Reklama

"Polska Ojczyzna moja"

Niedziela przemyska 34/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tytuł trochę patetyczny, ale jest zrozumiały jeśli uwzględni się okres wzrastania i umysłowego dojrzewania w atmosferze patriotyzmu w kraju, który po 123 latach narodowej niewoli, ku niemałemu zaskoczeniu wszystkich, wskutek klęski 3 zaborców, w 1918 r. odzyskał wolność. W 1951 r. byłem po IV kursie teologii w Seminarium Duchownym w Przemyślu. Odwiedziłem kolegę z parafii farnej w Rzeszowie. Wtedy pierwszy raz spotkałem Autora - ówczesnego wikarego tej prestiżowej placówki. Potraktował mnie tak protekcjonalnie, że do dziś pamiętam. Nie przyszło mu do głowy, że za rok mogę być jego młodszym kolegą. Nie przyszło też do głowy nam obu, że po latach mogę pisać recenzję jego autobiografii, czyli opowieści o życiu jego samego. Potem spotykałem go przy różnych okazjach, kilka razy słuchałem jego przemówień i kazań. Wszystkie odznaczały się logiką układu i przekonywującą treścią. To samo - uprzedzając - trzeba powiedzieć i o autobiografii. Ten gatunek literacki to rzadkość w działalności pisarskiej księży. Należy ją odróżnić od kroniki notującej tylko najważniejsze wydarzenia i pamiętnika prowadzonego na bieżąco.

Jeśli dobrze pamiętam, to wcześniejszym autorem autobiografii był ks. prof. Józef Sebastian Pelczar, późniejszy biskup przemyski ( 1900-1924), ale on doprowadził ją do 1899 r., tj. roku mianowania go biskupem.

Zgodnie z rodzajem literackim, dzieło ma układ chronologiczny. Realistycznie i szczerze opisał materialne warunki mieszkańców rodzinnej wioski Lipnicy, parafii Dzikowiec, powiat Kolbuszowa, oddalonej od najbliższej stacji kolejowej w Rzeszowie i Sędziszowie ok. 30 km. Pochodził z wielodzietnej rodziny nawet nie ubogiego rolnika Józefa i Teresy. Już tutaj należało przekazać wiadomości o młodości rodziców ( s. 206), a opis ich chorób i śmierci, w porządku chronologicznym wtedy, gdy nastąpiły. Jego dzieciństwo było typowe dla środowiska wiejskiego na mało urodzajnych gruntach. "Nędza galicyjska" doskwierała nawet średniorolnym gospodarzom. Autor pierwsze buty otrzymał gdy szedł do szkoły. Po opanowaniu sztuki czytania ujawniła się w młodym chłopcu pasja do czytania książek z biblioteczki ojca - posła do Sejmu Ustawodawczego, gazet ludowcowych, a nawet stenogramów z posiedzeń sejmowych. Światły ojciec postanowił tego syna kształcić, dzięki czemu rozpoczął naukę w I Gimnazjum im. ks. St. Konarskiego w Rzeszowie. Różnica poziomu szkół lipnickiej i rzeszowskiej oraz posługiwanie się przez ucznia, który dotąd świata poza swą wsią nie widział, gwarą co ośmieszało go wobec kolegów w klasie, sprawiły, że początki nauki były trudne. Wrodzona inteligencja i zdolności oraz praca doprowadziły do tego, iż już od następnej klasy - do końca - należał do najlepszych uczniów.

Po ukończeniu III klasy w Rzeszowie, nie tylko ze względów finansowych przeniósł się do tzw. Małego Seminarium w Przemyślu. Był to rodzaj bursy dla chłopców, którzy uczęszczali do państwowego II Gimnazjum i Liceum klasycznego im K. Morawskiego na Zasaniu, a w seminarium zachowywali regulamin uwzględniający pewne praktyki religijne, jak np. udział w codziennej Mszy św. itp. Po uzyskaniu matury absolwenci wstępowali do miejscowego Seminarium Duchownego i w diecezjalnym Instytucie Teologicznym studiowali filozofię i teologię. W związku z tym do odnotowania pozostaje pewna nieścisłość. Na s. 19 Autor pisze, iż w 1935 r. chodził IV rok do gimnazjum, co powinno oznaczać czwartą klasę, a tymczasem na s. 21 informuje, że w 1936 r. po ukończeniu III klasy przeniósł się do Przemyśla (?). Tak rzeszowskie, jak i przemyskie gimnazjum wychowywały uczniów w duchu patriotycznym, co wchłonął i Autor i to wraz z otoczką ówczesnej propagandy. Uwierzył w militarną siłę Polski, zwłaszcza po gwarancjach Anglii i Francji. Zachował jednak niemałą dozę krytycyzmu, bo negatywnie ocenił odebranie przez Polskę w 1938 r. Czechom Zaolzia.

Zachował także świadomość wiejskiego pochodzenia, co określało jego poglądy polityczne po stronie ludu. Już w maju 1939 r. bezpośrednio po maturze poprosił o przyjęcie go do Seminarium Duchownego w Przemyślu, co uzyskał. Nie stosowano wówczas nazwy: " Wyższe Seminarium Duchowne" (s. 58). W rozdziale Po maturze w Lipnicy ( s. 26-33) zamiast opisu pobytu w rodzinnej miejscowości w oczekiwaniu na rozwiązanie kryzysu politycznego w Europie omawiał m.in. życie uczniów gimnazjalnych w Rzeszowie i Przemyślu, rozwój szkolnictwa po II wojnie światowej, rozrywek młodzieży, a nawet corocznych spotkań kolegów z kursu w Seminarium. Jest to rozdział mało zwarty treściowo. Jego tytuł podpowiadał skoncentrowanie się na przeżyciach własnych i krajanów na tle sytuacji w kraju w przededniu wybuchu wojny, tym bardziej że następny rozdział został poświęcony okupacji (s. 34-40) . Przedstawiono w nim trafnie przeżycia i nastroje własne i społeczeństwa z września 1939 r. Przytoczono kilka wydarzeń uwarunkowanych okupacją. Szczerze przedstawił swoje poglądy i uczucia także wtedy gdy mniej chwalebnie świadczyły o nim, jak choćby gdy w kontekście rozgoryczenia klęską Polski nader krytycznie stwierdził, że: "Był głupi, lekkomyślny, choć zdawało mu się, że jest dojrzały, mądry i uczony" (s. 36). W początkach wojny krótko wziął udział w tajnym nauczaniu.

Cenny jest opis okupacyjnych warunków funkcjonowania Seminarium Duchownego w Brzozowie, albowiem budynek seminaryjny w Przemyślu znajdował się w strefie okupacji sowieckiej. Po początkowym niepowodzeniu starań o uruchomienie Seminarium, w maju 1940 r. uzyskano od władz niemieckich zgodę na dokończenie studiów tych kleryków, którzy przed wybuchem wojny wstąpili do niego. Klerycy mieścili się w tzw. "Anatolówce" i "Leśniczówce" zbudowanych przed wojną dla celów uzdrowiskowych. Ze względu na brak miejsca jednocześnie mogły tam mieszkać dwa kursy, a drugie dwa przebywały na przedłużonych wakacjach. Po pół roku następowała zmiana: inne dwa roczniki studiowały, a poprzednie szły na wakacje. Spośród kolegium profesorów znaleźli się w Brzozowie ci od najważniejszych przedmiotów. Materialne warunki seminarzystów były prymitywne. Niejednokrotnie było "chłodno, ale nie głodno", dzięki nadzwyczajnym staraniom ks. prof. Adolfa Tymczaka, odpowiedzialnego za stronę materialną Seminarium. O wiele gorsza była atmosfera ciągłego lęku przed rozwiązaniem Seminarium przez Niemców, strach przed aresztowaniem pod lada pozorem, wywózką kleryków na roboty do Niemiec, napadem ze strony pozornych partyzantów pod koniec wojny. Miały miejsce i wydarzenia napawające grozą, jak wymordowanie przez Niemców w sierpniu 1942 r. ponad 600 Żydów brzozowskich w odległości ok. 200 m od Leśniczówki. Odgłosy lamentów ofiar i strzały docierały do kleryków. W opisie stresujących wydarzeń z okresu studiów nie zachowano zasad chronologii ( s. 50-52).

Bardzo ważnym wydarzeniem nie tylko dla brzozowskiego Seminarium było przybycie wojsk, a za nim władz sowieckich i ucieczka Niemców 2 sierpnia 1944 r. z Brzozowa. Zanosiło się zresztą na to już znacznie wcześniej, ale kursu alumna Sudoła nie wyświęcono przed tymi wydarzeniami, jak to było 10 września 1939 r., gdy wyświęcono kurs IV. Przyczyną był pewno i tak skrócony tok nauczania, a jego programu nie wyczerpano. Rocznik ten, (19) ostatni z okresu okupacji otrzymał święcenia kapłańskie 30 grudnia 1944 r. w kościele Księży Jezuitów w Starej Wsi wraz z ich 7 klerykami, ale ostatnie egzaminy składali jeszcze w marcu 1945 r. W okresie funkcjonowania Seminarium Duchownego w Brzozowie wyświęcono tam 86 młodych kapłanów. Był to na pewno sukces przemyskiego Kościoła osiągnięty dzięki postawie bp. Bardy oraz przełożonych i profesorów seminaryjnych. Dzięki temu nowo wyświęceni kapłani nie zmarnowali wojennego czasu w odniesieniu do studiów. Wskutek dewastacji budynku seminaryjnego w Przemyślu, Seminarium w Brzozowie funkcjonowało jeszcze w ciągu dwóch lat - do 27 czerwca 1946 r. W okresie oczekiwania na wyznaczenie mu parafii, 15 sierpnia 1945 r. - "dał pierwszy ślub" (s. 68).

W następnych 8 rozdziałach (s. 69-212) Autor koncentruje się na opisie swej działalności na kolejnych 7 wikariuszowskich placówkach i ósmej, ostatniej katechetycznej. Były to: Miechocin, Majdan Królewski, Rzeszów-Fara, Krosno, Hyżne, Niewodna, Stalowa Wola, Przeworsk. Została omówiona także pierwsza placówka proboszczowska - Munina (s. 213-246) . Zakończenie tego rozdziału poświęcono omówieniu sytuacji w diecezji i w Polsce w latach 60.

Treść tej części książki "zredagowano w taki sposób, że na początku rozdziału, zgodnie z zasadami metodyki scharakteryzowano daną parafię, księdza proboszcza, czasem kościelne sąsiedztwo i obowiązki księdza wikarego oraz materialne warunki jego pracy, np. mieszkanie. Gdy przybył do Miechocina po przejściu tam zeszłorocznych działań wojennych, wikarówka na razie nie nadawała się do zamieszkania (s. 69). W Stalowej Woli z braku miejsca na plebanii zamieszkał kątem u ludzi świeckich. Potem następował opis działalności w danej parafii. W Miechocinie zorganizował grupę ministrantów, co z reguły należało do księdza wikarego, ale wspomina także o grupie lektorskiej (s. 71-72), którą nie wiadomo jak rozumieć, bo w tym czasie nie praktykowano czytania lekcji Mszy św. w języku polskim.

Pierwszym parafiom poświęcono zwykle po kilkanaście stron. O Niewodnej było ich 23. Najobszerniejszy jest opis Stalowej Woli ( ss. 49). We wstępie opowiedziano o powstaniu COP (Centralny Okręg Przemysłowy), a później o formowaniu parafii, budowie kościoła i własnej działalności. Na wikarówkach pozostawał zwykle 2 lata, co było wówczas normą, ale w Niewodnej lat 4, w Stalowej Woli 5 lat i jako katecheta w Przeworsku 7 lat. W ciągu 4 lat 1963-1967 był proboszczem w Muninie. Autor nie zawsze trzymał się ściśle wyznaczonego tytułem tematu. W Lipnicy, jak wspomniano w Niewodnej odchodził od niego. Zdarzały się powtórki, jak np. s. 121, 123, niekiedy konieczne, ale wtedy należało to zaznaczyć. Zdarzyły się w pracy drobne nieścisłości: Jarosław nie był największą parafią w diecezji, albowiem samborska w 1937 r. była o kilkaset osób większa. W pracy brakuje głębszej charakterystyki życia religijnego wiernych. Rzucają na nią światło opisy prac duszpasterskich Autora i innych, ale pozostaje pewien niedosyt. Nie scharakteryzowano praktyk religijnych i ich częstotliwości u wiernych, nie wspomniano o ruchu oazowym w Polsce, czy np. trzeźwościowym. Indeks osobowy przygotowano niestarannie. Pozytywną cechą pracy jest wiązanie treści lokalnych z ważniejszymi wydarzeniami w Polsce. Zbyt jednostronnie negatywnie oceniono wpływ zagranicznych radiostacji, np. Wolna Europa na nastroje społeczeństwa w kraju.

W nauce historii istnieje zgodność co do tego, że w jej badaniach relacje o wydarzeniach i w ogóle o przeszłości, zwłaszcza takie, w których autor brał bezpośredni udział, stanowią źródło. Omawiana autobiografia należy do tej kategorii. Główna jej wartość polega na konkretnym opisie działalności księdza wikarego, katechety w warunkach Polski Ludowej w latach 1944-1967. Ponadto przedstawiono także raczej wyczerpująco stosunek władz partyjno-państwowych wobec duchowieństwa i Kościoła w Polsce. Najogólniej mówiąc polegał on na tworzeniu niechętnej wobec nich atmosfery, chęci ograniczenia działalności do zakrystii, wydawaniu nieuzasadnionych dobrem kraju zakazów. W pierwszych latach po wojnie (do 1956 r.), stosowano wobec społeczeństwa, w tym i duchowieństwa represje: uwięzienia, tortury w trakcie przesłuchań sądowych osób zaangażowanych w działalność konspiracyjną jeszcze po zakończeniu wojny. Jeden z nich (ks. Stanisław Bąk) powiedział do ks. Sudoła, że "Bił go kto chciał i ile chciał" ( s. 99). Według ks. Tomasza Rostworowskiego TJ uwięzionych było ponad 1200 duchownych. Przesadne wyroki sądowe ustalane z reguły przez Urząd Bezpieczeństwa opiewały często za wzorem sowieckich na kilkanaście lat. Etapami usunięto prawie ze wszystkich szkół religię, z sal instytucji publicznych obrazy religijne i krzyże. W 1957 r. przywrócono nauczanie religii w szkołach, ale wkrótce ponownie ją usunięto. Księża, zwłaszcza wypowiadający się krytycznie o socjalistycznym ustroju w Polsce byli obserwowani przez agentów UB. Każdy zresztą duchowny, jak i zakonnice mieli w UB założone teczki osobowe, w których gromadzono materiały nadające się do wykorzystania przeciw nim. Społeczeństwo było zastraszone. Wielu ludzi, zwłaszcza członkowie partii, ukrywało wykonywanie praktyk religijnych.

Wobec powyższego należy ponownie stwierdzić, że omawiana autobiografia ma charakter źródła, specyficznego, jak wszystkie pamiętniki, ale tym cenniejszego, że w tekście przytacza kilkanaście dokumentów urzędowych. Zaznajomienie się z jej treścią będzie konieczne dla autora historii diecezji przemyskiej, ale także historii Kościoła w Polsce w okresie Polski Ludowej. Autor w młodości pragnął studiować historię Kościoła. Gdyby ukończył takie studia i napisał autobiografię, to nie byłaby ona o wiele lepsza od omawianej. Na karcie tytułowej napisano: część I, co oznacza, że w zamiarze Autora jest i część II, po której można oczekiwać jeszcze więcej konkretnych informacji, ponieważ od 1990 r. ks. Sudoł zaczął prowadzić dziennik. Oby takich autorów było więcej, co po łacinie wyraża: Vivant sequentes.

Ks. Adam Sudoł, "Polska Ojczyzna moja", cz. 1, Sanok 1999 s. nlb. 4, 255, nlb. 8, indeks osobowy, ilustr.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Paryż: do katedry Notre-Dame powróciło osiem dzwonów

2024-09-13 14:45

Adobe Stock

Dobiegł końca kolejny etap renowacji katedry Notre-Dame w Paryżu zniszczonej przed pięciu laty przez pożar. Słynna na całym świecie paryska katedra otrzymała wczoraj z powrotem osiem dzwonów, które w przyszłości ponownie zawisną w północnej wieży. Według doniesień francuskich mediów, wzdłuż ulic, którymi dużą ciężarówką przewożono z Normandii dzwony ważące od 700 do 3500 kilogramów, ustawili się liczni mieszkańcy.

Więcej ...

Abp Śmigiel: idę do Szczecina z radością, moim oparciem jest Jezus

2024-09-13 13:55

EpiskopatNews/flickr.com

Dziękuję Ojcu Świętemu za zaufanie, mam nadzieję, że z łaską Bożą uda mi się zrealizować to zadanie, które mi wyznaczył - powiedział Radiu Watykańskiemu nowy arcybiskup szczecińsko-kamieński Wiesław Śmigiel. „Przyjmuję to oczywiście z radością, z entuzjazmem. Zdaję sobie sprawę, że przede mną trudne zadania, bo zawsze, kiedy idziemy do nowego środowiska, to musimy pokonywać różne trudności. Ale z drugiej strony też jest we mnie entuzjazm i ogromna radość” - dodał abp Śmigiel.

Więcej ...

PSP: 1300 interwencji strażaków, stan alarmowy przekroczony w Głuchołazach

2024-09-14 08:18

PAP/Art Service

Do godz. 6 rano strażacy odnotowali 1300 interwencji związanych z usuwaniem skutków deszczu - poinformowała w sobotę rano Państwowa Straż Pożarna. W Głuchołazach (woj. opolskie) rzeka przekroczyła stan alarmowy o ponad 2 metry.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Święto Podwyższenia Krzyża Świętego

Wiara

Święto Podwyższenia Krzyża Świętego

Nie żyje ks. Piotr Sofij. Miał zaledwie 38 lat

Kościół

Nie żyje ks. Piotr Sofij. Miał zaledwie 38 lat

Nowenna do św. Ojca Pio

Wiara

Nowenna do św. Ojca Pio

Sprawa zgonu na plebanii w Drobinie: badanie wikariusza nie...

Wiadomości

Sprawa zgonu na plebanii w Drobinie: badanie wikariusza nie...

Oświadczenie Księży Sercanów ws. Ks. Michała...

Kościół

Oświadczenie Księży Sercanów ws. Ks. Michała...

Biskup świdnicki zachęca do włączenia się w nowennę w...

Kościół

Biskup świdnicki zachęca do włączenia się w nowennę w...

Martwy mężczyzna w mieszkaniu wikariusza w Drobinie –...

Kościół

Martwy mężczyzna w mieszkaniu wikariusza w Drobinie –...

Nowenna do św. Stanisława Kostki

Wiara

Nowenna do św. Stanisława Kostki

Co tak naprawdę wydarzyło się w Gietrzwałdzie?

Wiara

Co tak naprawdę wydarzyło się w Gietrzwałdzie?