
Słowa są źródłem nieporozumień” - i rzadko o tym pamiętamy, sądząc, że to, co się powiedziało, zostało przez kogoś odebrane dokładnie tak jak chcieliśmy, czyli z jednoznaczną intencją czy właśnie z aluzją, dwuznacznością, przekorą, grą słów... A tymczasem ktoś nie tylko nie odczytał tego, ale dopisał wręcz inną treść, intencję, wydźwięk, znaczenie... i to niekoniecznie ze złej woli czy nieuwagi. Po prostu te słowa padły może w przestrzeń jego innego oczekiwania, nieprzewidzianych skojarzeń, nieznanych mówiącemu bolesnych miejsc, szczególnych kontekstów... I nagle przestały znaczyć to, co znaczyły lub miały znaczyć. Stąd potem rozczarowania, zawody, posądzenia o oszustwa, konflikty, kłótnie, zniszczone przyjaźnie, związki... A nikt nie czuje się temu winien.
„Słowo ptakiem wylata, a powraca wołem” - mawiał stary kaznodzieja, który im był starszy, tym krótsze mówił kazania, a w końcu wyszedł czasem na ambonę i tylko jedno zdanie z trudem wymówił, i kazał mu długo wybrzmiewać w ciszy w ludziach. Bywało bowiem, że przychodzili do niego słuchacze i mówili, że usłyszeli słowa, których on nie wypowiedział, a które oni błogosławili. Bywało też, że zarzucali mu intencje, ton, przesłania, których nie pomyślał nawet, a które budziły w tych ludziach złość, żal, odrzucenie. Zrozumiał z czasem, że za łatwo mu się mówiło, nieuważnie i niewrażliwie wyrokowało, za szybko i zbyt okrągło puentowało. A przecież życie, ludzkie losy, upadki, bóle nie są podobne do siebie. Słowo „miłość” u każdego co innego znaczy, a tym bardziej słowo „Bóg”, „szczęście” i „nieszczęście”. Mniej więc mówił, a coraz więcej słuchał zwyczajnych opowieści zwykłych i niezwykłych ludzi. I dziwił się nieznanej mu dotąd wieloznaczności pewnych tak często używanych słów. Słuchał, pytał: „Co przez to rozumiesz?”; „Czy ja cię dobrze rozumiem?”; „W czym moglibyśmy się tu porozumieć?”. Kiedyś ktoś przyszedł po jego krótkim i dużo kosztującym go kazaniu, i powiedział: „Jesteś teraz naprawdę dojrzały, bo tyle w tobie teraz mądrej wyrozumiałości”.
„Miej oczy szeroko otwarte, a usta otwieraj powoli” - mówi chińskie przysłowie, jakże obce, ale i zbawienne w świecie rozgadanych, osądzających zbyt szybko i niesprawiedliwie mediów, ale i upodobniających się do nich ludzi. „Nikt mnie nie rozumie!” - woła coraz więcej młodych ludzi. Ale czy oni pomagają komuś w rozumieniu ich albo czy usiłują zrozumieć tych, co do nich mówią, słuchają, usiłują pojąć i nie bardzo mogą? W rozprzestrzeniającej się Wieży Babel tak bardzo nam potrzeba uważnego i cierpliwego uzgadniania rozumienia znaczeń i brzmień słów, bez których nie może być porozumienia co do rzeczy najważniejszych. A bez porozumienia nie ma ani spotkania, ani tworzenia, ani współżycia, ani współdążenia. „CZYŻBY SŁOWA UTRACIĆ TRZEBA, BY JAK DUSZĘ ODZYSKAĆ SŁOWA?” (Jerzy Liebert).
Pomóż w rozwoju naszego portalu