Dzień 3 czerwca br. był dla mnie, jako prałata domowego Jego Świątobliwości, dniem szczególnie bolesnym. Niezwykle trudne było przyjęcie wyroku Sądu dotyczącego najdroższej mi postaci Jana Pawła II. Sąd
Apelacyjny w Warszawie zmienił wyrok I instancji. Teraz już Trybuna nie musi nawet przeprosić za obrazę moich uczuć religijnych. Sąd uznał, że sformułowania artykułu
"Trybuny" z 1997 r. pt. "Johannes Paulus dixit" były co prawda "wysoce naganne, a zachowanie gazety obiektywnie niewłaściwe", ale ocenił, iż apelacja "Trybuny" od wyroku
I instancji była zasadna. W dalszej części uzasadnienia wyroku Sąd stwierdził, iż moje dobro osobiste nie zostało naruszone, pomimo dwóch poprzednich wyroków skazujących Trybunę,
od których składała ona apelacje.
Pragnę w bólu przypomnieć, że mija miesiąc od wydania wyroku, który potwierdza, że w mojej Ojczyźnie - w mojej Polsce można drugiego człowieka bezkarnie lżyć i znieważać.
Można to czynić nawet w stosunku do Ojca Świętego - głowy Państwa Watykańskiego, Papieża, najdroższego nam RODAKA.
A stało się to, kiedy:
Prezydentem Polski jest Aleksander Kwaśniewski,
Premierem Rządu Leszek Miller,
Ministrem Sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk,
Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego Lech Gardocki.
Wszyscy oni dobrze wiedzą, kim jest Ojciec Święty.
Przykro mi powiedzieć, że kiedy słyszałem uzasadnienie wyroku trójki sędziów po wystąpieniu mec. Lecha Właszczuka - pełnomocnika Trybuny, powiało mi "bolszewią".
To wszystko jest policzkiem danym mojej Ojczyźnie i mnie, kapłanowi - Polakowi. Pozostaje mi tylko gorąca modlitwa i suplikacyjne wołanie: "Święty Boże, zmiłuj się nad nami!".
Kapelan Pomordowanych na Wschodzie, Kapelan Rodzin Katyńskich, Kapelan Związku Harcerstwa Polskiego poza Granicami Kraju
Pomóż w rozwoju naszego portalu