Najpiękniejsze słowa są zwykle najbardziej nadużywane, a więc i coraz bardziej zużyte. Czasem do tego stopnia, że zaczynają znaczyć coś odwrotnego. Czemu tak jest? Może zbyt wielu ludzi, nie dorastając do pewnych ideałów, zalet, „pieści” się szumem samych tylko słów, strasznie pomniejszając ich znaczenie czy przesłanie. No tak, ale każdy ma prawo używać słowa „miłość”, choćby ozdabiał nim tylko swój egoizm czy zwykłe pożądanie... Myślę, że słowa: „empatia”, „współczucie”, „miłosierdzie” także są często nadużywane przez ludzi, którzy ani nie rozumieją ich prawdziwego znaczenia, ani nie dorastają do takich postaw czy czynów w życiu. Przez to obrzydzają je innym...
Pani Zyta jest społeczniczką. Organizuje fundusze na darmowe zupy, na pojemniki do zbierania odzieży, na Wigilie dla bezdomnych... A teraz buduje obiekt dla fundacji „Czyn Miłosierdzia”. Lubi udzielać wywiadów, bywać na balach czy koncertach dobroczynnych. Ma kilka odznaczeń. Dużo mówi o współczuciu, którego teraz brakuje obojętniejącym ludziom, i o miłosierdziu. Obiekt fundacji jest luksusowy, jak i terenowy samochód, którym ona jeździ. „Wszystko musi być solidne - powtarza często - i współczucie, i opieka, i narzędzia do nich”. Właśnie odprawiła jakąś „naciągaczkę”, która przyszła po pomoc, a okazało się, że mieszka w schludnym mieszkanku ze staruszką matką, bez renty. „Radzą sobie i jeszcze rękę wyciągają” - fuknęła, wychodząc na koncert dobroczynny. Gdy powitano ją na scenie jako „ratowniczkę głodnych serc”, do mikrofonu podbiegła jej córka i wykrzyczała: „Jak można ratować serca, jak się nie ma własnego? Odmówiłaś dziś pomocy kobiecie, u której ja często jem obiad, którego u nas nie ma. Ja u niej znajduję kawałek domu i serca, choć tam jest tak biednie. Twoja matka od roku dogorywa w domu starców i czeka na twoje odwiedziny. Dotujesz patologie i margines, bo ci z nimi do twarzy, a zwyczajnie biednych ludzi omijasz lub pozbawiasz nędznych datków z opieki... Jak ty możesz używać słowa «miłosierdzie»?!”.
Miłosierdzie musi mieć trzy siostry: sympatię, współczucie i „uważność”. Ta ostatnia jest często sierotą. Łatwo o hałaśliwą i teatralną litość dla bezdomnych łachmaniarzy, ale trudniej o zauważenie bezdomności serca najbliższych sobie ludzi. Wielkie nieszczęścia zdarzają się rzadko, ale małe nieszczęścia i małe ludzkie biedy dzieją się wciąż i blisko. Potrzeba w sercu czułego sejsmografu, aby odebrać te ciche sygnały. Łatwo bowiem społeczeństwo zamienić w pszczeli rój, kopiec termitów, gdzie też są różne „służby”, ale jeśli serca się nauczy tylko techniki ślimaka, to przynajmniej słów zbyt wielkich niech się tutaj nie nadużywa. Rodowód miłosierdzia jest tylko w Ewangelii, a nie w biurokratycznej filantropii. Jak przestroga brzmi zdanie: „Tak byli zajęci czynieniem dobra, że zapomnieli być dobrzy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu