Niestety, największe polskie afery to nie tylko afera Rywina. Codziennie dowiadujemy się z pierwszych stron gazet o coraz to nowych osobach publicznych uwikłanych w korupcję,
poszukiwanych listami gończymi, zatrzymanych przez policję lub "namierzonych" przez dziennikarzy. Ba, nawet w wydawałoby się czystym sporcie co rusz słychać o kupowanych meczach,
nieuczciwej grze zawodników itd. Jak w lustrze widać w tym wszystkim moralność elit politycznych - nie tylko lewej zresztą strony. Jest to pokłosie minionego bezbożnego systemu i konsekwencja
szybkiego wprowadzania nowego: kto sprytniejszy i wyposażony w lepsze możliwości, ten chce jak najwięcej z tego skorzystać; to efekt, jaki przynosi powszechna forma rozwiązywania
trudnych spraw - łapownictwo; a przede wszystkim - to niska moralność społeczna, także moralność tzw. elit.
Wbrew pozorom ten ostatni czynnik, zwłaszcza u elity politycznej, jest najważniejszy. Jeśli bowiem polityk doprowadza do ustaleń prawnych, które niszczą autentyczne wartości, np. życie
człowieka, to bierze na siebie tysiące istnień ludzkich, które w wyniku tej ustawy giną, oraz świadomość moralną społeczeństwa, również lekarzy, którzy bezpośrednio z tej ustawy
będą korzystać. Także gdy chodzi o życie rodzinne, małżeńskie - odpowiedzialność moralną ponoszą tu ci posłowie, którzy uchwalili w przeszłości ustawę o rozwodach. Rozbili
tysiące małżeństw, przyczynili się do krzywdy dzieci, przyzwolili prawnie na swoistą bigamię. Pan Bóg kiedyś ich z tego rozliczy. Podobnie jest i z innymi ustawami prawnymi zezwalającymi
na różnorakie nadużycia ekonomiczne, niszczącymi własność prywatną, ład społeczny itp. To także kwestia wiarygodności pewnych politycznych deklaracji - iluż polityków obiecuje wiele przed wyborami, nie
mając najmniejszego zamiaru choćby przyczynić się do spełnienia obietnic. A przecież tak jasne są prawa moralności - moralności narodu chrześcijańskiego - zawierające się w Dekalogu
obowiązującym w życiu indywidualnym, a cóż dopiero w życiu społecznym, gdzie jednym ruchem można skrzywdzić wiele osób, czasem cały naród, i zdeprawować moralnie
społeczeństwo.
Toteż istnieje nauka, zwana katolicką nauką społeczną, która tych właśnie dziedzin dotyczy, a z którą z pewnością powinni się zapoznawać ludzie chcący pełnić jakiekolwiek funkcje
społeczne. Trzeba bowiem ubolewać, że jakże często chrześcijanie zasiadający w różnych gremiach politycznych określają się jako osoby wierzące, a niekiedy mają zupełnie rozchwiany
system wartości moralnych, rozregulowane sumienie, nie pamiętają Bożych przykazań. Wydaje się więc, że wszystkie uczelnie wyższe, a szczególnie te przygotowujące przyszłe kadry rządzące powinny
mieć w swoich programach nauczania przedmioty, które uczą moralności w życiu publicznym.
Temat moralności polityka jest dziś tak bardzo ważny, gdyż widzimy, jak wszystko się rozsypuje, jak właściwie do żadnego z polityków nie mamy już stuprocentowego zaufania, jak niemal wszędzie
po chwili sprawowania urzędu ujawnia się spryt, prywata i zwykłe oszustwo. Źle to rokuje dla kraju, źle rokuje dla biednego narodu.
Dlatego - już dziś myśląc o wyborach - starajmy się rozpoznawać tych, którzy rzeczywiście myślą o kraju, i tych, którzy szukają tylko własnych korzyści. Czytajmy katolicką
prasę i słuchajmy katolickich rozgłośni, i w ich świetle weryfikujmy informacje przekazywane przez media masowe. I nie rezygnujmy z głosowania. Nasz lekceważący
do niego stosunek tylko pogarsza sytuację, odbiera mandat tym, którzy mogliby coś zrobić. Bądźmy świadomymi obywatelami swego kraju.
Pomóż w rozwoju naszego portalu