
Z zakochaniem każdemu chyba... do twarzy. I łobuziakowi, co innych tylko doprowadzał do płaczu, a teraz sam ryczy w nocy lirycznie. I staremu kawalerowi, co
pobiegł kupić bukiet kwiatów na oświadczyny. I starej pannie, co zawsze się kręciła tylko wokół siebie samej, a teraz kręci się po mieszkaniu wokół kogoś, kto w niej księżniczkę
obudził. W zakochaniu człowiek bezradnieje - mądrzy mówią, że głupieje czy szaleje... Ma to jakiś, trochę zabawny wdzięk, ale to bezbronność wobec własnego serca czyni człowieka najbardziej
ludzkim - takim do... pokochania właśnie. Może właśnie to Bóg w nas kocha, gdy tak pociesznie bezradniejemy niczym zakochane brzdące.
W zakładzie nazywano go Sado. Chłopak, który - nie mając ojca - widział w swoim domu korowód „wujków” i zboczeń. Z miejsca nienawidził każdego,
kto miał zwyczajny dom i rodziców. Wobec takiego bywał sadystycznie okrutny. Kiedyś zastałem go, gdy pastwił się nad chłopcem, którego zobaczył, jak przytulała go i całowała matka...
O swojej matce, o kobietach, dziewczynach wyrażał się tylko wulgarnie. A jednak i jemu przydarzyło się, że spotkał dziewczynę, wobec której język mu się plątał,
oczy topniały, a ręce nie wiedziały, gdzie się podziać... Kiedyś, męcząc się z tym w nocy, przyszedł prosząc o jakiś wiersz dla niej. Dałem mu tomik Gałczyńskiego.
Czytał go do rana. Widząc mnie potem, powiedział: „Co za facet! Skąd on wie, że to właśnie tak jest? No... że tak się we mnie coś grzeje! O, tu jest świetne: «bo nawet
strzelać trzeba czule»”. I pobiegł do szkoły. A potem, wieczorem, zastałem go w szatni, jak z mokrą twarzą recytował z pamięci: „Powiedz
mi, jak mnie kochasz? - Powiem... Kocham cię w słońcu i przy blasku świec...”.
Miłość - jeśli nie jest tylko żądzą - zaczyna się zachwytem, wzruszeniem, zapatrzeniem... („Kto mi odda moje zapatrzenie i ten cień, co za tobą odszedł”).
I może przeobrazić człowieka tak, że sam siebie w lustrze nie rozpozna, uwierzy nagle w anioły, tańczyć będzie, choć nigdy nie umiał... Gdy teraz miłość kojarzy się młodym
bardziej z pornografią i piosenkami typu „love-machine”, jednego bym im życzył: być dotkniętym takim tkliwym wzruszeniem. Od niego wszystko, co najbardziej ludzkie w człowieku
się zaczyna... jak u słonia, co padł na trąbę, bo nie chciał zadeptać motyla...
Pomóż w rozwoju naszego portalu