Szanowna Redakcjo!
Jestem przerażony postawą sygnatariuszy listu do Księdza Prymasa, by narzucił cenzurę na książki sprzedawane w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie (Rzeczpospolita
2003, nr 281). Znam tę księgarnię z dwóch wizyt. Znajdują się w niej bardzo wartościowe, patriotyczne książki, dostępne dla ludzi, którzy z niepokojem obserwują antypolonizm
w naszych mediach, a szczególnie na łamach niektórych tygodników. Nikt nie zmusza nikogo, by ją odwiedzał i nabywał w niej wolną prasę i książki,
które ukazują inne bolesne fakty naszej przeszłości i teraźniejszości, ostatnio zacierane i fałszowane w związku z prawie całkowitym zawłaszczeniem polskiej
prasy przez obcy narodowym interesom kapitał, a także przez środowiska, które nie darzą sympatią naszej narodowej przeszłości, by nie powiedzieć: zniesławiają ją. Z bólem obserwuję,
że również środowiska twórcze, a nade wszystko międzynarodowe towarzystwa, wyróżniają honorowymi nagrodami lub tytułami tych „rodaków”, którzy widzą jedynie zło w Narodzie,
przepraszają, że jesteśmy Polakami, a milczą wobec krzywd, jakie faktycznie w historii odbieraliśmy i odbieramy od naszych sąsiadów. Czy w odzyskanej, wolnej
Polsce sygnatariusze listu usiłują narzucić nowy knebel, jakiemu niektórzy dotąd się wysługiwali? Czyżby w dotychczasowej pracy niektórych spośród nich walka o wolne słowo była jedynie
blefem propagandowym, by dzisiaj odwrócić chorągiewkę zgodnie z kierunkiem wiatru i działać pod prąd wzburzonego społeczeństwa? I wreszcie - czyżby apel skierowany
do Księdza Prymasa miał być zasłoną dymną wobec tych samych ludzi, których sygnatariusze bronią, choć faktycznie wyrządzają oni Narodowi polskiemu w chwili obecnej niepowetowane szkody moralne
i materialne?
Z należnym szacunkiem -
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie
Warszawa, 3 grudnia 2003 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu