Sierpień to miesiąc, z którym kojarzy się wiele wydarzeń, bo w
tym miesiącu dokonywały się i nadal dokonują się ważne sprawy osobiste
i narodowe. Dla jednych jest to miesiąc ostatnich dni odpoczynku,
dla innych czas zbierania zbóż, a jeszcze inni idą na pielgrzymki.
Dla wielu jest to też miesiąc wspominania wielkich czynów patriotycznych,
jak obrona Warszawy z Cudem nad Wisłą czy walka o godność człowieka
i lepsze jutro podczas zrywu sierpniowego robotników. Z wielkim pietyzmem
wspominamy przeszłość, z niepokojem patrzymy w przyszłość, a co robimy
teraz dla siebie i dla Ojczyzny? Każdy ma wiele pomysłów na lepsze
jutro, bo watro się trudzić, by to jutro było lepsze. Taki pomysł
na szczęśliwsze jutro ma również Kościół. Widząc, ile zła dzieje
się z powodu nadużywania alkoholu przez Polaków, Kościół zachęca,
by sierpień był miesiącem bez alkoholu. Trzeźwość każdego katolika
w tym czasie niech będzie jego ofiarą w intencji szczęścia polskich
rodzin i całej Ojczyzny dotkniętej nadmiernym pijaństwem i alkoholizmem.
Uzasadniając, dlaczego to właśnie sierpień ma być takim
szczególnym miesiącem ofiary w postaci wstrzemięźliwości od alkoholu,
wskazuje się na uzasadnienie religijne i historyczne.
Sierpień to miesiąc wielkich świąt maryjnych. Obchodzimy
te święta, a na Wniebowzięcie 15 sierpnia wielotysięczne pielgrzymki
podążają na Jasną Górę, ale nie tylko tam, również do innych, lokalnych
sanktuariów maryjnych. Myślę, że idziemy tam czcić Maryję, dziękować
i prosić o łaski. Idziemy czasem tylko po to, by bardziej lub mniej
świadomie pobyć w pobliżu Matki. Już Ona wie, bez naszych słów, z
czym przychodzimy i czego nam trzeba. A przychodzimy najczęściej
z jakimś osobistym bólem. Jej ten ból powierzamy. Patrząc na obraz
Maryi z ufnością prosimy, by ten ból przyjęła i przemieniła. Tak
bardzo wpatrzeni jesteśmy w swój ból, problem, w swoje życie, że
patrząc nawet na smutne oblicze Matki Bożej Częstochowskiej, jakby
nie dostrzegamy Jej smutku.
Może wpatrując się z większą miłością w Jej oczy dostrzeże
ktoś ze zdumieniem, że i Ona cierpi. Nazywamy Ją Matką, a trudno
sobie wyobrazić dobrą matkę, która nie cierpiałaby widząc nieszczęście,
w jakie dobrowolnie pakują się jej dzieci. Takim nieszczęściem dla
tysięcy rodzin jest alkoholizm. Może wpatrując się w Jej oblicze,
w Jej oczach pełnych miłości dostrzeże ktoś również wyrzut, że tylko
potrafimy narzekać, a nie stać nas na wysiłek, by ratować siebie
i innych. Może powinno dotrzeć do naszego serca Jej wołanie: prosisz
Mnie o pomoc, a dlaczego sam sobie pomóc nie chcesz? Co zrobiłeś,
by mniej było picia alkoholu w twoim domu? Od innych wymagasz, a
czy sam jesteś gotów złożyć Bogu i ludziom dar własnej abstynencji?
Jeśli ty będziesz trzeźwy, to już jedna rodzina (twoja!) będzie szczęśliwsza
i o jednego (na początek) człowieka społeczeństwo będzie trzeźwiejsze.
Prosisz o dar, a czy jesteś gotów złożyć w darze własną trzeźwość?
Drugą przesłanką, jaka kieruje Kościołem w Polsce, jest
historia. W listach biskupów wiele razy wspomniano obronę Warszawy (
Cud nad Wisłą), Powstanie Warszawskie i walkę polskich robotników
o godność i lepsze jutro w sierpniu 1980 r. Z dumą wspominamy tamte
wydarzenia, rozważając ich faktyczne czy tylko symboliczne znaczenie.
A przecież najistotniejsze było w nich to, że znaleźli się ludzie,
którzy dla wolności, honoru, lepszego jutra byli gotowi złożyć ofiarę,
wielką ofiarę swojego życia. Dumni jesteśmy, że Polaków w chwilach
zagrożeń stać na ofiarność, solidarność i wielkoduszność. Te nasze
cechy potwierdza wszelka pomoc świadczona ostatnio powodzianom. Stać
nas na ofiarność w obliczu nieszczęścia. Tym bardziej zadziwiająca
jest nasza bierność na powódź alkoholu, która nie przez tydzień,
miesiąc, ale przez wiele lat niszczy nasz kraj i nasze rodziny. Oglądając
relacje z terenów powodzi ciarki przechodzą po krzyżu i rodzi się
spontanicznie uczucie solidarności i chęć pomocy poszkodowanym -
to normalny ludzki odruch. W kontekście tym spróbujmy sobie wyobrazić,
jak niszcząca jest ciągła powódź alkoholizmu! Myślę, że wielu z nas
zna zrujnowane domy nie przez wielką wodę, lecz przez "wielką wódę"
. Żadna powódź w naszym kraju nie przyniosła tak wiele śmiertelnych
ofiar, jak pijaństwo. Ludziom dotkniętym powodzią przychodzi z należną
pomocą społeczeństwo i rząd i z czasem (choć z wielkim trudem) odbudują
swoje domy. A co mają robić ci, którzy stracili swoje domy przez
alkohol? Kto im przyjdzie z pomocą? A kto będzie bronił rodziny,
których jeszcze powódź alkoholowa nie zalała, tak jak broniono pękających
wałów na Wiśle, by woda nie zalała zagrożonych terenów?
Tak jak potrzebna była ofiara młodych chłopców broniących
zagrożonej przez bolszewików Warszawy w 1920r., jak potrzebny był
każdy worek piasku ofiarnie rzucany na przeciekające wały wezbranych
rzek, tak jest potrzebna twoja i moja ofiara abstynencji, by pomóc
zatopionym, a chronić zagrożonych zalaniem alkoholowym. We wszystkich
powodziach i nieszczęściach potrzebna jest solidarność wielu i ofiarność
każdego pojedynczego człowieka. Wtedy będzie sukces. Do takiej solidarności
i ofiarności w ratowaniu naszych rodzin przed alkoholizmem wzywa
Kościół wszystkich wierzących zwłaszcza w sierpniu. Przestań narzekać!
Zrób przynajmniej to, co zrobić jeszcze możesz: nie pij! Niech to
będzie twoja i moja ofiara dla tych, których zalewa powódź alkoholizmu.
Wspólną trzeźwością i tę powódź da się opanować.
Pomóż w rozwoju naszego portalu