Reklama

Zakazana pielgrzymka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mija 40. rocznica od czasu, gdy 6 sierpnia 1963 r., wbrew zakazom ówczesnych władz PRL, wyruszyła 247. Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę. Nie z własnego wyboru ani z własnej decyzji byłem jej kierownikiem. Zawsze tę funkcję pełnił przeor klasztoru i rektor kościoła Paulinów pw. Świętego Ducha. Tym razem było inaczej.
Pamiętam doskonale atmosferę napięcia i dziesiątki znaków zapytania. Sytuacja była bardzo złożona i niebezpieczna wielopłaszczyznowo. To był czas przygniatającego przemocą komunizmu, dysponującego pełną gamą środków zastraszania, bezwzględności i urozmaiconych form administracyjnego ucisku, dotkliwych kar, a wśród nich często stosowanego ograniczania wolności lub wymuszania kolaboracji. Ówczesne władze nie stroniły też od stosowania i egzekwowania środków finansowych. Jeszcze wtedy nie budzono fałszywych iluzji o socjalizmie z ludzką twarzą. Nadal wszechstronnie panoszył się nieludzki system walki klas z aparatem ucisku o zbrojnym ramieniu klasy panującej dzięki sowieckim bagnetom i mechanizmom NKWD w wydaniu Urzędu Bezpieczeństwa, z budzącym grozę więzieniem śledczo-wykonawczym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, z ponurą i straszną atmosferą Pałacu Mostowskich - siedziby UB.
W takim klimacie zastraszenia zebrali się przełożeni zakonni w klasztorze przy ul. Długiej 3 w Warszawie. Przybył także ówczesny generał Zakonu, wieloletni kierownik i przewodnik Warszawskiej Pielgrzymki - o. Ludwik Nowak. Było duże napięcie i oczekiwanie. Od czasu wydania przez władze komunistyczne Dekretu o Zgromadzeniach trzeba było uzyskać pozwolenie na to "pielgrzymkowe zgromadzenie". Od wielu lat władze administracyjne stosowały obligatoryjnie dręczycielski schemat. Metodycznie zwlekano z wyrażeniem zgody niemal do ostatnich chwil dnia poprzedzającego wydarzenie, zwykle udzielano jej dopiero wieczorem. Przy tym zwiększał się repertuar wymogów i zastrzeżeń, spiętrzających uciążliwości i niepewności. Z roku na rok stawało się czymś bardzo oczywistym, że komuniści zmierzają do definitywnego zlikwidowania naszej pielgrzymki, tak jak się to już stało z setkami pielgrzymek w Polsce. W tym czasie pozostały jeszcze niezlikwidowane cztery lub pięć - m.in. łódzka, z Piotrkowa Trybunalskiego i bodajże z Opola oraz z niezbyt odległego Miedźna.
Warszawska Pielgrzymka Piesza tym razem znalazła się na głównym celowniku do odstrzału. Oficjalnym uzasadnieniem, a ewidentnym pretekstem stała się "epidemia" czarnej ospy z kilkoma przypadkami we Wrocławiu. Żądano natychmiastowego szczepienia uczestników pielgrzymki z pełnym wykazem osób. Było to żądanie zarówno absurdalne, jak i niewykonalne. Szczepionka powodowała gorączkę, a tym samym gruntowną niedyspozycyjność człowieka do podjęcia wyczerpującego trudu i wysiłków 9-dniowego marszu. Było także rzeczą niemożliwą technicznie wykonanie zastrzyków surowicy kilkunastu tysiącom ludzi w przededniu wyruszenia w drogę. Prawdziwym jednak elementem prowokacji było żądanie podania władzom administracyjnym listy uczestników, z pełną informacją dotyczącą miejsca zamieszkania. W tamtych warunkach oznaczało to wydanie wyroków skazujących nawet na utratę pracy lub inne bardzo dotkliwe następstwa, stosownie do decyzji Urzędu Bezpieczeństwa.
W późnych godzinach wieczornych, przy udziale wspomnianego już generała Zakonu - o. Ludwika Nowaka oraz o. Tadeusza Kubika - ówczesnego przeora klasztoru, zapadła decyzja o wyruszeniu pielgrzymki. Ustalono, że o. Tadeusz, ze względu na inwigilację władz i pełniony urząd, musi zostać w domu, ale rzeszy pątników nie można zostawić samych. Z racji moich funkcji w klasztorze, obowiązek "bycia z ludźmi" przypadł mnie. Pamiętam, jak dramatyczną i zdeterminowaną postawę przyjął o. Ludwik Nowak, zalecając zdjęcie habitu, by "zniknąć" wśród ludzi i jednocześnie być z nimi i dla nich. Trzeba bowiem wejść w ówczesny klimat dyscypliny kościelnej, surowo zakazującej duchownym ukazywania się w tzw. stroju świeckim. Pamiętam również bardzo troskliwą postawę o. Tadeusza Kubika, który zaopatrzył mnie na drogę. Do końca życia będę nosił w sercu wdzięczne wspomnienia, jak dyskretnie "wpadał" na trasie pielgrzymki, wspomagając na różne sposoby i zachęcając do wytrwania.
Do moich obowiązków jako kierownika tej wyjątkowej pielgrzymki należało przede wszystkim codzienne poranne sprawowanie Eucharystii, ogłaszanie godzin wymarszu pielgrzymki, informowanie o punktach zatrzymania, noclegu oraz cała troska duszpasterska w drodze. Także kontakty z księżmi proboszczami oraz wchodzenie w wydarzenia i w sytuacje związane z pielgrzymką. Ogromną pomocą był mi Jacek Pajor, student z Warszawy. Nosił tubę, czuwał nad ogólnym porządkiem w drodze, nawołując przede wszystkim do tworzenia zwartej kolumny. Skupienie wszystkich pątników w jednej, mocno zjednoczonej grupie było istotnym elementem zabezpieczającym przed wyłuskiwaniem poszczególnych osób, legitymowaniem ich i zastraszaniem przez milicję.
Bardzo budującym i pokrzepiającym zjawiskiem była dojrzałość i czujność pątników. Ujawniła się ogromna solidarność, cementowana miłością bliźniego, życzliwością, duchem ofiary i modlitwy. Godna podziwu okazała się także liturgiczna dojrzałość i sprawność laikatu. Jedynym aktem posługi kapłańskiej, którego laikat nie mógł spełniać, było służenie sakramentem pokuty w drodze i sprawowanie Eucharystii z udzielaniem Komunii św. Wielkim szokiem było dla mnie zdumiewające zjawisko strachu wśród księży. W Tarczynie podczas Mszy św. 7 sierpnia wspomagał mnie przy udzielaniu Komunii św. tylko ks. Władysław Petecki. Na cywilny strój przywdział komżę i stułę, sprawując posługę kapłańską. Ten widok kapłana utkwił mi żywo w pamięci. Było w tym wiele piękna, odwagi i prawdy. W następnych dniach "budzili się" inni odważni. Już tak źle nie było. W tej płaszczyźnie wpisały się jeszcze inne zachowania. Wszechpanujący strach sprawiał, że na noclegach - przede wszystkim w Tarczynie i, o ile pamiętam, także w Mogielnicy - na plebaniach pozostali jedynie: o. Józef Płatek, ks. Władysław Petecki, br. Michał Feldman i przywołujący tutaj te relacje. Nie do wymazania pozostaje w mej pamięci także inny fakt, również wyrastający na strachu i lęku, a objawiający się uderzającą absencją w pierwszych dniach pielgrzymki, a rozkwitającym "bohaterstwem" w miarę zbliżania się do Jasnej Góry, aż do ostentacyjnego wpadania w objęcia kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski, i bycia uznanym za bohatera pokonującego tyle niebezpieczeństw i wykazującego niezwykłą wprost odwagę. W tym spektaklu już nie uczestniczyłem.
Po powrocie do Warszawy rozpoczął się inny, bolesny etap - konsekwencji "za nieposłuszeństwo władzy ludowej", którego pierwszym przystankiem był Pałac Mostowskich.
Dziś dziękuję Bogu przez pośrednictwo najpokorniejszej i wiernej Służebnicy Pańskiej, mojej Pani Jasnogórskiej i Matki naszego Pana, za to bogate i niepowtarzalne doświadczenie pątnicze sprzed 40 lat. Modlę się, aby zmarłym uczestnikom tamtej pielgrzymki dał Bóg życie wieczne, a żywym - swoje umocnienie i pocieszenie. Nielicznym zaś lub tylko niektórym niech Pan podaruje uzdrowienie i przebaczenie, głównie za krzywdzące sądy i wypowiedzi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2003-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Zastępca Przewodniczącego KEP: świat pracy zaniepokojony "zielonym ładem"

2024-04-30 18:39

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Celem nadrzędnym duszpasterzy ludzi pracy jest prowadzenie ludzi do zbawienia, oraz ciągłe przypominanie o godności pracy, o podmiotowości i o prawach pracowników - powiedział KAI abp Józef Kupny z okazji święta 1 maja. - Jeśli chodzi o dodawanie energii duchowej, to wsparcie duszpasterzy jest nieocenione - ocenił zastępca przewodniczącego KEP. Przyznał też, że w środowiskach pracowniczych widać niepokój związany ze spodziewanymi konsekwencjami "Europejskiego zielonego ładu".

Więcej ...

Papieska intencja na maj: o dobrą formację sióstr zakonnych, zakonników i kleryków

2024-04-30 17:23

Grzegorz Gałązka

W maju Ojciec Święty poleca naszej modlitwie kleryków, zakonników i siostry zakonne odbywających formację. Jak podkreśla w filmowej prezentacji tej intencji, każde powołanie musi być kształtowane przez łaskę Pana.

Więcej ...

Do Maryi po wysłuchanie Jej dobrych rad

2024-05-01 19:10

Wiktor Cyran

Przyszliśmy do Matki Dobrej Rady aby wysłuchać Jej dobrych rad na temat nas samych, Kościoła, tego wszystkiego co się w nas dzieje. Myślę, że każdy kto chciał posłuchać Matki to dzisiaj usłyszał Jej dobry głos, usłyszał Jej dobrych rad - mówi ks. Tomasz Płukarski.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Papież wyniósł ks. Nykiela do godności biskupiej

Kościół

Papież wyniósł ks. Nykiela do godności biskupiej

Św. Józef - Rzemieślnik

Kościół

Św. Józef - Rzemieślnik

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

Kościół

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Niedziela Sosnowiecka

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

Wiara

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst