Patron szkoły to osoba, która ma być wzorcem osobowym dla uczniów, ukazującym drogę rozwoju do pełni człowieczeństwa, kształtowania charakteru i postaw życiowych. Patron powinien więc być postacią
harmonijną, jasno wskazującą młodym ludziom właściwy kierunek, w którym powinni zmierzać przez życie. Stąd rozważając kandydatów na patronów instytucji takiej, jaką jest szkoła, należy uważnie
rozpatrywać nie tylko niektóre, bardziej znane ich dokonania, ale również ich całościową wizję świata i wynikającą z niej działalność.
Istnieje dziś tendencja do przemilczania i odsuwania w cień postaci historycznych, które mogą być narodowymi i chrześcijańskimi wzorcami wychowania, na rzecz promocji
osób, którym bliższy był kosmopolityzm i wolnomyślicielstwo, a nawet antypolonizm i wojujący ateizm. W tej tendencji mieści się zarówno proklamowanie 2004 r.
„rokiem Witolda Gombrowicza”, jak i polityka nadawania nowo powstającym szkołom imion osób tego pokroju, co Tadeusz Boy-Żeleński.
Szersze kręgi naszego społeczeństwa znają Tadeusza Żeleńskiego przede wszystkim jako lekarza, znawcę teatru, autora wielu tłumaczeń dzieł literatury światowej na język polski i autora kabaretowego.
Ten obraz Żeleńskiego - stworzony przez propagandę PRL-u, dla której Boy był przede wszystkim wzorem lewicowego intelektualisty sympatyzującego z komunizmem - jest obecny w świadomości
wielu do dziś. Tymczasem Tadeusz Boy-Żeleński to przede wszystkim twórca, który swą publiczną działalność poświęcił promocji postaw sprzecznych z kulturą polską. W swej publicystyce
propagował legalizację aborcji, prostytucji, wprowadzenie tzw. małżeństwa na próbę, dopuszczenie związków kazirodczych, sterylizację niepełnosprawnych, a nawet (sic!) mordowanie już narodzonych
kalekich dzieci! Związany z masonerią, Boy był nie tylko czołowym pisarzem walczącym w 20-leciu międzywojennym z Kościołem katolickim w Polsce, ale także jednym
z tych, którzy przychylnie powitali agresję Związku Sowieckiego na Polskę w 1939 r. Kampanię na rzecz dopuszczalności zabijania dzieci poczętych z tzw. przyczyn społecznych,
czyli w praktyce bez żadnych ograniczeń, prowadził z takim samym zaangażowaniem, z jakim włączył się we współpracę z sowieckim okupantem we Lwowie.
Pisywał do sowieckich gazet, należał do Związku Pisarzy Sowieckiej Ukrainy, prowadził agitację na rzecz bolszewików.
Dlatego też Klub Ligi Polskich Rodzin w Radzie Miasta Krakowa podjął próbę przeciwstawienia się nadaniu imienia Żeleńskiego jednej ze szkół. Piotr Döerre, przewodniczący Klubu,
przedstawiwszy swoją wiedzę o pisarzu, zadał innym radnym wiele pytań, m.in. jak potraktowaliby wybitnego pisarza, który współcześnie publicznie pochwalałby pomysły w stylu eutanazji
niepełnosprawnych, czy też co sądziliby o literacie, który w latach wojny współpracowałby z jedną z hitlerowskich „gadzinówek”? Na te pytania nie
było odpowiedzi. Radni lewicowych klubów (SLD, UW, część PO) zarzucali „grzebanie w życiorysach” i bezpodstawne atakowanie Boya tylko za to, że zwalczał „ciemnotę”
i „klerykalizm”. Odpowiedzią na postawę radnych Ligi była natomiast skierowana przeciw radnym Piotrowi Döerre i Maciejowi Twarogowi nagonka lokalnego dodatku GW, która
użyła całego arsenału środków rodem z czasów stalinowskich, od artykułów manipulujących faktami i przekręcających wypowiedzi radnych, przez pełne impertynencji felietony, następnie
opinie „oburzonych znanych krakowian”, m.in. Józefy Hennelowej z Tygodnika
Powszechnego czy Andrzeja Mleczki, po listy „czytelników” pomstujących na radnych. Charakterystyczny był fakt, że w całym tym natłoku słów nie odniesiono się ani razu do meritum
sprawy, czyli do oceny Boya, ale poprzestano na zarzucaniu jego rzekomym oszczercom „ciemnoty”, „ciasnoty umysłowej”, „parafiańszczyzny” czy wręcz „głupoty”.
Wykorzystywano więc język typowy dla „postępowej” inteligencji laickiej.
Forma i intensywność tej kampanii wskazują, że jej celem jest wywarcie nacisku na Radę Miasta Krakowa, by nie odważyła się wyrazić swojego suwerennego zdania na temat nadania szkole imienia
Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Jak widzimy, znowu „oświecona” mniejszość próbuje narzucić swoje zdanie „ciemnej” większości.
W Krakowie, podobnie jak w innych polskim miastach, żyło, pracowało, tworzyło wielu wspaniałych Polaków. Większość z nich jest dziś albo zupełnie zapomniana, albo świadomie usuwana
ze zbiorowej pamięci. Należy ich przypominać i walczyć o jak najszersze ich upamiętnienie przez nadawanie ich imion ulicom, szkołom, instytucjom użyteczności publicznej.
Feliks Koneczny, Karol Hubert Rostworowski, Władysław Konopczyński, o. Jacek Woroniecki to tylko niektórzy z nich. Z pewnością Czytelnicy mogą uzupełnić tę listę o inne
postaci wielkich, a nieznanych bądź zapominanych dziś krakowian.
Pomóż w rozwoju naszego portalu