidarności», Polska Ojca Świętego - który namawia do powrotu do tego etosu - może walnie przyczynić
się do sukcesu sił walczących o godność osoby ludzkiej, o sprawiedliwość społeczną, o cywilizację miłości" - podsumowuje swoją wypowiedź B. Margueritte. Myślę, że warto nie zawieść nadziei
francuskiego dziennikarza, również w imię przyszłości całej chrześcijańskiej rodziny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu