"Z pewnością jesteście z niego dumni" - te słowa o polskim Papieżu powtarzały się w Toronto jak refren. Słyszał je tam niemal każdy z naszej 100-osobowej grupy z diecezji warszawsko-praskiej.
Zatrąb, jeśli kochasz Papieża
Reklama
Amerykanka w średnim wieku podziwiała ogromną bezpośredniość
Papieża w kontaktach z ludźmi. Z entuzjazmem opowiadała, że swój
gabinet w pracy obwiesiła zdjęciami Jana Pawła II. Młoda wolontariuszka
z Awinionu w południowej Francji na nasz widok zaśpiewała po polsku
cały Apel Jasnogórski, krzycząc na koniec: "Dzięki za papieża!".
Na jednym z kanadyjskich samochodów zauważyłem zaś napis: "Zatrąb,
jeśli kochasz papieża!".
Ale przede wszystkim uderzał nas ogromny szacunek, z
jakim ludzie z całego świata odnosili się do nas jako do rodaków
Papieża. "Z pewnością jesteście z niego dumni" - te słowa powtarzały
się jak refren.
Zadziwiająco liczny był także udział w papieskich uroczystościach
Polonii ze Stanów Zjednoczonych, Kanady i różnych krajów europejskich (
Niemiec, Belgii, Francji). Dzień Polski w Toronto zgromadził kilkadziesiąt
tysięcy Polaków z obu stron Atlantyku. Ksiądz Prymas stwierdził wówczas
w homilii, że było to pierwsze tak liczne spotkanie Polonii z okazji
Światowych Dni Młodzieży. Wezwał zarazem polską młodzież, aby w dzisiejszy
świat - często przesłodzony, a równocześnie zgorzkniały - wnosiła
smak: smak soli, którą jest wiara.
Umacnianie wiary młodzieży kontynuowane było w Toronto
poprzez katechezy, głoszone przez przybyłych do Kanady biskupów.
Nierzadko katechezy te przeradzały się we wzajemną wymianę myśli
i doświadczeń. W parafii Matki Bożej Królowej Polski na Scarborough
bp Henryk Tomasik z Siedlec mówił o potrzebie obrony miejsca sacrum
w naszym świecie. Biskup Stanisław Stefanek ukazał natomiast skuteczną,
Jezusową metodę ewangelizacji współczesnego, alergicznie wobec sacrum
nastawionego świata. Wyróżnił w misji Jezusa czas przyjaźni (30 lat),
czas słowa (3 lata) i czas sakramentu (3 godziny). Według bp. Stefanka
taką właśnie metodą posługuje się Papież: najpierw ofiarowuje całemu
światu swoją bezinteresowną przyjaźń, potem jednoznacznie głosi zbawienie
wszystkich w Jezusie Chrystusie, wreszcie - ofiarowuje za świat swoje
cierpienie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Spotkanie z Polonią
Reklama
Na Światowe Dni Młodzieży polecieliśmy w trzech grupach diecezjalnych,
jednej zakonnej i jednej neokatechumenalnej. Pierwszego dnia, razem
z całą moją 14-osobową ekipą (w większości byli to członkowie Ruchu
Światło-Życie i Ruchu Rodzin Nazaretańskich) udaliśmy się do archidiecezji
Montreal. Zostaliśmy tam serdecznie przyjęci przez Polonię z parafii
Matki Bożej Częstochowskiej na Frontenac. Polacy, których tam spotykaliśmy,
to w większości emigracja końca lat 80. XX w., pielęgnująca więzy
z krajem, a jednocześnie mocno walcząca o swoje miejsce w kanadyjskiej
rzeczywistości. Ich życie nie jest łatwe. Musieli zaczynać wszystko "
od zera", ciężką pracą i wyrzeczeniami płacili za osiągany dobrobyt.
Nie wszyscy tę życiową próbę wytrzymali. Wielu naszych rodaków gnębi
dziś alkoholizm, problemy rodzinne, niektórzy wrócili do kraju. Tym
większa jest rola wytrwale pracujących wśród Polonii duszpasterzy,
integrujących Polaków w parafialnych wspólnotach.
Montrealczycy przygotowali dla pielgrzymów bogaty program
turystyczno-religijny. Dla nich samych Światowe Dni Młodzieży były
przede wszystkim czasem ponownego odkrywania historyczno-duchowych
korzeni swego miasta: katolickiej misji Ville Marie ("Miasto Maryi"),
założonej nad Rzeką św. Wawrzyńca, u wrót do Nowego Świata. Kulminacyjnym
punktem Dni w Montrealu był półtoragodzinny spektakl Świadkowie Chrystusa
dzisiaj, zorganizowany przez archidiecezję na krytym Stadionie Olimpijskim.
Pobożna Tahitanka
Pobyt w tym pięknym mieście pozostawił w nas jednak pewien
niedosyt. Brakowało bowiem wyciszenia, wspólnej modlitwy i refleksji.
Mogło ją dać chociażby położone na wzgórzu Mont Royal największe
w świecie sanktuarium św. Józefa, będące jakby pierwowzorem naszego
Lichenia. Doświadczenie międzynarodowych spotkań TaizeM pokazuje,
że młodzież z całego świata potrafi nie tylko bawić się na festynach
i koncertach, ale także pięknie modlić się we wspólnocie. Potrzeba
tylko znaku obecności Chrystusa, słowa Ewangelii, medytacyjnej pieśni
i Ducha Bożego.
Chyba najbardziej wrażliwi na wymiar sacrum byli pielgrzymi
z Trzeciego Świata. Gdy pewna młoda Tahitanka zobaczyła, że jedna
z polskich grup spiesznie zabiera się do kolacji, krzyknęła głośno: "
Nie pomodliliście się przed jedzeniem!".
Władze kanadyjskie spodziewały się w swym kraju młodzieży
głównie z bogatych państw Europy i Ameryki. Jednak obok z USA, Włoch,
Polski, Hiszpanii, Meksyku, Brazylii i Francji spotkać można było
w Kanadzie liczne grupy młodzieży z małych, niewiele znaczących w
światowej polityce krajów. Libańczycy dumnie machali swymi wielkimi
flagami z rysunkiem drzewa cedrowego. Ponad dwustuosobowa grupa z
Tahiti (Polinezji Francuskiej) wyróżniała się przepięknymi, niebiesko-białymi
strojami i kwiatami we włosach. Nie brakowało także chrześcijan z
krajów w większości muzułmańskich: Syrii, Egiptu, Palestyny, Albanii,
a nawet Kazachstanu.
Papież ufa młodzieży
Wszystko, co działo się w Toronto: katechezy, festiwal młodych,
spotkania na Exhibition Place, wspólne zwiedzanie Toronto, miały
dla młodzieży wielkie znaczenie. Cały czas jednak wyraźnie wyczuwało
się oczekiwanie pielgrzymów na przybycie Jana Pawła II. Jego przylot
na Exhibition Place wywołał nieoczekiwany entuzjazm tłumów. Papież
wygłosił homilię o wpisanym w serca młodych ludzi pragnieniu szczęścia,
na które Jezus Chrystus odpowiada. Porównał brzeg Jeziora Ontario
do brzegu Jeziora Tyberiadzkiego, gdzie Jezus rozpalił serca swych
młodych Apostołów, by stali się "solą ziemi i światłem świata".
Dzień później, w piątkowy wieczór, około 700 tysięcy
pielgrzymów i mieszkańców Toronto z wielkim zaangażowaniem i w głębokim
skupieniu przeżywało przygotowaną przez Papieża Drogę Krzyżową, prowadzoną
w formie czterogodzinnego, dramatycznego spektaklu przez jedną z
głównych alej nowoczesnego centrum miasta.
Sobota była dniem pielgrzymki na lotnisko Downsview -
miejsce kulminacyjnej, niedzielnej celebry. Nieco "obozowe" oczekiwanie
młodych w atmosferze braterstwa, przy różnorodnej muzyce chrześcijańskiej
sprawiało wrażenie katolickiego Woodstocku. Przygotowaniem do uroczystej
Mszy młodych z Papieżem były przepiękne, rozbudowane, wieczorne nieszpory
z zapalonymi świecami, trwające ponad dwie godziny. Papież przyleciał
na to wieczorne czuwanie i wezwał wszystkich do modlitwy, która jest "
solą, dającą smak naszemu życiu". Uderzyła mnie prostota, a jednocześnie
teologiczna głębia tekstów modlitewnych - zakorzenionych w Biblii,
wypowiadanych w wielu językach, śpiewanych w formie psalmów i hymnów,
uzupełnionych o komentarze i poruszające świadectwa młodych z różnych
stron świata.
Homilia papieska podczas głównej Mszy św. była dobitna,
misyjna: "Świat was potrzebuje! Jako soli ziemi i światła świata"
. Uderzyło mnie, jak bardzo Papież ufa młodzieży. Zna przecież jej
grzechy i słabości. Spotkanie w Toronto było jednak kolejnym dowodem
na to, że także młodzież umie na okazane jej zaufanie odpowiadać.
Pragnie prawdziwej soli, a nie tylko cukierków.