Pani Halina po śmierci męża sama wychowuje syna w wieku szkolnym, który posiada orzeczenie o niepełnosprawności. Utrzymuje też dorosłego syna, który nie może znaleźć pracy. 12 czerwca otrzymała decyzję,
że zasiłek rodzinny wraz z dodatkami nie został jej przyznany, ponieważ miesięczny dochód na osobę przekroczył kwotę 583 zł - ustaloną w ustawie w przypadku, gdy członkiem rodziny jest dziecko legitymujące
się orzeczeniem o niepełnosprawności. Wpływ na przekroczenie tej sumy miały dochody doliczone z pola, którego po śmierci męża kobieta nie uprawia. Pani Halina zdecydowała się oddać pole w dzierżawę. I
tutaj zaczęła się jej udręka. Dostarczyła do urzędu miasta i gminy, w którym rozpatrywane były wnioski, umowę o dzierżawę i stosowny wykaz ze starostwa z ewidencji gruntów. Usłyszała, że dostarczone przez
nią dokumenty są niewystarczające, ponieważ musi mieć umowę dzierżawy w formie aktu notarialnego. Takie zalecenie zostało wydane przez Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Pani Halina
zaczęła liczyć, czy bez zasiłku rodzinnego da radę wyżyć z synami ze swojej emerytury. Wyszło jej, że dziennie wystarczy na jeden bochenek chleba i bardzo skromny posiłek. Ale z czego zapłacić za prąd
i wodę, za co kupić dziecku buty czy ubranie, nie mówiąc o książkach do gimnazjum. Za co pojechać z synem do kliniki, gdzie musi raz na dwa miesiące zrobić badania? Została bez wyjścia. Postanowiła sprawdzić,
ile kosztuje taki akt notarialny. Pięciu notariuszy zapewniało ją, że przy umowie o dzierżawę taki akt nie jest potrzebny, ale jeśli bardzo się upiera, to można go sporządzić za ok. 400-500 zł. Takich
pieniędzy nie była w stanie zapłacić. Kiedy synowie szli spać, pogrążona w bezsilności wylewała swoje żale w poduszkę.
Pani Halinie, dzięki naszej interwencji i, bądź co bądź, wykazaniu dobrej woli przez urzędników - udało się. Po zasięgnięciu porady u radcy prawnego postanowili oni przyznać jej świadczenia
rodzinne. Czy jednak wszyscy, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, mieli tyle szczęścia? W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie nie potrafili nam podać podstawy prawnej wydanego zalecenia,
odsyłając nas do Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Po siedmiu godzinach wydzwaniania udało nam się połączyć z osobą zajmującą się świadczeniami rodzinnymi, ale również ona nie miała
nic do powiedzenia w tej sprawie i odesłała nas do prawników w Departamencie Świadczeń na rzecz Rodziny. Niestety, po dwóch dniach nieustannych prób nie udało nam się połączyć z żadnym prawnikiem. A ktoś
przecież takie zalecenie wydał, ktoś je podpisał i mimo że nie ma żadnych podstaw prawnych, ktoś przez nie - tak jak mogło być w przypadku Pani Haliny - może zostać skrzywdzony. O komentarz
w tej sprawie poprosiliśmy prawnika - Edytę Pisarczyk.
Pomóż w rozwoju naszego portalu