Wypracować własny styl
A zatem zobaczmy dokładniej, jaka jest ta nowa święta Włoszka? Opis zewnętrzny to nie wszystko, ale i on mówi nam wiele. Dzięki zachowanym zdjęciom możemy popatrzeć w oczy kobiecie pełnej życia. Jej uśmiech urzekał męża, był promykiem słońca dla dzieci i zjednywał wielu ludzi. Jako kobieta dbała o swój wygląd. Nie unikała delikatnego makijażu i była na czasie z obowiązującymi ówcześnie trendami mody. Nawet będąc tuż przed ostatnim porodem - prosiła męża o przywiezienie jej katalogów francuskiej mody.
Żyć pełniej
Według oceny męża, Joanna nauczyła go czerpać radość z życia ziemskiego. Po prostu nauczyła żyć pełniej. Inżynier Piotr Molla wspomina: „Do momentu naszych zaręczyn nie uczestniczyłem raczej w życiu społecznym. W kinie byłem może jakieś 3 razy. I ona powiedziała mi wówczas: «O nie, to niezbyt słuszne, trzeba zmienić styl - chodzić na koncerty, do opery, teatru, kina». Joanna jeździła na nartach, malowała, grała na pianinie, kochała tańczyć, (...). Kiedy szliśmy na przyjęcie, lakierowała paznokcie. Po jej śmierci zrozumiałem starożytnych Egipcjan: zatrzymałem perfumy, których używała przez 20 lat...”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Służyć bezpłatnie
Reklama
Urok zewnętrzny szedł u niej w parze z pięknem serca. Od początku pragnęła służyć innym. Cechę tę wyniosła z domu rodzinnego. Miała bowiem szczęście być córką rodziców kochających siebie nawzajem i służących swą miłością dzieciom oraz bliskim. Jako młoda lekarka z całym zaangażowaniem poświęciła się chorym. Traktowała ich jak swoją rodzinę. Nieraz można ją było spotkać pochyloną nad staruszką, matką w stanie błogosławionym czy dopiero co narodzonym niemowlęciem. Uważała, że lekarzem jest się zawsze, więc profesji medycznej nie należy uzależniać wyłącznie od godzin przyjęć i podpisanych kontraktów. Wielu dzieciom służyła bezpłatnie. Tak było na przykład, kiedy przyjęła posadę lekarki przedszkolnej i szkolnej w Ponte Nuovo.
Dbać o czystość intencji
O zawodzie-powołaniu lekarza mówiła: „Niestety, w dzisiejszych czasach powierzchowność zaistniała również w naszej profesji. Leczymy ciało, lecz bardzo często czynimy to bez kompetencji. Dlatego:
1. Dobrze czyńmy to, co należne z naszej strony. Solidnie studiujmy na swoim kierunku. Niestety, istnieje dziś nastawienie na pieniądz.
2. Bądźmy uczciwi. Bądźmy lekarzami godnymi wiary.
3. Praktykujmy wrażliwą troskę, pamiętając, że to są nasi bracia, którzy są godni delikatności.
4. Nie zapominajmy o duszy pacjenta, a wówczas, kiedy mamy prawo do pewnej poufałości, uważajmy, aby tej duszy nie sprofanować. Byłaby to jakaś zdrada. Zwracajmy uwagę na słowa rzucane z pewną nonszalancją, na konieczność instynktownego unikania ich. Bardziej dbajmy o czystość niż o siłę i pewność. Czyńmy dobro”.
Mieć ideały
Reklama
Bardzo ważny był dla niej wymiar duchowy. Miała swoje marzenia oraz ideały. Już jako dziewczyna chciała naśladować swojego brata misjonarza, o. Alberto. Nie bez trudu przyszło jej zgodzić się z wolą Bożą, według której ta droga nie była jej przeznaczona. Ostateczną decyzję wyboru życia małżeńskiego podjęła dzięki kierownikowi duchowemu - ks. Ceriani. Kapłan ten w swoim stylu rzekł do niej: „Jeśli kapitalne dziewczęta nie będą wychodziły za mąż, a będą to czynić tylko te z ptasimi móżdżkami, to pytam, jakie będziemy mieć rodziny? Odpraw nowennę, zastanów się i podejmij jasną decyzję”. Nieco później, rozpoczynając okres narzeczeństwa, ona sama zaprosiła swojego ukochanego do szczególnej formy duchowego przygotowania do ślubu. „Co byś na to powiedział - napisała do narzeczonego - abyśmy w celu duchowego przygotowania i przyjęcia tego sakramentu uczynili coś w rodzaju triduum? W dniach 21, 22 i 23 września - Msza św. i Komunia św., Ty - w Ponte Nuovo, ja - w sanktuarium Matki Bożej Wniebowziętej. Madonna połączy nasze modlitwy i pragnienia. A ponieważ jedność to siła, więc Jezus nie będzie mógł nas nie wysłuchać i nie wspomóc”.
Decydować po Bożemu
Religijność Joanny była spontaniczna i naturalna. Nigdy nie popadła w jakąś formę dewocji. Miała zwyczaj odprawiania codziennej krótkiej medytacji. Swoje przeżycia wewnętrzne zapisywała w zeszycie duchowym, o którym - jak się okazało - Piotr dowiedział się dopiero po jej śmierci. Kiedy wychodziła za mąż, marzyła o licznej rodzinie. Rozmawiała o tym wprost ze swoim przyszłym mężem. Nie przypuszczała, że każde dziecko będzie wymagało tak wiele miłości już w okresie stanu błogosławionego. Dwukrotnie poroniła naturalnie. Punktem kulminacyjnym okazało się poczęcie ostatniej córeczki. Lekarze zdiagnozowali włókniaka macicy. Wiedziała, że może uratować siebie za cenę usunięcia raka wraz z poczętym maleństwem. Jednak nie dopuściła do tego. „Jeśli będziecie musieli decydować między mną a dzieckiem, wybierzcie dziecko” - powiedziała do męża i to samo powtórzyła profesorowi, który ją operował. Urodziła się zdrowa dziewczynka Gianna Emanuela.
Napisać testament radości
Mąż bł. Joanny wspomina: „Ciągle jeszcze widzę Joannę, kiedy to rankiem w Niedzielę Zmartwychwstania w 1962 r. (leży) na oddziale położniczym w Szpitalu w Monza i z taką trudnością bierze w ramiona podane dziecko. Potem je całuje. Patrzy na nie ze smutkiem i cierpieniem. I to jest dla mnie znak, że ma świadomość, iż będzie je musiała osierocić. Od tego dnia bóle już nie ustawały. Wzywała swą matkę, aby była blisko i żeby jej pomogła, bo już nie podoła; tak bardzo była cierpiąca. Wydawało się, że jest to jakby powolna, dramatyczna ofiara, która towarzyszyła również Chrystusowi wiszącemu na krzyżu. Bóle nasiliły się jeszcze bardziej w poniedziałek. Starałem się nieustannie przebywać blisko niej. W nocy z wtorku na środę w Oktawie Zmartwychwstania przeżyła bardzo ciężką zapaść. W środę rano poprosiła mnie, abym się zbliżył i wówczas powiedziała mi: «Piotrze, ja już tam byłam, i czy ty wiesz, co widziałam? Pewnego dnia opowiem ci o tym. Ale ponieważ byliśmy zbyt szczęśliwi, żyliśmy zbyt dobrze z naszymi cudownymi dziećmi, pełni zdrowia i łaski, ze wszystkimi błogosławieństwami nieba, zostałam odesłana tu ponownie, aby jeszcze pocierpieć, ponieważ nie jest słusznym stanąć przed Panem Jezusem bez wielu cierpień». Taka była ostatnia rozmowa z moją żoną. Dla mnie to właśnie był testament radości i cierpienia, oddania i ufności w Bogu. (...) Nie uświadamiałem sobie, że miałem obok siebie świętą” - wyznaje ze wzruszeniem 92-letni dziś Piotr Molla.
A czy pan Gajowniczek przypuszczał, że stoi w jednym szeregu ze św. o. Maksymilianem Kolbe? Świętość to przecież normalność. Normalność ewangeliczna.
Relikwie świętej żony i matki w Polsce
16 maja br. otrzymamy nową orędowniczkę w niebie - św. Joannę Berettę Mollę. Cudowna żona, wspaniała matka, mądry lekarz. Żyła w naszych czasach, kochała wszystko, co piękne i dobre. Umiała być wierna temu, co wyniosła z domu rodzinnego.
Dzisiaj, kiedy w Polsce na nowo zagraża powrót samowolnego zabijania małych bezbronnych dzieci, i to w imię prawa, Joanna Beretta Molla wkracza z mocą modlitwy, ukazując, że decyzja, którą podjęła przed 42 laty, była słuszna.
Myślę, że to nie zbieg okoliczności, a ogromny dar łaski, że 25 marca 2004 r. w Dzień Świętości Życia, relikwie Joanny Betetty Molli zostały uroczyście wprowadzone do kościoła pw. św. Stanisława BM w Łabowej k. Nowego Sącza, którego proboszczem jest ks. Piotr Pawlina.
Jak relikwie bł. Joanny trafiły do tej małej parafii? Otóż w parafii w Łabowej od kilku lat trwa batalia duchowa w intencji dzieci poczętych. W każdy pierwszy poniedziałek miesiąca podczas adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie parafianie wstawiają się za dziećmi, które przyjęli do duchowej adopcji. Mąż bł. Joanny i córka wiedzieli o tej parafii z moich opowiadań. Chcąc wynagrodzić parafianom to ogromne zaangażowanie oraz cześć, jaką od dawna oddają Joannie Beretcie Molli, poprosiłam o relikwie dla tej parafii.
Kolejną parafią, która uroczyście przyjmie relikwie przyszłej Świętej w Dniu Matki - 26 maja br., będzie parafia pw. św. Józefa w Nowej Hucie. Natomiast 3 czerwca br. w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu uroczystości przyjęcia relikwii odbędą się z udziałem córki Joanny Beretty Molli - Laury i jej męża.
Kult Joanny Beretty Molli rozwija się w Polsce już od wielu lat i ma coraz więcej czcicieli. Dla tych, którzy bronią życia i rodziny, szczególnie wielodzietnej, został ustanowiony medal jej imienia. Dotychczas otrzymali go: abp Kazimierz Majdański, bp Stanisłw Stefanek, ks. prał. Zenon Rogoziewicz z parafii Matki Bożej Niepokalanej w Nowym Sączu, dr Wanda Półtawska, śp. prof. Włodzimierz Fijałkowski, dr Antoni Zięba oraz Radio Maryja.
Warto wiedzieć, że w 1996 r. w obradach II Kongresu Rodzin Wielodzietnych uczestniczyła uratowana córka św. Joanny - Gianna Emanuela Molla.
Krystyna Zając