Reklama

Kamień na szańcu

Niedziela warszawska 30/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Szare Szeregi - to legenda polskiego harcerstwa i młodzieńczego patriotyzmu. Żyją jeszcze wśród nas twórcy tego symbolu. Jednym z nich jest ks. prałat Stefan Wysocki, proboszcz z podwarszawskiej Wesołej, dziś kapelan Stowarzyszenia Szarych Szeregów.

JAN OŚKO: - Ile Ksiądz miał lat, gdy zaczęła się wojna?

KS. STEFAN WYSOCKI: - Jak się wojna zaczęła, byłem w czwartej klasie szkoły podstawowej, czyli miałem jedenaście lat, a gdy się skończyła, miałem siedemnaście. Ten okres dziecięco-młodzieńczy mam w pamięci bardzo żywo. Urodziłem się w 1928 r., mieszkałem w Łowiczu.

- Zakończenie wojny nie oznaczało niepodległości.

- Nie mogę zapomnieć wydarzeń z 1945 r. Pamiętam czołgi, które w połowie stycznia przejechały przez Łowicz. Żołnierze zapytali tylko, czy daleko do Berlina. Na tym się nie skończyło. Oczy nam się otworzyły, gdy za tymi czołgami przyjechało NKWD. Nie miałem wątpliwości, że jest to druga okupacja. Odczuliśmy to na własnej skórze.

- Więzienia zapełniły się ponownie...

- W Łowiczu było kilku Polaków z PPR, którzy natychmiast włączyli się do współpracy z radzieckim ruchem politycznym. Znali doskonale teren, wiedzieli, gdzie kto mieszka. To było małe miasteczko, wiedzieli, kto jest w AK. Mieli bardzo dobre rozeznanie. Zaczęło się wyłapywanie, wsadzanie do więzienia, a potem zsyłka na białe niedźwiedzie. Pierwszy transport z Łowicza wyjechał już w lutym 1945 r.

W przygotowywanym drugim transporcie miał znaleźć się nasz kolega Zbyszek Feret, pseudonim "Cyfra". Siedział w więzieniu i wyjazd miał nastąpić lada moment. Zwołaliśmy zebranie. Jeden z kolegów mówi: "W Warszawie ´Rudego´ uwolnili, a my ´Cyfrę´ zostawimy?" . Było jasne, że nie można odmówić pomocy. Rozpoczęliśmy przygotowania, przeprowadzono rozpoznanie terenu. Szukaliśmy zezwolenia na przeprowadzenie akcji, Armia Krajowa była rozwiązana, nie było już Szarych Szeregów. Ale sytuacja była wyjątkowa, nie można przecież zostawić tego człowieka, była jeszcze broń i wszystko, co jest potrzebne do przeprowadzenia takiej akcji. Otrzymaliśmy pozwolenie na jej przeprowadzenie. Możemy uwolnić kolegę, żołnierzy AK i Polaków, którzy są w więzieniu. Dochodzi do akcji 8 marca 1945, wieczorem.

- Wyglądało to jak operacja wojskowa z dobrego filmu sensacyjnego.

- Tak, nawet po latach nakręcono film o tych wydarzeniach. Pod pretekstem wprowadzenia do więzienia kolejnych więźniów koledzy włamują się do środka. Odcinamy linie telefoniczne, strażnik siłą zostaje wprowadzony do środka, w tym samym miejscu, w jego kożuchu, staje nasz kolega. Rzecz była trudna do wykonania, udało się sterroryzować strażników więzienia. Przed akcją na krzyż ślubowaliśmy: "Nie strzelamy do Polaków". Obojętnie, co myślą, co robią i kim są. To byli jednak Polacy, a do Polaków nie strzelamy. Doszło do przepychanki, jeden z kolegów zarepetował broń. Szczęk metalu sprawił, że strażnicy poczuli respekt dla ostrej broni. Jeden z nich krzyknął: "Nie strzelać, ja mam dzieci". Otworzyli wszystkie cele, nie wypuściliśmy jedynie kryminalistów i Niemców. Sprawa była czysta, nie było ani jednego wystrzału, nikt nie został ranny. Uwolniliśmy ponad 80 osób. To nie jest bagatela. Komuniści szaleli, najbardziej szukano dowódcy akcji, gdyby go złapano, zostałby rozstrzelany natychmiast.

- Kto dowodził akcją?

- Porucznik Janek Opałka, ps. "Antek". Nie żyje już, mieszkał w Łodzi, miał dużą rodzinę. Bardzo inteligentny, ciekawy człowiek, wyjątkowo prawy. Przyjaźniliśmy się do ostatniej chwili. Ja go zresztą pochowałem w Łodzi, kiedy odszedł.

- Jakie były początki, jak rozpoczęła się działalność w Szarych Szeregach?

- Już przed wojną byłem w ruchu harcerskim, przed wojną składałem przyrzeczenie. Miałem wtedy 10 lat. Do Szarych Szeregów trafiłem, bo byli tam moi koledzy.

- Szare Szeregi to przede wszystkim tzw. mały sabotaż...

- Malowaliśmy wieczorami napisy na płotach. Trzeba było być bardzo ostrożnym. Był wyraźny rozkaz, że po akcji rączki trzeba myć do czysta, aby nie został żaden ślad. Pewnego razu jeden z kolegów już chciał biec do domu, zbliżała się godzina policyjna. Nasz przełożony zatrzymał go i kategorycznie kazał umyć ręce. Nie bardzo chciał, ale zastosował się do polecenia. Potem pędem poleciał do domu, przed samą furtką stała policja i Niemcy. Pierwsza rzecz, o jaką zapytali: "Pokaż ręce". Pokazał czyste. Niewiele by brakowało, a byłaby wsypa. Niemcy byli bardzo radykalni, oni nie patrzyli czy jest to chłopak, czy dorosły.

- Czy dysponowaliście bronią?

- Były ćwiczenia z bronią, mieliśmy umieć się nią posługiwać. Bronią i materiałami wybuchowymi, trotylem, spłonkami. Chodziło o to, aby siła wybuchu nie szła w pustkę. Mieliśmy instrukcje, trzeba było dużo czytać.

Poza tym poznawaliśmy topografię miasta. Niemcy gdy robili łapanki, zamykali ulice. My szukaliśmy miejsc ucieczki, np. był to dom, do którego można wbiec i przebiec na drugą ulicę. Przygotowaliśmy mapy takiego rozeznania miasta. Trzeba było umieć uciekać, przechytrzyć wroga. Nie było innego wyjścia.

- Jak rodzice traktowali działalność kilkunastoletniego syna? Mama się nie bała?

- Wiedzieli, że gdzieś należę, ale nie wiedzieli, gdzie. Nie zapomnę dwóch takich wydarzeń. Pierwsze - po zajęciach z minerki. Wziąłem do domu pudełko ze spłonkami. Wróciłem z tym do domu i schowałem między węglem w komórce. I gdy siedzieliśmy przy kolacji, ojciec do mnie mówi: "Stefan, czy tam czegoś nie posiałeś w komórce?". Pobiegłem, spłonki położył na stoliku, aby mi dać do zrozumienia, że źle schowałem. Dla mnie to był pstryczek. To tak, jakby mi ojciec powiedział: "Jak mogłeś tak źle schować?!". Żadnych wyrzutów i rozmowy.

Drugie wydarzenie było dla mnie także potwierdzeniem, że dom wie i akceptuje. Przyprowadziłem do domu komendanta "Antka", który przyjechał z Warszawy. Ja miałem lat 16, przyprowadzam kolegę, który ma lat 29. Musiało to być dziwne, że mam takiego kolegę, Powiedziałem, że chce przenocować. Został i mieszkał, nikt mi nic nie powiedział.

- Po latach tak duże zaangażowanie młodzieży w walkę przedstawiane było jako rodzaj szaleństwa; w Powstaniu Warszawskim zginęło wielu młodych ludzi.

- To nie było szaleństwo ani rzucanie się z motyką na słońce. Bardzo troszczono się o wychowanie młodego pokolenia, była troska o nauczanie, na przygotowanie młodzieży do przyszłości. W Szarych Szeregach stawiano to na czele. Myślano o niepodległości. Z tym, że Niepodległa zjawiła się nam w sposób bardzo niedoskonały.

Jeżeli chodzi o Powstanie, to nie wiem, komu bym przypisał większą wprawę w niszczeniu Polaków: Stalinowi czy Hitlerowi. Jeden i drugi starali się o jedno, niszczyli to, co jest istotne w Polsce - inteligencję i młodzież. I to w sposób perfidny i niesamowicie skuteczny.

- Godne podziwu jest, że w latach okupacji istniał tajny system edukacyjny, stojący na wysokim poziomie. Oprócz wszystkiego młodzi żołnierze musieli chodzić do szkoły...

- Wykształcenie było bardzo tępione przez okupanta. Młodzież polska mogła chodzić tylko do szkoły zawodowej, nie było gimnazjów. A szkoła zawodowa nauczała zawodu bardzo prymitywnie. Myśmy przygotowywali się do służby ojczyźnie poprzez edukację, aby po wyzwoleniu obywatele nie byli durniami. Bardzo dobrze pamiętam czasy mojego nauczania. Na kompletach w małych grupach przerabialiśmy program szkoły gimnazjalnej. Tajna szkoła była doskonale zorganizowana, był dyrektor, byli profesorowie, szkoła była płatna, aby profesorowie mogli się utrzymać.

- Opłaty były wysokie?

- Nie były to duże pieniądze. Opowiem ciekawostkę. Na nasze zajęcia, które prowadził prof. Rękawek, przyszedł dyrektor konspiracyjnego gimnazjum prof. Zubniewek. Było nas pięciu lub sześciu chłopaków. Usłyszałem wtedy, że za tę grupę płaci organizacja Szarych Szeregów. Nie wiedziałem o tym, wiedziałem, że moi koledzy byli także w Szarych Szeregach, choć w akcjach byliśmy w innych grupach. Wtedy dowiedziałem się, że za mnie nie płacą rodzice, ale organizacja, w której byłem. Troską organizacji było, abyśmy się uczyli, aby młodzież przygotować do przyszłej pracy w Polsce niepodległej. To była podstawowa zasada, w Szarych Szeregach bardzo istotna: Dziś - Jutro - Pojutrze. Były to trzy etapy. Dzisiaj walczymy - ale tak, żeby jak najbardziej osłonić młodzież przed stratami. Bardzo łatwo było wtedy o straty, to byli młodzi, nieroztropni i z zapalonymi głowami chłopcy.

- Jak potoczyły się powojenne losy kolegów?

- Wszyscy skończyli studia. Trafiali do więzień za działalność z lat okupacji. W tej chwili niewielu nas zostało.

- Jak Ksiądz rozumie patriotyzm?

- Myślę o domu, który mnie wychował. Była w nim przez całe lata zaborów prawdziwa tęsknota za wolną ojczyzną. Wszystko, co polskie, było bardzo kultywowane. W 1920 r. mieliśmy taki zachwyt wolnością. Ojczyzna w czasie okupacji była bardzo zagrożona, wtedy patriotyzm jest dobrze widoczny. Dzisiaj my tego nie widzimy. Nie ma lęku, że ktoś mi wyrywa ojczyznę. W czasie okupacji miłość do ojczyzny pokazała się z dużą siłą. Wszyscy w domu byli w jakiś sposób zorganizowani w służbie ojczyźnie.

- A jaki rodzaj pobożności dominował wśród kolegów?

- To różnie. Nie zapomnę żartu mojego kolegi. Było to już po ataku na więzienie. Ja też się znalazłem w rękach NKWD. Była tam konfrontacja: mnie z kolegami. I nie miałem wątpliwości, że jedyna rzecz, jaką mogę powiedzieć to, że nikogo nie znam i że nic nie wiem. Musiałem się wszystkiego wyprzeć. Natomiast kolega sobie zażartował. Powiedział: "Ja go znam" - pokazując na mnie. Pomyślałem, że Kazik zwariował, a on powiada: "On jest ministrantem w kolegiacie" . Ich szlag trafił, przecież on mógł widzieć stu takich jak ja. W Szarych Szeregach było sporo ministrantów, i w zasadzie myśmy chodzili do kościoła. Choć nie było bigoterii.

- Czy to w tamtych czasach odnalazł Ksiądz swoje powołanie kapłańskie?

- Jeszcze przed wojną wracałem z obozu harcerskiego, i jedna z sióstr ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, od siostry Faustyny, odebrała mnie z dworca kolejowego. Była moją matką chrzestną. Szliśmy Wronią - dzisiaj jest tam Skwer Kard. Stefana Wyszyńskiego. Spytała mnie: "Stefan, czy ja mogę modlić się o powołanie dla ciebie?" . Odpowiedziałem: "Dobrze". Zgodziłem się, ale nie wiedziałem, co mówię. Później, gdy miałem już lat 19, trafiłem do niej do Wrocławia. Trochę bałem się powołania, ale powiedziałem, że mogę pójść do seminarium we Wrocławiu. Odesłała mnie do Warszawy, tam było moje miejsce, i przyjęli mnie do seminarium.

- Nie było żal Księdzu harcerstwa?

- W 1948 r. byłem w ruchu harcerskim, miałem stopień instruktorski podharcmistrza. Będąc już w seminarium trafiłem na kurs instruktorów do Zakopanego. Gdy dowiedziano się, że jestem w seminarium, prowadząca ten kurs wezwała mnie, zabrała notatki, zapisała na nich: "Nie zaliczam". Odebrano mi książeczkę instruktorską i powiadomiono, że jestem obcy ideologicznie - "Usuwamy z organizacji".

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Obchody 80. rocznicy Bitwy o Monte Cassino, wśród uczestników ostatni weterani

2024-05-18 08:19

Witold Gudyś

Po 80 latach od pamiętnej Bitwy o Monte Cassino na terenie Polskiego Cmentarza Wojennego na tym wzgórzu spotkają się przedstawiciele władz Polski na czele z Prezydentem RP, Marszałkiem Senatu i Wicemarszałkiem Sejmu, kombatanci, rodziny żołnierzy, a także ostatni żyjący weterani 2. Korpusu Polskiego gen. Andersa. Główne uroczystości odbędą się w sobotę 18 maja. Ich organizatorem jest Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych przy wsparciu Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Rzymie.

Więcej ...

Wszystko zaczęło się przy chrzcielnicy

2024-05-18 12:51

Małgorzata Rokoszewska

18 maja 1920 roku w Wadowicach przyszedł na świat Karol Wojtyła. 33 dni później, 20 czerwca przyszły Papież został ochrzczony. Rodzice – Emilia z Kaczorowskich i Karol senior Wojtyła nadali mu imiona Karol Józef. W tym roku przypada 104. rocznica jego urodzin i chrztu, który otworzył mu drzwi do Boga i Jego Kościoła.

Więcej ...

XIV Konwencja Stanowa w Polsce - Rycerzy Kolumba

2024-05-19 08:24

Facebook/Rycerze Kolumba w Polsce

Rycerze Kolumba zwołali XIV Konwencję Stanową Zakonu, w tym roku odbywa się ona w Licheniu.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Bp Andrzej Przybylski: jeśli chcemy mieć pełnie życia,...

Wiara

Bp Andrzej Przybylski: jeśli chcemy mieć pełnie życia,...

Obchody 80. rocznicy Bitwy o Monte Cassino, wśród...

Historia

Obchody 80. rocznicy Bitwy o Monte Cassino, wśród...

Święty od trudnych spraw

Niedziela w Warszawie

Święty od trudnych spraw

Kard. Ryś: neutralność religijna polega na wspieraniu...

Kościół

Kard. Ryś: neutralność religijna polega na wspieraniu...

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

Wiara

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Anioł z Auschwitz

Wiara

Anioł z Auschwitz

Hiobowe wieści dla katechetów

Wiadomości

Hiobowe wieści dla katechetów

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj