Na zaproszenie proboszcza ks. Bogdana Kryńskiego i wspólnoty parafialnej
kościoła pw. sługi Bożego bp. Zygmunta Łozińskiego Ludowy Zespół
Pieśni i Tańca "Skowronki" z Brańska przebywał podczas "długiego
weekendu".
Wyjazd zorganizowany był bardzo starannie. Kierownik zespołu
Mirosław Szymanski zadbał o wszystko. Przyjaciele zespołu zaopatrzyli
nieodpłatnie w prowiant, m.in. Marek Klinicki przekazał pieczywo
i ciasto, państwo Sokołowscy przekazali 30 kg kiełbasy, a Lucyna
Oleksiewicz-Meller - właścicielka sklepu pasmanteryjnego ufundowała
80 par białych rajstop.
2 maja wyruszyliśmy z radością, ale z pewną dozą wątpliwości,
jak tam jest? Pogoda słoneczna miała ogromny wpływ na nasz optymizm.
Granicę Polski przekraczaliśmy w Bobrownikach. Terminal piękny, obszerny
pachniał Europą. Miłe uczucie, że i w Polsce można coś przyzwoitego
wybudować. Odprawy prawie nie było. Władze białoruskie na granicy
również nie kontrolowały nas i tak bez żadnych przeszkód wjechaliśmy
na terytorium naszego najbliższego wschodniego sąsiada. Przyznam
szczerze, że od razu dało się zauważyć dysproporcje między Polską
a Białorusią. Pierwsze zjawisko, jakie mnie zdziwiło, to o wiele
mniejszy ruch samochodowy i pola bez miedz. Nawet trawa wydała mi
się mniejsza niż u nas. Domy też sprawiały wrażenie smutnych, ale
to było uzależnione od ich szarej i ponurej barwy. Powoli nasza podróż
dobiegała końca. W oddali coraz wyraźniej ukazywały się domy Baranowicz,
czyli celu naszej wyprawy. Miasto liczy ponad 180 tys. mieszkańców.
Ok. godz. 17.00 dotarliśmy szczęśliwie do parafii, której gospodarzem
jest nasz kolega - ks. Bogdan Kryński. Nasze dzieci i młodzież rozlokowane
były w prywatnych mieszkaniach miejscowych parafian. Kiedy wieczorem
spotkała się cała grupa po Mszy św. i nabożeństwie majowym, wymiana
poglądów i wrażeń na temat miejsc zakwaterowania nie miała końca.
Ogólnie wszyscy byli zadowoleni i mile zaskoczeni.
Następnego dnia, tj. 3 maja, w dniu naszego święta państwowego
udaliśmy się na wycieczkę autokarową do Nieświeża - miasta legendy,
stolicy Radziwiłłów. Miasto poza kościołem, w którym spoczywają szczątki
niektórych ordynatów nieświeskich i z pałacem Radziwiłłów, niczym
ciekawym nie imponuje. Komunistyczny system dosyć wyraźnie pozostawił
po sobie znamiona bytności. Imponująca jest jednak rezydencja ordynatów
w Nieświeżu i mimo częściowej dewastacji może się podobać. Nie mogliśmy
ze względu na koszty zwiedzania (3 $ od osoby) obejrzeć jej od środka.
Po rozmowie z miejscowymi ludźmi dowiedziałem się, że wnętrze pałacu
nie jest udostępnione do zwiedzania. Chciałem jeszcze podzielić się
jedną groteskową informacją. Dotyczy ona również pałacu. Przed głównym
wejściem widnieje informacja w języku rosyjskim lub białoruskim o
mniej więcej następującej treści: "W tym miejscu w 1917 r. spotkał
się aktyw partyjny z Armenii". Zamiast poinformować potomnych, że
tu mieszkali i stąd sławili na cały świat kulturę słowiańską i chrześcijańską
jedni z najpotężniejszych włodarzy Europy, pisze się frazesy. Tego
samego dnia po obiedzie odbył się pierwszy koncert. Miał on miejsce
w Państwowej Szkole Muzycznej nr 1 w Baranowiczach. Zespół nasz został
powitany z wielkim uznaniem. Pani Dyrektor od spraw kultury w Baranowiczach
złożyła nam życzenia z okazji święta Uchwalenia Konstytucji 3 Maja.
Koncert zakończył się wielkimi brawami i wszyscy członkowie zespołu
otrzymali kwiaty.
Wieczorna Msza św. w intencji naszej Ojczyzny koncelebrowana
była przez wikariusza miejscowej parafii - ks. An-drzeja Zajączka
i kapelana "Skowronków" - ks. Piotra Klejzerowicza.
4 maja po śniadaniu udaliśmy się do Nowogródka. W czasie
podróży byliśmy nad jeziorem Świteź, które zachwyciło czystością
swojej wody. W Nowogródku zatrzymaliśmy się u sióstr nazaretanek,
które prowadzą tu Dom Pielgrzyma z zapleczem kulinarnym i noclegowym.
Budynek, w którym siostry gospodarują, jest drewniany, solidny i
zadbany. Znajduje się w odległości ok. 200 m od kościoła, w którym
sakrament chrztu otrzymał Mickiewicz. W świątyni od jednej z sióstr
dowiedzieliśmy się o historii i losach kościoła, jak również o martyrologii
sióstr nazaretanek podczas II wojny. W jednej z bocznych naw
znajduje się płyta nagrobna z 1632 r. informująca, że jest tu pochowany
Jan Kiersnowski. Nazwisko to najprawdopodobniej związane jest z miejscowością
Kiersnowo w gminie Brańsk. Miasto wygląda najlepiej ze wszystkich
dotychczasowych miejscowości, jakie widzieliśmy. Dworek Mickiewiczowski
utrzymany wzorowo, wewnątrz wiele pamiątek, ale są to falsyfikaty.
Zwiedzający to tylko Polacy. Bardzo dużo wycieczek. Ok. godz. 17.00
wróciliśmy do Baranowicz. Po nabożeństwach koncert przed kościołem.
W czasie koncelebrowania Mszy św. przez księdza Bogdana i księdza
Piotra "Skowronki" śpiewały pieśni kościelne w ludowych strojach.
Koncert odbył się na wolnym powietrzu i podobał się ludziom,
którzy śpiewali niektóre piosenki razem z zespołem. Na zakończenie "
Skowronki" wraz z publicznością pochodzenia polskiego odśpiewały
hymn Marsz, marsz Polonia i niejednej osobie zakręciła się w oku
łza podczas tej patriotycznej "minimanifestacji". Miejscowi zrewanżowali
się nam występem zawodowego chóru, prezentując pieśni paschalne (
była to Wielka Sobota u prawosławnych).
Po koncercie ognisko z pieczeniem kiełbasek, wymiana adresów
i numerów telefonicznych, wszak to ostatni dzień pobytu.
Nazajutrz niedziela. Msza św., koncert wokalny wewnątrz
świątyni. Podziękowania dla naszych gospodarzy i łzy, które zawsze
towarzyszą rozstaniom. Wiemy, że za rok ponownie tu przyjedziemy,
ale mimo wszystko żal tej miłej i niezwykle rodzinnej atmosfery.
Wyjechaliśmy ok. godz. 14.00. Udaliśmy się w kierunku jeziora Świteź,
gdzie odbył się "chrzest" nowych członków zespołu, także ks. Piotra
Klejzerowicza.
Ceremonia przygotowana przez najstarszą grupę składała się
z trzech części: pierwsza, która polegała na doprowadzeniu "żółtodziobów"
do miejsca rytualnego, druga to przejście na kolanach do "Świtezianek",
które po przeprowadzonym egzaminie dopuszczały lub nie do meritum,
czyli "chrztu" na pełnoprawnego "skowronka". W przypadku księdza
Piotra, pana Waldka i moim na "skowrona". Ostatnia część to wypicie
mikstury i kąpiel w wodzie jeziora. Po przejściu takiej procedury
zostało się pełnoprawnym członkiem zespołu. Na zakończenie zespół
nad jeziorem zatańczył dla miejscowych turystów suitę podlaską. Do
Brańska powróciliśmy 6 maja, o godz. 2.30.
Należy podkreślić, iż pobyt w Baranowiczach nie doszedłby
do skutku, gdyby nie życzliwość ks. Bogdana Kryńskiego i Mirosława
Szymańskiego, za którą wszyscy uczestnicy serdecznie dziękują.
Pomóż w rozwoju naszego portalu