Pisząc o problemie negatywnego i przekłamanego przedstawiania rzeczywistości, chciałbym skomentować artykuł prof. Z. Krasnodębskiego, opublikowany 14 czerwca 2003 r. w Rzeczpospolitej
pt. Osiołkowi w żłoby dano, jak również artykuł K. L. Woodwarda - Sprzeczność: Europa bez chrześcijaństwa (An Oxymoron: Europe Without Christianity), opublikowany w New York Times
14 czerwca br.
Prof. Krasnodębski słusznie pisze, że Niemcy i Francuzi zarzucają Amerykanom, że wbrew prawu międzynarodowemu forsują własne interesy, a sami próbują narzucić swoją wolę innym
państwom, których zdanie lekceważą. Naturalnie, z polskiego punktu widzenia Paryż i Berlin postępują niedemokratycznie, gdy podkreślają, że tylko oni reprezentują całą Europę i że
to, co zdecydują, jest równie dobre dla wszystkich Europejczyków, których w ogóle nie pytają o opinię.
Prof. Krasnodębski zauważa, że Polska, popierając USA, "potwierdziła" w oczach niemieckiej opinii publicznej, że jest nie tylko "osłem trojańskim Ameryki", ale również "mocarstwem z łaski
Ameryki,... na którym Europa nie może polegać". Samo przekręcenie wyrażenia "koń trojański" w "osła trojańskiego" jest złośliwym wyrazem poczucia wyższości wobec Polaków i Polski,
które kultywują m.in. Francuzi, Niemcy, Żydzi i inni. Pamiętamy doskonale okres antypolskich dowcipów przedstawianych głównie przez żydowskich "stand-up comedians", na które zresztą była odpowiedź,
że są one wyrazem nadziei dowcipnisiów, że jest ktoś głupszy od nich samych.
Francuskie i niemieckie wyrazy niezadowolenia wcale nie oznaczają, że UE nie ceni sobie prounijnych wyników referendum w Polsce. Tak Francja, jak i Niemcy doskonale
wiedzą, że UE bardzo skorzystała z lat wolnocłowego eksportu do Polski i że będzie więcej korzystać niż Polska z przyszłej obecności Polski w Unii.
Jest rzeczą ważną dla Polski, że Ameryka osłabia pozycję Rosji w Azji Środkowej, a zwłaszcza w rejonie Morza Kaspijskiego. Ten stan rzeczy może dać okazję do porozumienia
Warszawy z Kijowem i do przyszłej inicjatywy polskiej, mającej na celu wciągnięcie Ukrainy do UE i do NATO. Ukraina powinna z pomocą Polski wyrwać się z rosyjskiej
dominacji ekonomicznej i politycznej. Trzeba pamiętać, że od wieków największym zagrożeniem dla Polski była Rosja oraz wszelkie porozumienia rosyjsko-niemieckie kosztem Polski. Ukraina nie
uzależniona od Rosji byłaby bardzo ważna dla polskiego bytu narodowego.
Warto przy tym pamiętać, że przez następne pokolenie, nim dojdzie do powszechnego przestawienia się na "czystą" energię wodorową, nafta będzie nadal odgrywać zasadniczą rolę - jako surowiec strategiczny.
I tu trzeba zauważyć, że dostęp Ameryki do wielkich zasobów ropy Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej siłą rzeczy zmniejszy strategiczne znaczenie nafty Bliskiego Wschodu, jak i krajów,
w których ta nafta się znajduje. Tego rodzaju rozwój sytuacji byłby korzystny dla ustanowienia hegemonii Izraela na Bliskim Wschodzie, jako jedynej tam potęgi nuklearnej. Byłoby to spełnieniem
marzeń imperialistów izraelskich, jak i ich sprzymierzeńców wśród syjonistów - chrześcijan w Ameryce, którzy mówią, że "American Bible Belt is Israel´s Safety Belt" - Na nowo urodzeni
amerykańscy chrześcijanie są pasem bezpieczeństwa Izraela.
Doczekaliśmy się czasów, kiedy inicjatywy polityczne USA bardziej przerażają świat niż dawne groźby sowieckie. Prof. Krasnodębski opisuje, jak w Niemczech z jednej strony oskarżają
prezydenta Busha o "unilateralne forsowanie własnych interesów", a z drugiej - że ulega on "politycznemu mesjanizmowi", że "prowadzi krucjatę" powodowaną religijnym fanatyzmem i że
jest on, a nie Bin Laden, "najbardziej niebezpiecznym fundamentalistą religijnym". Tak więc "Europa wybrała nie tylko postheroiczny, ale i postreligijny styl kulturowy, czego najlepszym
dowodem jest preambuła konstytucji europejskiej".
Woodward opisuje w The New York Times, jak debata nad proponowaną konstytucją europejską, która ma rządzić życiem 450 mln Europejczyków, zaogniła się, gdy doszło do kwestionowania roli
Opatrzności Bożej oraz chrześcijaństwa w formowaniu się "wartości", które stworzyły wspólną kulturę i dziedzictwo Europy.
Ojciec Święty wypowiedział się jasno, że nie tylko rola chrześcijaństwa w tworzeniu kultury europejskiej musi być wymieniona, ale również fakt, że chrześcijaństwo jest główną więzią między
Europą Wschodnią a Zachodnią. Pretekstem do pominięcia chrześcijaństwa i Boga w preambule jest obecność 15 mln muzułmanów w Europie Zachodniej oraz starania
się samej Turcji o członkostwo w Unii. Nie mówi się o tym, że nie muzułmanie, ale Żydzi mają duży wpływ na zachodnie media i oni właśnie kultywują nienawiść
do Kościoła katolickiego i całego chrześcijaństwa. W Ameryce używają nawet wyrażenia "Kulturkampf" do scharakteryzowania stosunku Żydów do Kościoła katolickiego w USA.
Woodward pisze, że jak dotąd "sekularyści" wygrali i powołują się na "kulturalne, religijne i humanistyczne dziedzictwo Europy". Krytykując to stanowisko, cytuje on historyka
europejskiego średniowiecza - Christophera Dawsona: "Samym trzonem kultury jest kult, który w Europie stanowiło chrześcijaństwo. Z tego powodu chrześcijaństwo bezkonkurencyjnie ma
prawo do zajmowania głównego miejsca wśród źródeł kultury europejskiej".
Ironią losu jest, że były prezydent Francji Valéry Giscard d´Estaing, praktykujący katolik, wypełniając swój mandat polityczny, zablokował wspominanie Boga i chrześcijaństwa w tekście
preambuły do konstytucji europejskiej, w której proponowano, zresztą bezskutecznie, wzmiankę o "humanizmie" cywilizacji grecko-romańskiej i zaraz po nim oświecenie XVIII
wieku. Pyta więc Woodward: "Po co wspominać Boga jako źródło wartości kultury europejskiej, kiedy większość Europejczyków uważa, że najważniejszy jest pieniądz?". Próba odwoływania się w konstytucji
UE do wartości oświecenia jednoznacznie kojarzy się za to z głównymi twórcami jego ideologii, którzy należeli do wrogiego Kościołowi wolnomularstwa (masonerii).
Preambuła ignoruje wkład chrześcijaństwa w główne wartości kultury europejskiej, takie jak: "główna rola osoby ludzkiej i praw człowieka, jak również respekt dla prawa, który
jest podstawą kultury europejskiej". Prawo kanoniczne Kościoła katolickiego jest najstarszym systemem prawnym Zachodu, który to system był w mocy długo przed powstaniem państw narodowych (nation
states) i oparł się w głównej mierze na prawie rzymskim, które przeniósł do naszych czasów.
Woodward pisze, że preambuła do nowej konstytucji europejskiej wychwala językiem francuskiego oświecenia "podstawowy humanizm: równość ludzi, wolność i respekt dla rozumu... Ale - jak wszyscy
dobrze wiemy - «humanizm» oderwany od religii załamał się w Blitzkriegu i zniknął w Oświęcimiu... Pomijanie chrześcijańskich podstaw kultury Zachodu jest moralnie
i intelektualnie nieuczciwe".
Woodward wyraża nadzieję, że na spotkaniu szczytu w Grecji prawda historyczna będzie uznana i "zdrada urzędników brukselskich" będzie potępiona i odrzucona w imię
prawdy, bo "jaką przyszłość może mieć zjednoczona Europa, która zakłamuje swoją własną przeszłość?".
Można więc zapytać, czy to jednak nie biurokraci brukselscy zasługują na miano "osłów trojańskich" sekularyzmu w Unii Europejskiej?
Pomóż w rozwoju naszego portalu