- Opłatki piecze się prosto - opowiada ks. Stanisław Saładyga, proboszcz tamtejszej parafii, kierujący całym gospodarstwem. - Przepis jest banalnie łatwy: wystarczy woda i mąka,
ale dobrej jakości. Wszystko jest dokładnie mieszane w urządzeniu przypominającym starą pralkę „franię”, potem ciasto przekłada się do naczynia i wylewa na rozgrzane
formy. Początki były trudne, gdyż ciasto nie zawsze „wychodziło” takie, jak powinno. Z czasem wszyscy pracownicy nauczyli się wypieków, także na własnych błędach, trochę eksperymentując.
Ciasto wylewa się cienkimi strugami na płaską metalową powierzchnię. Formy mają wygrawerowane motywy religijne, które wszyscy - zwłaszcza dzieci - podziwiają w wigilijny wieczór.
Dla urozmaicenia piekarze w Błoniu dodają do ciasta barwniki spożywcze, tak aby niektóre partie opłatków miały różowy lub żółty kolor. - Tradycja mówi, że kolorowym opłatkiem wypada podzielić
się w wigilijny wieczór ze zwierzętami gospodarskimi - podkreśla jeden z piekarzy pracujących w Błoniu.
Opłatek jest gotowy niemal po kilkunastu sekundach. Wtedy ciasto trzeba delikatnie przenieść do innego pomieszczenia, gdzie musi leżakować. Po kilkunastu godzinach duże kruche płaty przycina się na
mniejsze. A później już tylko segregowanie, zakładanie kolorowych opasek ze świątecznymi motywami, wkładanie do foliowych torebek i do kartonowych pudeł.
Opłatki z Błonia są chętnie zamawiane przez proboszczów, zwłaszcza z diecezji tarnowskiej. Wszystkie zyski są bowiem przeznaczane na działalność Wyższego Seminarium Duchownego
w Tarnowie - największego w Polsce. Obecnie studiuje tam blisko 300 kleryków, których trzeba wyżywić i zapewnić im dach nad głową. Po opłatki przyjeżdżają też księża
z innych polskich diecezji. Ks. Saładyga szacuje, że w ciągu roku w Błoniu produkowanych jest kilkadziesiąt tysięcy opakowań wigilijnych opłatków. W ten sam
sposób powstają też hostie i komunikanty. One także wypiekane są w Błoniu, według takiego samego przepisu jak opłatki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu