W Polsce zaczyna się istna epidemia utrwalania przez młodzież na kasetach wideo ekscesów wobec nauczycieli. Tym razem uczniowie z Poznania postanowili uwiecznić, w jaki sposób znęcali
się nad nielubianą nauczycielką. Podobnie jak taśma filmowa uczniów z toruńskiego technikum, także i to nagranie pochodzi z 2003 r. Media jako sukces odnotowały,
że nauczycielka nie doznała obrażeń cielesnych, że uczniowie zostali ukarani przez szkołę i dziś zachowują się normalnie. Zdumienie budzą natomiast słowa miejscowego kuratora oświaty. Stwierdził
on, że nie ma się co dziwić wulgarnemu słownictwu uczniów, bo młodzież przecież właśnie tak się wyraża, a zresztą nauczyciel „źle prowadził lekcję”, no i biedne dzieci
„nie wiedziały, że ich czyny są niezgodne z prawem”.
Nie sposób nie dostrzec w tej wypowiedzi - podobnie jak w komentarzu Jacka Kuronia do wydarzeń toruńskich - rodzaju osobliwej satysfakcji. Jakby ujawniło się coś,
co jest oczekiwane i pożądane. Można, oczywiście, nie dawać wiary takim domysłom i uznać je za teorię spiskową. Niedawno jednak przeczytałam wspomnienia pewnej Chinki,
która opisuje „rewolucję kulturalną” w swojej ojczyźnie. Na rozkaz komunistycznego przywódcy, wielkiego Mao, w wielu szkołach chińskich jednocześnie uczniowie zaczęli
bić swoich nauczycieli. Nikt nie śmiał wątpić w spontaniczność i szczerość młodych ludzi. Książka nie jest beletrystyką, nie jest też utrzymana w modnej obecnie konwencji
postmodernistycznego ni to snu, ni to jawy. Jest dokumentem.
Dlatego warto postawić kilka pytań. Czy szkoła w III RP, w gwałtownie liberalizującym się społeczeństwie komunistycznym, nie jest dziś terenem szczególnych eksperymentów? Czy
ich celem nie jest na przykład wyeliminowanie wszelkich autorytetów i relacji opartych na nich w życiu publicznym, tak by nas jeszcze bardziej zatomizować? Dlaczego uczniowie z Poznania,
podobnie jak z Torunia, nagrali niemal w tym samym czasie swoje chuligańskie wybryki na kasety wideo, a zapytani o przyczynę - nie potrafili tego w żaden
sposób wyjaśnić? Dlaczego w ustach dorosłych, wykształconych ludzi pojawiają się wypowiedzi wskazujące na aprobatę dla takich zachowań. Czy przywódca rewolucyjnych Chin samodzielnie wymyślał
formy walki z tradycją i kulturą, z wyrastającą z nich mentalnością, czy też czerpał z bogactwa inspiracji marksistów i neomarksistów
Europy Zachodniej? Czy dobra, zdolna i wrażliwa polska młodzież, której jest zdecydowana większość, zdoła przeciwstawić się próbom narzucania jej zachowań rodem nie tylko z filmów
przemocy, ale i z podręczników kontrkultury, których autorami są lewicowi dogmatycy? Czy nauczyciele i ludzie odpowiedzialni za polską szkołę w porę
uświadomią sobie, że muszą się bronić przed wprowadzeniem na swój teren, przez cynicznych Machiavellów, eksperymentów rodem z Orwella? Eksperymentów, których celem jest zniesienie normalnego
i stworzenie w to miejsce „nowego społeczeństwa”?
Pomóż w rozwoju naszego portalu